Wziął głęboki wdech i zaczął opowiadać:
- Kiedy się urodziłem, moi rodzice byli kochani. Zachowywałem się grzecznie, więc byli ze mnie dumni. Uczyli mnie, nie krzyczeli na mnie... Jednak po trzech miesiącach to się zmieniło, okazało się, że będę miał siostrzyczkę. Byłem uradowany tą nowiną. Rodzice natomiast... patrzyli na mnie ze smutkiem i żalem. Zdziwiło mnie to, bo wszyscy zachowywali się podobnie jak oni – byli… jakby przygnębieni. Nie wiedziałem wtedy, co się dzieje. Próbowałem to ignorować i zachowywałem się tak jak zazwyczaj. Przez 2 miesiące ignorowałem fakt, że w moim domu coś się dzieje, wykonywałem ciągle swoje czynności: budziłem się, jadłem, bawiłem się, szedłem spać. Po jakimś czasie… Wszystko zrozumiałem. Ojciec powiedział, żebym tego dnia spał na dworze, potem znowu i znowu. W końcu nadszedł koniec ciąży matki. Urodziła jednego wilczka, była to ona... niszczycielka mojego życia i mojego brata, Minori. Okazało się, że w naszej watasze jest miejsce tylko na 2 wilki w jednym miocie, trochę mało, co? Ale to prawda, mamy mało miejsca... Mieliśmy naprawdę małe tereny. Zostałem wygnany przez rodziców do lasu. Mój brat powiedział, że przyjdzie do mnie następnego dnia. Byłem w lesie jedną noc całkiem sam. Następnego ranka przyszedł Akitsu. Spacerowaliśmy, próbowaliśmy przeżyć. Minął ponad miesiąc i było nam całkiem dobrze… znaczy, dało się wytrzymać. Kiedy szliśmy koło pewnej chatki, zauważył nas myśliwy, który był poza nią. Myślał, że chcemy go zabić, więc wystraszony zaatakował pierwszy. Akitsu mnie chronił i został postrzelony, a ja musiałem uciekać. Uciekałem, ile miałem sił w łapkach. Płakałem, piszczałem... zostałem sam, lecz nagle usłyszałem głos. Nie byłem pewny, kto to mówi, lecz potem uświadomiłem sobie - mówił do mnie wiatr. A jego słowa brzmiały: ,,Mikatsu, idź za mym głosem, a znajdziesz nowy dom, znajdziesz nowych przyjaciół". Zaufałem mu. Jak się później okazało, mówił prawdę! Znalazłem Watahę Smoczego Ostrza. Przygarnęli mnie i się zajęli. No i takim sposobem trafiłem tutaj…
Przez dłuższą chwilę żadne z nas się nie odzywało. Miałam łzy w oczach. To było straszne… Dlaczego ten myśliwy był taki głupi? I dlaczego jego rodzice byli tacy okrutni? Nawet jeśli można było mieć tylko dwa szczenięcia, to nie powinno się w takim razie robić jeszcze jedno. W mojej głowie było milion myśli. Po czasie postanowiłam zabić cisze i jakoś pocieszyć Mikatsu.
- Umiesz rozmawiać z wiatrem? Wooow! - udawałam zdziwienie… nie była to dla mnie nadnaturalna rzecz, ale jakoś musiałam zacząć rozmowę.
- No - zaśmiał się lekko.
- To rzeczywiście okrutna i smutna historia… przykro mi z tego powodu. Mam jednak nadzieje, że teraz w twoim życiu będzie tylko coraz lepiej - uśmiechnęłam się lekko, nadal ze łzami w oczach.
- Też mam taką nadzieję, ale jednak nadal mnie to dopada, zwłaszcza kiedy jestem sam. Ciągle o tym myślę. Czasem uważam, że to była moja wina, że mój brat… No wiesz…
- Nawet tak nie myśl! - przerwałam półkrzykiem. - To nie była twoja wina… to nawet nie była wina tego myśliwego. To była wina nieodpowiedzialnych rodziców! Nie obwiniaj się za to, czego nie mogłeś kontrolować i powstrzymać!
At popatrzał na mnie w ciszy, nic nie mówiąc.
- Hej może…pójdziemy na wzgórza Evendim? Zapolujemy na króliki czy coś… odpoczniemy od smutków?
Mikatsu? Idziemy?