27 lipca 2015

Uwaga!

Chciałybyśmy ogłosić, że nas, alf, nie ma do 08.08.2015r. Wyjechałyśmy na kolonię. Bardzo wszystkich przepraszamy! Opowiadania postaramy się dodawać, ale, kto ma bloga, wie pewnie jak trudno jest robić to na smartfonie. Jesz raz przepraszamy. Konkursem oraz innymi sprawami zajmiemy się po powrocie (m.in. AKTYWNOŚĆ).

Pozdrawiamy,
Taravia i Serafina.

26 lipca 2015

Od Zero CD. Taravii

Na chwilę przestałem oddychać. Dla mnie czas stanął w miejscu. Nie mogłem nic z siebie wydusić. Poczułem jak Taravia wtargnęła do mojego umysłu. Stałem spokojnie, nic nie robiłem. Zaraz jej tam nie było. 
- Tak. - powiedziała cicho, jakby nieśmiało. - Zostanę Twoją partnerką. Rozpromieniłem się. Poczułem takie... takie coś co właśnie spadło z mojego ciała. To coś, było zdecydowanie ciężkie. Nagle Taravia się do mnie zbliżyła i nasze nosy się zetknęły. Nasze spojrzenia się zetknęły. Jak nigdy. W duchu, byłem na prawdę szczęśliwy. Nie mogliśmy nic powiedzieć, ale rozumieliśmy się bez słów. Ta chwila trwała wiecznie. Nie myślałem, że jeszcze kiedyś się zakocham. 
- Dzięki. - Powiedziałem cicho. Wadera nieco się ździwiła.  
- Za co? 
- Za wszystko... Gdybym nie doszedł do tej watahy na pewno działo by się tu coś zupełnie innego. Taravia się uśmiechnęła. 
- Racja. 
- Chodź, pokażę Ci coś. - Rozłożyłem skrzydła i spojrzałem na nie. - Wsiadasz? 
Wadera przewróciła oczami, ale zaraz była na moim grzbiecie. Wzleciałem wysoko w powietrze. Byliśmy ponad chmurami. Dotykałem ich łapami, tak samo jak Taravia. 
- Nigdy nie dotykałam chmur. - Powiedziała. 
- Teraz masz okazję. - Odwróciłem łeb w jej stronę.
 Lecieliśmy w ciszy oglądając chmury i zachód słońca. Niebo stało się różowe. Znalazłem wielkie wzgórze, oczywiście poza terenami watahy. Usiedliśmy tam. Widać było z jego czubka całą naszą watahę. Widzieliśmy Cheroke i Eskandera, Serafinę , Decimate i innych. Ściemniało się, więc odwiozłem Taravię do domu.


 Taravia? Cóż, nie ma o czym pisać Xd wymyśl jakąś przygodę :D

22 lipca 2015

Pierwsza para!

Mamy pierwszą parę, a są to...



Gratulujemy!
Jeśli zostaną małżeństwem (co poprzedzić muszą oświadczyny), Zero Black Fire zostanie Samcem Alfa!

Od Taravii CD. Zero

Wiedziałam. 
Nie, jednak nie.
Nie wiem.
Życie nie jest dla mnie...

Otworzyłam szeroko oczy. Chciałam coś powiedzieć, ale odebrało mi mowę. A może to i lepiej? Zacisnęłam zęby i wbiłam pazury w ziemię. Odwróciłam wzrok, zawstydzona. Czułam jedynie, jak rumieniec pokrywa moje policzki, by po chwili wytworzyć mylne, mam nadzieję, wrażenie, że mój pysk płonie. Przełknęłam ślinę. Ta chwila wydawała się trwać wiecznie, a ja wciąż nie mogłam nic powiedzieć. Wyskoczył z tym jak filip z konopi. 
- Zero, ja... - przerwałam, bo w moim umyśle zapanowała pustka. Nie miałam pojęcia, co powiedzieć. Nie wiedziałam nawet, co czuję. 
Basior spojrzał na mnie, zdezorientowany. Najwyraźniej bał się mojej odpowiedzi. 
Mogłabym powiedzieć "nie", a wtedy Zero odizolowałby się ode mnie. Mógłby nie dać mi kolejnej szansy, bałby się do mnie odezwać. 
Z kolei, jeśli odpowiedziałabym "tak", mogłabym pożałować. Moje życie diametralnie by się odmieniło, wszystko byłoby inne. 
Czas stanął w miejscu, jakby chcąc dać mi czas. Wpatrywałam się w Zero, nie wiedząc, co odpowiedzieć. A jeśli wykorzysta mnie, żeby zostać alfą? 
Nie, niemożliwe. Nie zrobiłby mi tego. 
Spojrzałam mu głęboko w oczy i zaglądnęłam do jego umysłu. Wiedział co robię, a jednak nie próbował się bronić, choć mógłby z łatwością mnie zablokować. Pozwolił mi na to, żebym zobaczyła jego przeszłość. Ale nie chciałam tego robić. Nie chciałam na siłę wszystkiego się o nim dowiedzieć. Przecież mogę zapytać - jeśli będzie chciał - skłamie. 
Nie wyczuwałam uczuć, wszędzie było ciemno i pusto. Nie odczuwa uczuć? Nie, niemożliwe. Gdzieś dalej tlił się mały płomyk. Wpatrywałam się w niego. Zero był zupełnie szczery.
I to mi wystarczy, bym mu w pełni zaufała. 
- Tak. - powiedziałam cicho, jakby nieśmiało. - Zostanę Twoją partnerką. 
Zero rozpromienił się. Zbliżyłam się do niego. Nie będę płakać, ani odgrywać cnotliwych scenek. Życie to nie film. Po prostu, jak gdyby nigdy nic, dotknęłam swoim nosem jego nosa. Stałam tak, uśmiechając się, patrząc mu w oczy. Nic nie mówił, bo rozumieliśmy się i bez tego. 

