- Nie dam was skrzywdzić. - powiedziałam, troskliwie patrząc na szczenięta. - I znajdę dowody na to, że Loedia zamordowała waszego tatę. Przyrzekam.
W głębi serca rozumiałam Taravię. Ja również straciłam szczenię. To okropny cios dla każdej matki. Również bym broniła córki, nawet gdyby była winna. Nie dałabym jej zabić...
Jutro pogrzeb. Raidena i mojej zmarłej córeczki, Azzury. Nie mogę zabrać ze sobą szczeniąt. Są za małe. Nie zostawię ich także pod opieką jakiejś tam opiekunki. A co jeśli ona będzie chciała je skrzywdzić? Nie, to raczej niemożliwe... a może jednak? Samych ich nie zostawię. Hide mógłby ich popilnować, ale on także będzie na pogrzebie. Co mam zrobić? Położyłam głowę obok szczeniąt i zamknęłam oczy. Czułam okropne zmęczenie, które ukrywałam przez większość czasu. Po chwili zasnęłam.
Otworzyłam oczy. Była noc, a na niebie iskrzyło tysiące gwiazd. Pobiegłąm przed siebie. Miałam dziwne uczucie, że zaraz coś się stanie. I tak było. Gdy dobiegłam do klifu, przede mną stanął Raiden. Był duchem, lecz wydawał się tak prawdziwy. Jego sierść lekko falowała na wietrze, a ciemne brązowe oczy patrzyły na mnie z miłością i troską. Dostrzegłam także niewielką istotkę siedzącą obok niego. Azzura. On opiekował się nią.
- Raidenie... - szepnęłam, a po moich policzkach słynęło kilka łez. Raiden podszedł do mnie i przytulił czule.
- Nie płacz, Will. Ja zawsze będę obok ciebie i szczeniąt. Kocham cię. - powiedział. Jego głos był czuły i troskliwy. Tak jak wtedy, gdy mówił do mnie, gdy żył. Nie potrafiłam pohamować łez. Coraz więcej spływało ich po moich policzkach i skapywało na ziemię.
- Dlaczego? - załkałam. - Dlaczego nas zostawiłeś? Dlaczego nie jesteś obok mnie, tam na ziemi. Dlaczego nie opiekujesz się szczeniętami razem ze mną?
- Will, ja nigdy cię nie zostawiłem, jestem przy tobie, mimo, że mnie nie widać. Nie zostawiłbym cię, za mocno cię kocham.
- To co się stało? Dlaczego odszedłeś?
W tym momencie się obudziłam. Podłoga jaskini była mokra od łez. Szczenięta wyły cichutko, domagając się jedzenia. Spojrzałam na dwór. Było ciemno. Długo spałam?
- Raidenie.... - powiedziałam. Przez ułamek sekundy dostrzegłam niewielki ruch pyłu obok mnie. Czyżby mój mąż mnie słyszał? Czy jest tutaj, obok mnie? Niemalże czułam jego obecność. Maluchy doczołgały się do mojego brzucha i zaczęły pić mleko. Z moich ust wypłynęły jeszcze dwa słowa, na wypadek, gdyby on naprawdę mnie słyszał i był tu.
- Dlaczego, Raidenie?
W tym momencie do jaskini przyszła Kesame.
- Witaj... - powiedziałam.
Kesame? ;-; Jak to pisałam przypomniała mi się ta historia i piosenka: Graystripe x Silverstream AMV- Hymn for the Missing i teraz płaczę ;-;