Spojrzała na mnie krzywo.
- I mam rozumieć, że na zmianę zrzucacie się z urwisk?
- Nie zrozumiesz, Pix.
Leniwie pokiwała głową.
- Ahaaa...
Wadera chciały sobie już chyba iść. Postanowiłem jej na to pozwolić, ale głowę zaprzątało mi jeszcze jedno pytanie.
- Czy każdy wilk może malować? Tworzyć?
- Wiesz, ja mam dar, Bogowie mnie pokochali i dali mi moc, ale nie jestem pewna czy bez niej byłabym tak dobra.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Pewnie, że tak. Może jutro spróbujesz mnie czegoś nauczyć?
- Ja? Ciebie?
- Tak. Spotkajmy się tu o tej samej porze. Jeśli cię nie będzie, nie będę się narzucał. Do zobaczenia.
Pozostawiłem ją w lekkim osłupieniu, ale czułem, że mój świat mnie wzywa. Szybkim krokiem przemierzałem las. Nie dałem rady. Wokół mnie zaczęły pojawiać się zjawy oraz dym. Duchy przeszłości, a w nich Miriyu? Miała łzy w oczach. Szła w moją stronę i upadła. Martwa. Straciłem przytomność.
***
Obudziłem się o zmroku. Księżyc w pełni oświetlał mi drogę do domu. Byłem jednak nienasycony. Jednym z wielu minusów wizji jest to, że po każdej z nich brakuje mi w organizmie krwi. I nie chodzi tu o funkcje życiowe. Po prostu muszę napić się krwi. Ruszyłem na łowy.
Pyxy? Przepraszam, że tak długo, ale pewnego dnia opek się nie zapisał i byłam zła. ; ) Przepraszam, że słabe i krótkie, ale będzie lepiej.