Zero? 
Przepraszam, jeśli spartoliłam - nigdy nie byłam dobra w pisaniu takich sen ;-;

Od Zero CD. Taravii

Spojrzałem na nią nieco zmieszanym wzrokiem. Złapałem się jedną ręką za kark.
- Wiesz... No... Taka jedna z naszej watahy. - Uśmiechnąłem się.
- Czyli? Nie powiem, obiecuję.
- Ale to będzie dziwne...
- Nie będzie... - Mruknęła.
- Ah... - Przewróciłem oczami udając, że nie wierzę.
- No weź, nie powiem jej. - Szturchnęła mnie łapą i się uśmiechnęła.
- Na pewno? - Zapytałem.
- Na pewno!
Już nie miałem co wymyślić. Jest jeszcze za wcześnie... Jak ja to... No kurde! A sobie miejsce znaleźliśmy... Leśna ścieżka...
- No dobra... Ona jest... Zdecydowanie mniejsza ode mnie... Zgrabnie się porusza... Ma znaczki na ciele... A resztę to się domyśl. - Puściłem jej oko.
- Masz na myśli... - Nie dokończyła.
- Tak! To mam na myśli... - Powiedziałem zdezorientowany i lekko przestraszony.
- Ale...
Zanim dokończyła zakryłem łapami oczy i uszy.
- Wiem, że to dziwne. - Powiedziałem . - Tak, moje zachowanie. Ale właśnie zrobiłem coś czego nie powinienem.
Taravia popatrzyła się na mnie dziwacznie.
- Ale nic nie zrobiłeś. - Przewróciła oczami.
Nagle usłyszeliśmy wielki krzyk. Krzyk Cheroke!
- CO to było???? - Wstałem i zacząłem nasłuchiwać.
- Cheroke jest w niebezpieczeństwie!!!! - Krzyknęła i zaczęła biec.
Szybko wyruszyłem za nią. Biegła krętą, wąską ścieżką. Tam nigdy nie byłem! Co ona robi?
- Po co za mną biegniesz? Poradzę sobie. - Zatrzymała się nagle i położyła uszy po sobie.
- Chcę Ci pomóc. Wiem, że sobie poradzisz. Ale może tego czegoś co ją atakuje jest więcej?? - Powiedziałem i spoważniałem .
- Okej, chodź, ale nie będę czekać na ciebie. - Mruknęła i wskoczyła na drzewo.
Będzie szybciej jak wzlecę w powietrze.
Rozwinąłem skrzydła i wzleciałem wysoko w górę. Zabrałem Taravię i szybko znaleźliśmy się na miejscu. Cheroke i Eskander byli otoczeni grupą jakichś innych wilków. Wylądowaliśmy i od razu rzuciłem się na największego . Przewrócił się a ja zacząłem go gryźć.
Walka była krótka. Od razu skoczyłem na kolejnego, który padł od razu. Było ich 4.
- Cheroke, nic ci nie jest? - Zapytaliśmy w tym samym czasie.
Popatrzyłem się na Taravię, a ona na mnie.
- Nie, nic. Eskander, chodź do domu. Dojdziemy. - Uśmiechnęła się Cheroke. Zniknęli. Totalnie! Rozpłynęli się.
- Ah, te szczeniaki. - Westchnąłem.
- Chodź, przejdziemy się. - Powiedziała wadera.
Zatrzymaliśmy się przy jeziorze. Akurat był zachód słońca. Może to odpowiednia chwila? Jakoś przez ten dzień zdobyłem odwagę. Usiedliśmy na kamieniu. Obok siebie. Westchnąłem i zacząłem :
- Taravia?
- Hm?
- No bo wiesz... Tak sobie myślałem... Że może... Zostałabyś moją partnerką? - Zapytałem niepewnie.
Taravia skamieniała. Spojrzała na mnie i....

Taravia? 
Nie wiem czy o to chodziło xD

Nowa wadera - Lunja!


http://plaguedog.deviantart.com

If you don't like a weather, wait a minute

Imię: Lunja
Pseudonim: Lun
Wiek: 3 lata
Płeć: Wadera
Charakter: Lunja jest bardzo tajemnicza, ale również przyjacielska.  Wychowała się w Angli, przez co często w sowich wypowiedziach wtrąca zagraniczne słówka. Jeśli się zakocha to na amen. Nie zadzieraj z nią, bo najprawdopodobniej skończysz przykuty do ziemi z jej kłami przy karku. Jednak jeśli to jej przyjaciel z nią zadrze czasami odpuszcza.
Wygląd: Lun jest bardzo chuda, nawet jeśli dużo zje. Ogólnie jest czerwona, jak dużo wilków z jej dawnego stada. Jedynie czarne skrzydła wyróżniały ją z tłumu. Ma piękne niebieskie oczy
Stanowisko: Wojownik
Specjalizacja: łucznictwo, szybkie latanie, zwinność
Rasa: Wilk Nocy
Żywioły: ogień, ciemność, woda
Moce: Związane z żywiołem: włada nad ogniem, może w dowolnym momencie zmienić dzień w noc i noc w dzień, 
NIE związane z żywiołem: potrafi ukryć skrzydła, zmienia się w człowieka.
Rodzina: nie posiada rodziny w tej Watasze.
Partner: szuka, szuka, ale i tak nikt jej nie zechce
Potomstwo: marzy o szczeniakach, ale nie ma :'(
Historia: Nikomu nie zdradza swojej przeszłości z dawnej watahy. Nikt nie wie, jaki błąd popełniła w przeszłości. Nikomu nie powie, z kim się przyjaźniła. Po tamtych sekretnych wydarzeniach w watasze Lunji, wybuchła wojna. Dziewczyna uchroniła się jedynie ucieczką. Podczas długiej wędrówki, natrafiła na alfę tutejszej watahy i po wahaniach, które trwały około dwóch tygodni dołączyła.
Przedmioty: Łuk i strzały.
Właściciel: Pepsisia
Inne zdjęcia: 
Gdy była młoda:   <KLIK>
Podczas lotu:   <KLIK>
Podczas burzy:   <KLIK>
Kiedy ukryje skrzydła:   <KLIK>
Pod wpływem żywiołu:   <KLIK>     <KLIK>
Jako całkiem młody szczeniak:   <KLIK>
Z przyjacielem z przeszłości:   <KLIK>
Wskazówka a'propos przeszłości:   <KLIK>
W trakcie ukrywania skrzydeł:   <KLIK>

