Tego ranka musiałam wyruszyć do mojego mentora. Mentora polowania. „Mogę się założyć, że jestem od niego o wiele lepsza pff” -pomyślałam, pochlebiając sobie. Ile to razy kogoś zaskoczyłam, bo mnie nie usłyszał i nie zauważył.
Byłam całkiem blisko jego jaskini, która była całkiem duża. Przez chwile stałam w miejscu, bojąc się wchodzić do środka. Nagle usłyszałam damski głos:
- Hej ty! Ty jesteś tą waderką, która chce się u mnie uczyć?
Spojrzałam za siebie. To była wadera, ciemna jak noc. Miała na szyi śliczny naszyjnik z fioletowym kamieniem. Była średniego wzrostu, no ale i tak wyższa ode mnie. Zdziwiło mnie, że nauke polowania uczy wadera… Znaczy jestem zachwycona! Czyli nie tylko ja jako dziewczyna interesuje się walkami oraz innymi.
- T... Tak proszę pani- odpowiedziałam niepewnie.
- Czego tak się cykasz? Jeśli jesteś taka strachliwa na co dzień, to nie wiem, czy się przydasz na polowaniu.
- Nie jestem strachliwa!
- Tak? To się okaże… Jak masz na imię?
- Nazywam się Alshi.
- Alshi powiadasz... Okej. Ja mam z kolei na imię Rebeliah. Możesz tak do mnie mówić, zamiast per pani. A teraz porozmawiajmy o twoich mocach i jakiś lękach, abym wiedziała, czego mogę się spodziewać.
Mówiłam o moich umiejętnościach i strachach przez około pół godz... Powiedziałam, że kiedy się denerwuję płoną mi łapy i ogon, wspomniałam też o moich kulach ognia, których jeszcze nie opanowałam do perfekcji. Kiedy mówiłam o strachach, na pierwszym miejscu pojawiły się pająki. Jak ja ich nie znoszę! Nawet jeśli wiem, że zjadają niepotrzebne owady itd., to szczerze ich nienawidzę! Czemu one tak muszą strasznie wyglądać? Potem mówiłam o poważniejszych lękach, takich jak np. nieopanowanie mocy, czy skrzywdzenie niewinnej ofiary, zarówno psychicznie, jak i fizycznie.
- Dobrze - przerwała mi wadera. - Myślę, że tyle wystarczy. Najpierw popracujemy nad twoim lataniem. Pokaż, co umiesz.
- Lataniem? Przyda się na polowaniach?-zdziwiłam się po raz kolejny.
- Oczywiście. A teraz nie podskakuj i pokaż swoje umiejętności
Wzleciałam w górę bez dłuższego zastanowienia. Na początek zrobiłam beczkę i spirale w dół. Potem ponownie wzbiłam się w powietrze i opuściłam się…spadałam, a w ostatniej chwili rozprostowałam skrzydła i przeleciałam metr nad ziemią.
Po jakimś czasie Rebeliah kazała mi wylądować.
- I jak się pani podobało? - zapytałam, przy okazji będąc dumna z moich sztuczek.
- Całkiem nieźle jak na szczeniaka.
-To… co teraz muszę zrobić?
Rebeliah? Co teraz? :) :d