- Piękna ozdoba... na twojej szyi... Lubisz zimę? - plotłam głupoty, by odwrócić uwagę od moich wcześniejszych słów.
- Lubię, bardzo lubię, a ten szal to mój przyjaciel.
Nastała cisza. Rozmowa trochę się nie kleiła, delikatnie mówiąc. Staliśmy w milczeniu szmat czasu, po czym stwierdziliśmy, że lepiej byłoby ruszyć się z miejsca, żeby nie zamarznąć. Poczłapałam za basiorem, sama nie wiem dokąd. Pogoda zaczęła się troszkę psuć. Zrobiło się znacznie chłodniej niż przedtem, a ja nie przywykłam do nadmiernie niskich temperatur. Trzęsłam się troszeczkę z zimna. Zauważył to Pluviam.
- Zimno ci, księżniczko? - spytał. - Może... może... to trudne... może chciałabyś pożyczyć mój szalik?
- Nie, dziękuję, drogi Pluviamie. To twój szalik. Ja sobie poradzę.
Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Przypomniałam sobie któreś z zaklęć na przekształcanie chłodu w ciepło i rzuciłam je na Pluviama oraz siebie. Od razu poczuliśmy się lepiej.
- To ty, księżniczko? Jak to zrobiłaś?
- Jestem wilkiem magii, znam kilka zaklęć.
Zdziwił się nieco, może dlatego, że nie wiedział, że można sobie radzić w ten sposób, a może i dlatego, że nie sądził, że potrafię to zrobić. Wyszłam z tego jako tryumfatorka.
Zatrzymaliśmy się pod dużym, rozłożystym drzewem. Wtem zauważyłam coś w oddali.
- To jakiś wilk. Przypomina... Nicolay'a. Nie... to niemożliwe. Na pewno mam omamy... - stwierdziłam skołowana.
Pluviam?