Taravia położyła się obok mnie.
- Wiem, że jest ci ciężko Will. - spojrzała na mnie. - Też byłam w takiej sytuacji.
- Naprawdę? - westchnęłam. W odpowiedzi pokiwała głową. Przypomniałam sobie, co Raiden powiedział, gdy dowiedział się o drugiej ciąży. "Kocham cię i te szczeniaki również pokocham". Zacisnęłam zęby, a po moim policzku spłynęła łza. Zawsze tak było, gdy myślałam o moim zmarłym mężu.
- Taravio, muszę wiedzieć, kto to zrobił. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby. Alfa westchnęła.
- Wiesz, że to mogło być sa...
- Samobójstwo? - przerwałam jej. - Naprawdę w to wierzysz? Naprawdę myślisz, że on by mnie zostawił?! To było morderstwo! Ktoś, kto go zabił, chciał, by to wyglądało jak samobójstwo! - nie dopuszczałam do siebie myśli, że on sam się zabił. Nigdy w to nie uwierzę. On mnie kochał, byliśmy razem szczęśliwi. Coraz więcej łez kapało na podłogę. Niektóre trafiły na główki szczeniaków, które nawet się z tego cieszyły. Kochał je, nawet jeśli nigdy ich nie widział. Wiedziałam to. Nie osierociłby własnych szczeniąt. Nie usłyszałam, co mówi Taravia. Spojrzałam na szczenięta, po czym każde delikatnie pocałowałam w główkę. Będę musiała być dla nich ojcem i matką.
Taravia? Może być trochę chaotyczne, bo nie miałam pomysłu. .______.