Od Taravii CD. Zero

Spojrzałam na niego spode łba. Parsknęłam śmiechem, ale zaraz spoważniałam, lustrując go wzrokiem. Klasycznie, kiedy tylko spojrzałam w oczy Zero, ten odwracał wzrok i błądził nim wszędzie, byleby nie patrzeć się w moje oczy.
- Żartujesz? - syknęłam. - Wataha upada. Wilki zaniedbują swoje obowiązki, łamią zasady. Nikt nie dołącza, a wielu będę zmuszona wyrzucić. Jak myślisz, mogę mieć czas na miłość?
Spojrzałam na wzburzoną taflę wody. Odbijał się w nim mój wizerunek. Wizerunek stwardniałej i sarkastycznej wadery, która tak naprawdę nie umie połapać się we własnych myślach. Ruszyłam łapą, trącając kamyk, który z pluskiem wpadł do wody, rozmywając obraz. Wstałam, wzdychając w duchu. Dlaczego jestem tym, kim jestem? Dlaczego nie umiem zapanować nad watahą? Dlaczego w ogóle zostałam alfą?!
Mała łza zawirowała w moim oku i spłynęła po moim pysku, po chwili wpadając do rzeki i ginąc w otchłani, pchany przez nurt. Zero spojrzał na mnie, lekko zdziwiony, a ja pospiesznie otarłam ślad po łzie łapą.
- Coś się stało? - zapytał, jakby zaniepokojony.
Psia krew, że też teraz wzięło mnie na przemyślenia...
- Nic. Po prostu... Nie, nic. - zacisnęłam zęby, żeby nie wypaplać niepotrzebnych rzeczy. Nie chciałam martwić go problemami watahy, w końcu to sprawy tylko moje i Serafiny.
Przyglądał mi się, jakby coś przeczuwając.
- Co się tak gapisz?! - zbeształam go, na powrót przybierając stwardniałą maskę. Po łzie nie było już śladu.
Zero, zmieszany, odwrócił wzrok. Miałam wrażenie, że przez chwilę na jego pysk wlał się rumieniec. Lecz było to zbyt szybkie, żebym mogła być pewna.
- Przejdziemy się? - zapytałam, nie mając pomysłu co alej robić.
- Dobrze, chodźmy.
Ruszyliśmy, idąc obok siebie, ale nie odzywając się. Zero najwyraźniej był zdezorientowany, a mi było głupio. Mimo to nie chciałam dać po sobie tego poznać, więc odezwałam się w końcu, jak gdyby nigdy nic.
- No to jak? Tobie ktoś się podoba, a przynajmniej tak mówiłeś. A więc kto to? - zapytałam, starając się uśmiechnąć.

Zero? 
Obie wiemy o co chodzi. Rozwiń akcję :D

Od Zero Black Fire CD. Taravii

Spojrzałem na Taravię. Już po chwili też na mnie patrzyła. Z perspektywy innego wilka, było by to strasznie dziwne.
- Masz rację. - Uśmiechnąłem się.
Na jej pysku nagle pojawił się mały rumieniec. W środku, byłem na prawdę szczęśliwy. Przez chwilę nie mogłem nic z siebie wydusić. Stałem jak wryty patrząc się w oczy Taravii.
- Tooo... Gdzie teraz? - Zapytała nagle, a ja się ocknąłem.
- Nie wiem... Może... - Nie dokończyłem, bo wadera zabrała mi głos.
- Do gór Menegroth. - Wtrąciła.
Bez zastanowienia skinąłem głową. Droga nie była zbyt daleka, gdyż znajdowaliśmy się po drugiej stronie góry. Po dotarciu na miejsce usiadłem na brzegu rzeki wpatrując się w swoje odbicie. Słyszałem kroki Taravii. Usiadła obok mnie.
- I co teraz? - Zapytała.
Odwróciłem łeb w jej stronę i przez przypadek nasze nosy się zetknęły. Popatrzyłem na nią dziwnie i odskoczyłem jak poparzony.
- Przepraszam... - Powiedziałem.
Wadera przewróciła oczami.
- Nic się nie stało... - Mruknęła.
Odetchnąłem z ulgą.
- Moglibyśmy o czymś pogadać. - Powiedziałem. - Bo jak na razie jest nudno.
- Ale o czym?
- No nie wiem... A ci się ktoś podoba? Spokojnie, nie wygadam. - Puściłem do niej oko i zacząłem się śmiać.

Taravia? Brak wenus totalus xD

Od Taravii CD. Zero

Uśmiechnęłam się pod nosem, chociaż wciąż byłam lekko zdezorientowana. Spojrzałam na basiora i westchnęłam w duchu.
- Nie przesadzaj. - bąknęłam, ale przesłałam mu lekki uśmiech. - Bądź sobie jaki chcesz, i tak nigdy nie będę Cię trawić.
Szturchnęłam go żartobliwie, żeby nie wziął tego do siebie. Zaśmiał się.
Zaczęłam się rozglądać, rozkoszując się ciszą przerywaną trzepotem skrzydeł. Wokół pełno było motyli - jedne mikroskopijne, inne wielkie jak mój łeb. Od szarych do kolorowych, wszystkie piękne. Zero otworzył pysk, najwyraźniej z zamiarem powiedzenia czegoś. Nie odwróciłam się nawet, lecz łapą dałam znak, aby się przymknął. Podszedł do mnie i ukradkiem się mi przyglądał.
- A teraz patrz uważnie. - szepnął, a ja spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
O co mu chodzi?
Basior stanął na tylnych łapach i z impetem uderzył przednimi w ziemię. Na początku kompletnie go nie zrozumiałam, lecz po chwili w powietrzu zagrzmiał szum skrzydeł. Zmrużyłam oczy i odruchowo zniżyłam się na łapach. Motyle wzbiły się w powietrze energicznie machając skrzydłami. Wytworzyły wrażenie wiru, a my staliśmy w samym jego środku, rozglądając się. Otworzyłam pysk z zaskoczenia, fascynacji i zachwytu. Motylów była cała masa. Setki, tysiące, a może i miliony? Wydawać by się mogło, że ich lot nie ma końca.
- Piękne. - wyszeptałam, bo tylko na to mogłam się zdobyć.
Zero skinął łbem i spojrzał na mnie, a ja odwróciłam łeb w jego kierunku.
Nasze spojrzenia spotkały się, a na mój pysk wpłynął rumieniec.

