10 sierpnia 2017

Od Nerona cd. Shante

Shante majaczyła. I to tak strasznie. Krzyczała, by ktoś nie czyścił jej pamięci. Czyli już wiem, co ją tak może gnębić. Chce jej pomóc.
Po chwili wadera stała się wiotka. Przeraziłem się, nie wiedząc co robić. Nie było to omdlenie ze zmęczenia, lecz z lekkiego obłędu. W ostatniej chwili podbiegłem i chwyciłem ją, zanim spotkała się z ziemią.
- Nie jest dobrze - szepnąłem, patrząc na jej zamknięte oczy. Szybko zarzuciłem ją na grzbiet, biegnąć do medyków.
- Potrzebuje medyka! - krzyczałem, wbiegając do jaskini wilczych lekarzy. Cisza, nikt się nawet nie odezwał. Nikogo nie było, żadnej osoby do pomocy.
- Szlag z tymi medykami - warknąłem. Najszybciej jak potrafiłem, pobiegłem do jaskini. Delikatnie położyłem Shante na kocach i zacząłem szukać ziół. Szybkim ruchem zerwałem dość mocne zioła, powodujące natychmiastowe przebudzenie. Roztarłem je i w garnuszku, podstawiłem pod nos wadery.
- No dalej, pobudka - mimo mocnego zapachu ziół Shante się nie budziła. Chwila... A jeżeli ona śniła? Wtedy nie obudzę jej żadnymi roślinami. Jej oczy pod powiekami drgały. Śpi.

~ Parę godzin później ~

Bacznie obserwowałem każdy ruch wadery. Kiedy spała, jej ciało było niespokojnie. Co chwilę drgała lub krzyczała cicho przez sen. Nagle wadera momentalnie otworzyła oczy, krzycząc.
- Nie, nie, proszę! - usłyszałem z jej rozwartego pyska. Była przerażona, to nie był sen, a koszmar.
- Już jest okej - powiedziałem, podbiegając do Shante i delikatnie ją obejmując.
- Już, spokojnie - czułem jej drgające mięśnie. Z otwartymi szeroko, przerażonymi oczami wtuliła głowę w moje futro. Poczułem jej łzy, to było coś złego.
- Jestem tutaj, nie masz się już czego bać. To był tylko sen - szepnąłem jej do ucha.

Shante?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template