Zero? xD

Od Zero Black Fire CD. Taravii

Jak tylko na horyzoncie pojawiło się jezioro, do głowy wpadła mi myśl. Nawet kusząca. Powoli zbliżyliśmy się do jeziora. Od razu do niego wskoczyłem i głęboko zanurkowałem. Taravia przerażona wskoczyła za mną. Wypłynąłem szybko, a ta się wystraszyła.
- Bu! - Krzyknąłem i zacząłem się śmiać z reakcji wadery.
- AAAAAAAA!!! Baranie!!! Wystraszyłeś mnie!!! - Warknęła.
- Zdaję sobie z tego sprawę. - Uśmiechnąłem się, lecz dalej miałem ochotę na śmiech.
- Pfff... - Mruknęła.
Podpłynąłem bliżej Taravii. Popatrzyła się na mnie dziwnie i tajemniczo. Popatrzyłem się na nią i... Ochlapałem wodą!!!
- EJ! - Krzyknęła.
- No co? Chyba nie jesteś aż tak stara, że nie umiesz się bawić, co? - Znów zacząłem się śmiać.
- Nie jestem stara. - Burknęła i ochlapała mnie wodą.
- No widzisz, jednak umiesz.
Taravia zmierzyła mnie swoim wzrokiem. Odwróciłem łeb.
- No weź, boisz się mojego wzroku? - Zapytała z sarkazmem.
- Nieee... Dlaczego? - Zapytałem zerkając na nią kątem oka.
- Bo odwracasz się?
- Odwracam się bo... Tam był motylek!
- Taaaa, jasne...
- Nie wierzysz? Znam miejsce gdzie jest pełno motylków. - Uśmiechnąłem się.
- Zachowujesz się jak jakiś potulny baranek. Kiedyś z chęcią byś takiego zabił. - Mruknęła.
- Oj, nie przesadzaj. - Powiedziałem. - Kierunek - raj motylków!!
- O jezu... - Przewróciła oczami.

*Na miejscu* 

- Łoooooooooooo!!! - Taravię zamurowało.
- Tu jest epicko, co nie? - Zapytałem.
- Noooooo...
- A wiesz dla czego cię tu przyprowadziłem?
- Bo? - Zapytała z oczekiwaniem.
- Bo chcę o coś zapytać. - Uśmiechnąłem się.
- Niby o co?
- Lubisz motylki? - Zacząłem się śmiać, a Taravia stanęła jak wryta.
- Aha, myślałam, że to będzie coś głębszego. I tak, lubię motyle. - Położyła uszy po sobie.
- Dobra... Mogę wrócić do starego siebie, wiem, że nie lubisz takich "miłych" .

Taravia? 

PS. Spokojnie xD jestem cierpliwa :D

20 lipca 2015

Od Taravii CD. Zero

Westchnęłam w głębi duszy. Zakochał się, też mi coś! Byłam wściekła. Tak, polubiłam go, a może nawet coś wię...
                                            Nie, nie, nie!    
        
Zacisnęłam oczy, a Zero spojrzał na mnie zdziwiony.
- Coś się stało? - zapytał.
- Nie. Nic. - warknęłam. Jeszcze tylko mi jego troskliwości brakuje!
Przyśpieszyłam, więc Zero zrobił to samo.
- Gdzie Ci się tak śpieszy? - zapytał.
Obrzuciłam go morderczym spojrzeniem.
- Nie Twoja sprawa. - warknęłam.
Basior, widząc jak wszystko się we mnie gotuje, zaśmiał się.
- Widzę, że ktoś wstał dziś lewą łapą! Może spróbujesz ochłodzić się w jeziorze?
Przewróciłam oczami. Nic mu do tego, którą łapą dzisiaj wstałam. Skinęłam jednak łbem. Z chęcią popluskam się w wodzie. Ruszyliśmy więc w kierunku jeziora.
- I jak tam ta Twoja partnerka? - syknęłam. Sama nie wiem czemu zadałam to pytanie. Chyba po prostu chciałam wiedzieć na czy stoję.
- Odeszła. - uśmiechnął się.
Stanęłam jak wryta. Odeszła?!
- Przecież mieliście być razem! - spojrzałam na niego, zdziwiona.
- Ale nie jesteśmy. - uśmiechnął się.
Uniosłam jedną brew. Zakochał się? W kim? Że niby...?! Przełknęłam ślinę. I do tego jest taki miły... Podejrzane. Ukradkiem spojrzałam na niego. Jeszcze nigdy nie widziałam do tak wesołego.
Doszliśmy w końcu do jeziora.

Zero? xD

PS. Przepraszam, że nie odpisywałam przez długi czas. ;-;

9 lipca 2015

Od Serafii CD Roni'ego

- Roni, sorry, że ci nie wierzyłam - powiedziałam niechętnie (nie lubię przyznawać się do błędów)
- Ale o co chodzi? - zapytał zdziwiony 
- No o Cheroke. Bo ona nie rozmawiała ze mną, bo myślała, że jeśli będzie umieć mówić to ją wyrzucę. To dlatego udawała "niemowę". 
- E tam, nie ma sprawy. 
- Naprawdę mi głupio, ale sam rozumiesz z nikim nie rozmawiała tylko z tobą.
- Zapomnijmy o tym. Może masz ochotę na małe polowanie? 
- W sumie jestem trochę głodna... no nie wiem... dobra ale nie zbyt duże.
- A co odchudzasz się? - zapytał ze śmiechem, a ja spiorunowałam go wzrokiem - Dobra, dobra, nic nie mówiłem.
Upolowaliśmy dorodną łanię. Po jedzeniu postanowiliśmy się trochę ochłodzić, ponieważ słońce prażyło niemiłosiernie. 


Roni? Brak weny ._.

8 lipca 2015

Od Zero Black Fire

Tradycyjnie chodziłem po terenach watahy. Spokojnie stawiałem każdy krok. Co chwila widziałem Taravię. Wszędzie jej pełno... Nudno się robi. Muszę coś wymyślić... Może tak teleport do świata zmarłych ? Chodź na chwilkę... Demony przestały się mnie słuchać odkąd tam nie przebywam. Tak więc zrobiłem. Po teleportacji udałem się do sali tronowej. Siedział tam mój zastępca - Viseyron.
- Witaj przyjacielu. - Powiedziałem. - Nie za dobrze Ci tutaj?
- Och, jakbym mógł... Chcieć PRZEJĄĆ WŁADZĘ nad demonami? Ty jesteś królem... - Odpowiedział, z dużym naciskiem na przejąć i władzę.
- Viseyronie, nie masz ze mną szans. Pokonać mnie tylko może jakiś super najlepszy anioł. A Ty? Demon, czyli jeden z moich podwładnych. Hahah...
- Zero... Mylisz się. - Warknął. - Mam z Tobą szanse. Chodź nie mogę używać mocy, dałeś mi z tego co pamiętam jedną. Mogę kogoś wybranego torturować na ziemi. Aż do śmierci. Brutalnie torturować... - Uśmiechnął się szyderczo.
- Myślałem, że użyłeś już ją...
- Nie... Dlaczego miałbym zrezygnować z bycia królem? - Zaśmiał się podle.
- Viseyron... Nie możesz. - Warknąłem i przygniotłem go mocą do ściany. - Jeśli spróbujesz, obiecuje Ci to, że pożałujesz!!!
Zaczął się dusić, a ja puściłem go.
- Nigdy nie odpuszczę! - Krzyknął i teleportował mnie na ziemię. Byłem gdzieś indziej niż zwykle... No nie... To koniec. Głupi wilk!
- Odpuść sobie... - Mruknął wychodząc zza drzewa.
Podbiegłem do niego i miałem zamiar rozszarpać, ale był on duchem. Nagle coś poniosło mnie do góry. Zacząłem się dusić. Odpuściło. Upadłem na ziemię.
- Tak chcesz się bawić? - Krzyknąłem.
Żadna moja moc nie działa... Co to ma znaczyć?! Nagle spadło na mnie drzewo. Wielkie, ciężkie. Stałem dalej, chodź chętnie bym się położył...
- Za mało? - Warknął Viseyron znów się ujawniając.
- Jeśli myślisz, że tak mnie zabijesz to chyba zgłupiałeś. Pokaż coś więcej!
Uśmiechnął się podle. Wzleciał w górę. Odsunąłem się i drzewo upadło na ziemię. Cofnąłem się i potknąłem o kamień. Za nim, była wbita w ziemię włócznia. Nabiłem się na nią. Warknąłem. Przebiła mnie na wylot. Wisiałem przez chwilę, gdy Vis podniósł mnie do góry i rzucił o kamień. Odbiłem się od niego. Strasznie krwawiłem, ale dałem radę.
- Taki z ciebie kozak? To czemu się nie pokażesz? - Warknąłem.
- Bo chcę zobaczyć twój ból! - Krzyknął i walnął we mnie piorun. Nic mi się nie stało. Nagle Viseyron od tyłu przygniótł mnie do ziemi. Rozciął mi patykiem skórę i... wbił do serca patyk. Na chwilę przestałem oddychać. Wstrzymałem się.
- Przestań. Wygrałeś. - Wydusiłem.
- Och nie... Jeszcze nie zdechłeś.
Udałem, że umieram. Zamknąłem oczy. Głupi wilk... Odsunął się i zaczął śpiewać piosenkę wygraną.
- Wygraaałem! Haha! Wygraaaałem!!
Wkurzyło mnie to. Otworzyłem oczy. popatrzyłem się na niego. Stał się wilkiem, bo moc ducha długo sie nie utrzymuje.


- "Coś jest nie tak, jeśli myślałeś, że możesz mnie zabić." - Powiedziałem. Podniosłem się z ziemi i na niego skoczyłem. Wgryzłem się w szyję i przegryzłem tętnicę.
- Wykrwaw się świnio! - Krzyknąłem .
Teleportowałem się do domu. Akurat przechodziła obok Taravia.
- Co ci? - Zapytała widząc moje przebite ciało w dwóch miejscach, plus krew lecąca z pyska.
- Nic... - Mruknąłem i zniknąłem w głębi jaskini.


C.D.N.

Od Verall'a

Ostatnio jestem na dłuugich wakacjach. Dawno nie widziałem watahy, więc może wrócę? Tak. Postanowiłem... Myślę, że dobrze. Czas wyruszyć w drogę. Wskoczyłem na smoka i wyruszyłem. Po drodze mijaliśmy wiele smoczych posągów. Nagle mój smok zmienił kierunek. Zaczął się dziwnie zachowywać, aż w końcu dolecieliśmy do wielkiej jaskini. Usiadł na najwyższym kamieniu. Przed nami, było urwisko a na końcu lawa. Położyłem się i siedziałem cicho. Nagle słychać było wielki ryk i z przepaści zaczął wychodzić ogromy smok.
- Leć! - Krzyknąłem do mojego i wyciągnąłem miecz. Zwierzę posłusznie wzleciało ponad chmury. Oby daleko od tego miejsca... Przystanęliśmy przy granicy jakiejś watahy. Usłyszeliśmy wielki ryk. Zza góry wyleciał ten potwór. Ogromny, straszny, a na dodatek niebezpieczny! Pogoniłem smoka i sam zacząłem biec. Jak najdalej, jak najszybciej, jak tylko mogłem. Nagle wielki huk, trzask i ziemia zadrżała. Odwróciłem się u za sobą ujrzałem wielką bestię.
- No chodź! Taki mocny jesteś? - Warknąłem.
Wyciągnąłem miecz i z lekką obawą wyruszyłem ku smokowi. Mój miecz nie wbił się głęboko. Potwór nawet nie drgnął. Wydarł się strasznie. Wiedziałem, że to mój koniec. Stanąłem dzielnie na przeciwko potwora. Otworzył paszczę i... Obudziłem się. To był sen?? Nie możliwe... Smok doleciał nawet nie zatrzymując się. Zasnąłem...


Ktoś?

Od Zero Black Fire CD - Taravii

Uśmiechnąłem się do odchodzącej wadery. Ja też jak na razie, prócz mojego brata, zaufałem tylko jej. Mogę przyznać... że zdążyłem ją polubić.
- Idziesz? - Zapytała kusząco.
Popatrzyłem się na nią.
- Nie wiem... w ogóle, po co tu przyszłaś?
- Żebyśmy znów do siebie wrócili, może też dla tego, że chcę ci powiedzieć że jestem w ciąży! - Powiedziała uradowana.
Na chwile serce mi stanęło. Moja była... ma szczeniaki. I chce... ze mną zamieszkać? O nie... Mam plany na przyszłość, i za żadne skarby do niej nie wrócę!!
- Wiesz... - Złapałem jedną łapą za kark. - Ja mam już partnerkę...
- Jak to? - Jej oczy zalały się łzami. - Ale... Co ja zrobię ze szczeniakami?
- Blisko jest wataha. Odprowadzę cię. Znajdziesz sobie kogoś. - Mruknąłem.
- A... Proszę daj mi szansę... - Zaczęła płakać.
- Już dawno temu ci dałem. Ale ty wolałaś iść do innego. Tak więc ja idę do innej. - Powiedziałem. - Wyruszamy ZARAZ.
Teraz już siedziała cicho. Ja... nie jestem gotowy na bycie tatą.

*Następnego Ranka* 


Wstałem spokojnie. Jakby nigdy nic wyszedłem z jaskini i poszedłem po Taravię.
- Cześć. Idziesz coś zjeść? - Zapytałem wesoło.
- Od kiedy Ty taki miły??
- A bo ten... Zakochałem się... - Zakryłem łapą oczy.
- Serio? - Zapytała z sarkazmem.
- No raczej... Wiem co do niej czuje... Ale dopiero teraz... coś we mnie pękło. Wcześniej to była przyjaźń. - Powiedziałem.
- Dobra, mieliśmy iść coś zjeść.
- To chodź.
Upolowaliśmy dużego jelenia. Zaczęliśmy jeść, a po jedzeniu udaliśmy się na spacer.

Taravia? xD

5 lipca 2015

Od Decimate CD Serafii

- Drzewo? Po choleerę mam szukać jakiegoś drzewa?- warknąłem, idąc przez las. Czułem czyjąś obecność, ktoś gapił się na mnie- śledził mnie. Co jakiś czas słyszałem kroki. Odwracałem się gwałtownie, lecz nikogo nie widziałem. Przypadek?
- Hej heeej...- jakiś głos... taki ponury, jakby ten ktoś miał zaraz zkonać. Ach, co ja, bzika dostaję?
Udałem, że nie zwracałem uwagi na te odgłosy. Wlepiłem swój wzrok w ścieżkę, po której idę. Schowałem kartkę do kieszeni, a chwilę później poczułem na sobie czyiś ciężar.
- Kim jesteś i co robisz na naszych terenach!?- wykrzyknęła damskim głosem tajemnicza istota.
- Decimate! Decimate z WSO! S-Serafina mnie tu przyjęła! A teraz muszę grać w jakąś grę, żeby ją znaleźć!- odpowiedziałem z bólem i łzami w oczach. Napastniczka trzymała moją prawą rękę w pysku, a nacisk się zwiększał.
- Jesteś człowiekiem!- warknęła, nadal nie puszczając mojej ręki. Mówiła trochę niewyraźnie.
- Heloooł, dziewczyno, bo ja mogę nim być!- fuknąłem, a zaskoczona wilczyca zeszła ze mnie, puszczając dłoń. Szlag by ją, teraz krew mi leci. Ten demon, czy co to tam może mnie wyczuć.
- Ale skąd wiesz o zaginięciu Serafiny?- spytała.
- To częściowo moja sprawka.- na moją twarz wdarł się niepewny uśmieszek. Prawą rękę położyłem na tylnej części szyi. Choleraa, to ta boląca!
- Zatłukę Cię, jeżeli jej nie znajdziemy!- syknęła.- Jeśli w tej chwili nie powiesz gdzie ona jestehtth...- zatkałem jej pysk. Zmieniłem się w swoją naturalną postać, a kartka bezwładnie opadła na ziemię. Bo skąd u wilka mają się wziąć kieszenie!? Ale dobra... Zacząłem nasłuchiwać. Drzewa poczęły się kołysać, a wiatr przenosił jakieś krzaczki i liście z jednego kąta w drugi. Było za cicho... 
- Em... Ae...- nie znałem jej imienia. Wadera zdjęła moją łapę ze swojego pyska i odpowiedziała:
- Taravia.- uprzedziła me pytanie.
- Dobra, to ty się zamknij... Słyszysz to?- powiedziałem szeptem. Oburzona wykrzyknęła:
- NIE, NIE SŁYSZĘ NIC! I NIE MÓW TAK DO MNIE... Co jest!?- przerwała.
- Co?- począłem się rozglądać. Niczego nie zauważyłem.
- No tamto coś!- pokazała łapą na mnie.
- Ha ha, śmieszne. Uśmiałem się.- burknąłem. Ta trzepnęła mnie w pysk i odwróciła łeb w drugą stronę.
- TO!- centralnie za mną stał ten wilk. Ten sam, który miał markerem namalowane usta. Tylko tym razem wokół niego była dziwna aura... Śmierci.
- Witaj graczu.- jego głos był taki sam, jak tamten, który mnie wcześniej wołał. Przeraziłem się lekko, lecz tego nie pokazałem.
- Masz może ochotę na krótki sen?- jego pytanie mnie zaskoczyło.
- Krótki, o co chooo...!- Taravia nie dokończyła, ponieważ stwór owinął swoją mackę na jej łapie i podniósł ją gwałtownie w górę. Miotała się, lecz to nie dawało rzadnego efektu.
- Taravia!- wrzasnąłem, widząc, że ten oblepia ją czymś czarnym... Nagle przestała się ruszać.
- Co żeś z nią zrobił! I z Serafią też!- warknąłem zdenerwowany, pokazując kły. Potwór odstawił zaklejoną Taravię w inne miejsce.
- Możesz mi mówić Łowczy.- rzucił, w ogóle nie zwracając uwagi na moje krzyki. Pewnie teraz by się uśmiechnął szyderczo, marszcząc czoło.
- Krótki sen dla urody tej pięknej pani.- powiedział spokojnym tonem.- Wiesz, nie mam zamiaru czekać, aż dojdziesz do nagrody. Zagramy w coś innego. Stawką, jest twoje życie oraz nagroda.
- Serafina?- zdziwiony popatrzyłem się w niebo, bowiem pokazało się tam oblicze Serafiny.
- A Taravia?- dodałem, pokazując na nią.
- Będzie bonusem.- sekundę później skoczył na mnie i przygwoździł mnie do ziemi. Na niebie nadal widniała Serafina, patrzyła się w coś przestraszona. Jedna z macek łowczego zaczęła się "ostrzyć". Jej koniec zrobił się wąski i szpiczasty. Wiedziałem, co chce zrobić. Poczułem się taki... Słaby. Nie mogłem się ruszyć.
- Ty draniu, miałeś nie używać magii!- Serafia przemówiła do tamtego stwora z nieba.
- Ach, to wcale nie magia, złociutka.- odpowiedział jej. Jeju, jak on potrafi mówić, skoro nie posiada twarzy!?- On tylko się boi, a to dodaje mi energii i mocy.- macka gwałtownie runęła w dół, przebijając mi łapę. Syknąłem z bólu. Dlaczego. Nie. Mogę. Się. Ruszyć!
- Co by teraz... Może brzuszek?- mruknął dziwnym tonem. No nie wierzę, wbił mi to obrzydlistwo do brzucha! Ale... jakoś nie czułem, że miałem paść.
- Dlaczego nie zdychasz?- mruknął z udawanym smutkiem w głosie.- To może... GŁÓWKA!- wykrzyknął rozwścieczony, a macka po chwili znalazła się w moim łbie. Nadal nie czułem, że mam zaraz zginąć... Chociaż czułem, że powoli ucieka ze mnie energia życiowa. Przymknąłem oczy.
- No, teraz giń... Ale dlaczego nie od razu tak mogłeś zrobić!?- kopnął mnie mocno. Usłyszałem... Bojowy wrzask? Tak... Podniosłem powieki. To Taravia! Udało jej się jakoś wyjść z tego kokonu, czy czegoś tam! Rzuciła się na nic nie spodziewającego się Łowcę. Chciałem jej pomóc... I widząc, że ona również padła na ziemię, i stwór chce zrobić jej to samo co mnie...
Wściekłem się. Moje oczy zapłonęły... Futro stało się ciemne. Poczułem się silniejszy.

Obudziłem się jakieś czas później. Taravia leżała pod drzewem, dyszała ciężko. Patrzyła się w moją stronę z przerażeniem.
- Jak ty to...?- spytała zdezorientowana.- Tutaj moce nie działają... Próbowałam i... Taka zmiana? Przecież to potężne zaklęcie...- mruczała coś pod nosem sama do siebie. Skierowałem swój wzrok na Łowcę. Jego macka była wyrwana, a ciało przebite nią jak włócznią leżało w kałuży smoły. Wstałem i na chwiejących się łapach podszedłem do Taravii.
- Chodźmy szukać Serafiny...
- Nie możemy! Po takim czymś jesteś za słaby. Ja z resztą... Też... Jestem.


Serafina? Jak tam życie?

Od Eskandera CD. Cheroke

Skrzywiłem się.
- To co robimy? - zapytałem.
- Nie wiem. - przekrzywiła łebek.
- Hmm... A może zgadywanka? - zaproponowałem.
- No dobrze, ale nie będziemy nigdzie chodzić, nie?
- Spokojnie, zostaniemy tutaj. - zaśmiałem się.
Bawiliśmy się tak jeszcze z godzinę. W końcu zrobiłem się senny. Cheroke najwyraźniej też, bo ciągle ziewała.
- Jesteś śpiący? - zapytała, przymykając oczy.
- Tak... - ziewnąłem; to jest strasznie zaraźliwe!
Naokoło było ciemno, tylko mała kulka ognia, pozostawiona przez X, oświetlała pomieszczenie. Dorośli gdzieś wyszli, więc byliśmy sami - ale nic nam nie groziło, bo byliśmy w jaskini alf, więc inne wilki by coś zauważyły.
Oczy zaczęły mi się kleić. Położyłem się obok Cheroke, która zwinęła się w kłębek. Usłyszałem tylko kroki, ale byłem za bardzo śpiący, żeby wstać.

Otworzyłem oczy, czując pod sobą liście. Nad sobą zobaczyłem zatroskaną minę braciszka.
- Śpij, mały, śpij. - szepnął i musnął mój pyszczek nosem.
Uśmiechnąłem się i zamknąłem oczy.

A później był tylko błogi sen...

KONIEC.

Od Taravii CD. Zero

- Świetnie. - przewróciłam oczami.
- Zazdrosna? - zapytał z tym swoim cholernym uśmieszkiem.
Spojrzałam na niego z oburzeniem i trzepnęłam go w łeb. Dodam, że mocno.
- Za co to?! - spojrzał na mnie, chwytając się za miejsce, w które wymierzyłam cios.
- Zazdrosna?! - prychnęłam - Że niby o Ciebie? Chyba żartujesz!
- Już się tak nie denerwuj, tylko...
- Weź się już zamknij, dobrze? - zapytałam i uśmiechnęłam się sztucznie, piorunując go wzrokiem.
Zero westchnął i spojrzał na mnie, udając znudzenie.
- Posłuchaj. - przysunęłam się do niego i przystawiłam pysk do jego ucha. - Sam powiedziałeś: "To moja była. Chyba...".
- No i? - zapytał, unosząc łeb.
Przewróciłam oczami i łapą obniżyłam jego głowę na wysokość mojego pyska. No cóż, Zero jest wyższy, nie da się ukryć.
- Mów ciszej.
- Dlaczego? - wypalił, chcąc się odsunąć, ale zatrzymałam go łapą.
- Proszę Cię o to, może być? - zapytałam, nie dając mu szans na odpowiedź. - A więc sam powiedziałeś "chyba", więc nie jesteś tego pewien. Ja w ogóle jej nie znam. A może jest szpiegiem?
- Szpiegiem? No proszę Cię, szpiegiem?
- Tak jak usłyszałeś.
- No i co w związku z tym? Masz zamiar nas śledzić?
- Nie, nie... Nie będę Cię śledzić. Tylko chciałam zwrócić na to uwagę, żebyś na to zważał. Bo... - umilkłam. - Dobra, nieważne, ja już idę. Miłego dnia.
Zaczęłam odchodzić, lecz Zero zagrodził mi drogę.
- Bo...? - uniósł brew.
Bardzo możliwe, że się zaczerwieniłam.
- Bo... - zawahałam się. Mimo wszystko nie lubię mówić takich rzeczy. - Bo Ci ufam. Jesteś na razie jedynym wilkiem z watahy, oprócz Serafiny, któremu zaufałam.
Spojrzał na mnie zdziwiony, a ja uśmiechnęłam się. Ale tym razem szczerze.
Po chwili jednak podeszła do nas ta, psia krew, partnerka Zero. Uśmiechnęła się do niego i zatrzepotała długimi rzęsami, opierając się o niego bokiem i muskając go ogonem pod pyskiem.
- To jak, Zero? - zapytała.
Warknęłam cicho i zaczęłam odchodzić.
- Zapamiętaj moje słowa, Zero. - rzuciłam na odchodnym, nawet się nie odwracając.

Zero? :D

2 lipca 2015

Od Cheroke CD Eskandera

Nie wiedziałam kto to był. Byłam lekko zdezorientowana i przestraszona, nie umiałam wydusić ani jednego słowa.
- W porządku? - zapytał Eskander
- Przecież ona nie mówi, zresztą jak bawiłeś się w chowanego z "niemową" - zapytał zdziwiony X
- Ale ona mówi i biega i liczy i czaruje! - krzyknął Eskander, a chwilę później przybiegła Serafia i Taravia.
- Co się stało? - zapytały niemal jednocześnie, X zaczął opowiadać, a stałam przestraszona. Bałam się odezwać, zresztą wszyscy byli zaskoczeni i poddenerwowani.
- Ale jak znalazła się w... - zaczęła Taravia
Wiedziałam. Zaraz odkryją, że umiem mówić, chodzić i czarować. Rozpłakałam się, a wszyscy popatrzyli na mnie zaskoczeni.
- Co się stało? - zapytał X
- No bo ja... umiem mówić... i chodzić i... -  zaczęłam dukać
- Co? - krzyknęła Taravia
- Proszę nie oddawajcie mnie, ja chce zostać z wami... - płakałam i przytuliłam się do łapy Serafii, a ona zrobiła trochę zmieszaną minę i zaśmiała się zaskoczona:
- Oddać cię? Czemu?
- Bo umiem wszystko i nie będziesz musiała mnie uczyć i mnie zostawisz - nadal płakałam
- Oczywiście, że cię nie zostawimy. Będziesz z nami mieszkać jak długo zechcesz. Nie płacz już - powiedziała łagodnie - Ale niepokoją mnie obce wilki. Pokazały się tu już kolejny raz. Powinniśmy ustawić straże.
- To co możemy się jeszcze pobawić? - zapytał Eskander
- Ja na dziś mam dosyć - odpowiedziałam

Eskander?  

1 lipca 2015

Od Zero Black Fire CD. Taravii

- A jak cię coś zaatakuje? Nie żeby mi zależało, czy coś... - Powiedziałem, drapiąc się po karku.
Akurat dotarliśmy do jej jaskini.
- Aha... Dobra, ja już idę. - Mruknęła i weszła do jaskini.
Odetchnąłem z ulgą. Pobiegłem do siebie i zasnąłem. Było ciemno ale trafiłem.

*Rano*

Obudziłem się wcześnie. Przed moją jaskinią leżał list. "Zero, wróciłam". Przestraszyłem się. Kto to napisał?!
- Tu jestem... - głos dochodził znad mojej jaskini. Siedziała na niej... Athena?
- Athena? - Byłem zdziwiony. Ona przecież nie żyje!
- Tak, to ja. - Zeszła do mnie.
Przytuliłem ją mocno. Nie wierzę! Moja par... Och, teraz to już przeszłość.
- To co robimy? - Uśmiechnęła się.
- A co chcesz?
- Wszystko. - Powiedziała i popatrzyła się na mnie kuszącym wzrokiem.
- Oj wszystkiego ci nie dam... - Uśmiechnąłem się.
- Ale ja mogę... - Powiedziała i liznęła mnie po pyszczku.
- MMmmmm...
Nagle w krzakach zobaczyłem małe, niebieskie oczy. Z ciekawością odchyliłem je a stamtąd uciekła właśnie Taravia.
- Taravia czekaj!! - Krzyknąłem i ruszyłem za nią w pogoń.
- Czego chcesz... - Nagle się zatrzymała i się o nią potknąłem. Szybko wstałem.
- Czemu uciekłaś? Nie przywitasz się?
- Nie mam zamiaru witać twoich partnerek. Nie lubię i nie będę. - Warknęła.
- Spokojnie... To nie jest moja partnerka. To moja była. Chyba... - Powiedziałem.

Taravia? ;)

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template