31 sierpnia 2015

Od Ashy

Powoli miałam wszystkiego dość. Nowej watahy, wilków, ukrywania swojej prawdziwej postaci. Nie wiedziałam, czy inne wilki potrafią zmieniać postać, dlatego nie miałam ni chwili wytchnienia od grubego, splątanego futra, bijącego ode mnie smrodu i pcheł. Nie chcę wyjść na wygodnicką, bo nią nie jestem, ale ciało wilczycy nie przypadło mi do gustu.
Na wschodzie niebo powoli zaczynało się mienić odcieniami różu i czerwieni, zwiastując wietrzny dzień. Spoglądając na ten blady świt instynktownie poczułam tęsknotę za nocą, jej nieprzeniknioną ciemnością i strachem, jaki budziła wśród innych wilków, wilków słońca i lata. 
Jedyną rzeczą, z której się cieszyłam był fakt, że całymi dniami przebywam na krańcach terytoriów watahy, z dala od wszystkich wesołkowatych wilczyc i basiorów, uważających się za bezlitosnych zabójców. Wcale nimi nie byli. Gdyby rzeczywiście byli pozbawieni sumienia i litości, co charakteryzuje wszystkich morderców, nie kleiliby się do trzepoczących rzęsami wader i nie wdawali się z nimi w pieszczoty. Wiem, co mówię. Znam paru zabójców. 
Stąpałam nieostrożnie po leśnej ściółce, obserwując budzące się do życia dzienne stworzenia. Choć słońce powoli wychylało się zza wschodniego horyzontu, na zachodzie gromadziły się gęste, śniegowe chmury, przesłaniające już połowę nieba. Nie miałam wątpliwości, że pierwszy dzień zimy będzie wyjątkowo mroźny. Razem z chmurami z zachodu przybył lodowaty wicher, typowy dla początków zim.
Wkrótce potem chmury zagarnęły całe niebo nie pozwalając przedrzeć się ciepłym promieniom słońca. Przesłoniły światło i niedługo potem zaczął sypać drobny, ostry śnieg. Muszę przyznać, że od zawsze lubiłam zimę. Coś w niej takiego było, że czułam, jak rośnie mi serce. Moja matka zwykła mówić, że nie ma się z czego cieszyć, gdyż wtedy nie ma plonów i wszystkie rodziny muszą żyć. Pamietam, jak stary bard straszył mnie w dniu moich piątych urodzin pytał mnie, jaką opowieść chciałabym usłyszeć. Odpowiedziałam, że mam ochotę na straszną opowieść. On jednak rozszerzył szeroko oczy i zapytał niskim, gardłowym głosem: "Co ty wiesz o strachu, mała dziewczynko? Strach przychodzi zimą, moja mała, kiedy spada śnieg na sto stóp głęboki, a z północy wyje lodowaty wiatr.  Strach przychodzi długą nocą,kiedy słońce nie wychodzi całymi latami, a dzieci rodzą się, żyją i umierają w ciemności. Wilki stają się coraz bardziej głodne, a po lasach chodzą Dzieci Nocy".
O, ironio, przeszło mi przez głowę. Pomyśleć, że teraz stałam się jedną z Dzieci Nocy.

Ruszyłam przez pierwszy śnieg, który padał coraz gęściej, aż w końcu mróz zaczął mnie szczypać w nos. Postanowiłam pobiec, by przewietrzyć futro i poczuł na skórze lodowaty wiatr. Moje łapy zaczęły się coraz szybciej poruszać, napawałam się uczuciem miękkich gałązek i zimnych liści przyprószonych śniegiem pod wrażliwymi poduszkami łap.  Przyszło mi do głowy, że to w końcu moja pierwsza zima w wilczej skórze oraz od kiedy należę do tej watahy. Na samo wspomnienie mojego nowego stada przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Nie poczułam sympatii do żadnego z tych wilków, nawet nie za dobrze poznałam alfy. Całe to stadko ćwierkało miłośnie, mimo że była zima, a zimą trzeba chronić swojej skóry, a nie spółkować. Tak, według mnie wszystko się do tego sprowadzało. Co z tego, że jakiś basior powie jakiejś wilczycy, że ją kocha całym sercem i że będą wymieniać między sobą różne czułostki, skoro wszystko sprowadza się do wiosennego spółkowania i często chorego wyścigu przekazywania swoich cech następnym pokoleniom? Kiedyś, kiedy jeszcze nie byłam Dzieckiem Nocy, miałam zupełnie inne wyobrażenie o wilkach.  Myślałam, że są istotami bezlitosnymi i skupionymi wyłącznie na dominacji i przetrwaniu swego gatunku. Jednak po dołączeniu do Watahy Smoczego Ostrza, okazało się, że są niczym nie przejmującym się stadem, zajętym miłosnym ćwierkaniem, budowaniu swojego ego i ciągłemu pytaniu: "Czy zostaniesz moją partnerką/moim partnerem?" od którego robiło mi się niedobrze.
Czasem miałam wrażenie, że jestem jedyną wilczycą, która rzeczywiście zachowuje się jak wilk. Gdyby mieli okazję mnie poznać, może by się czegoś ode mnie nauczyli, mimo że jestem tak naprawdę człowiekiem. Ale nie poznają mnie. Nie zamierzam się otwierać przed nimi.
Nagle z biegu wyrwał mnie jakiś chlupot, jakby żaba wskakiwał do strumyka. Mimo wszystko zatrzymałam się, z poczucia obowiązku strażnika. Zerknęłam w stronę, z której dobiegł mnie dźwięk i stanęłam jak wryta. W lodowatym strumieniu kąpał się człowiek. Nagi mężczyzna. Słyszałam gdzieś o grupie ludzi, zwanych morsami, którzy lubują się w lodowatej temperaturze, jednak ten człowiek nie wyglądał na typowego człowieka. Choć stał do mnie tyłem i był zanurzony po pas w wodzie, byłam w stanie zauważyć szramy na jego plecach i wiele odrapań na łopatkach. Miał dość długie, czarne włosy poszarpane w wielu miejscach i ewidentnie nieczesane od wielu dni. 
Nagle odwrócił się w moją stronę, tak że mogłam zobaczyć jego dość młodą i grubo ciosaną, choć przystojną twarz lekko zarośniętą rzadką brodą. Mój wzrok padł na pokryty ranami i bliznami tors, a także klatkę piersiową, trochę porośniętą włosami. Mój wzrok zjechał niżej, na włosy na dole brzucha i... Odwróciłam wzrok. Gdybym była w ciele człowieka, z pewnością bym się zarumieniła. Choć bycie wilkiem oduczyło mnie nieco świętoszkowatości.
Spojrzał na mnie i odruchowo się cofnęłam. Wyszedł z wody, nadal całkiem nagi i podążył w moja stronę. Wycofałam się znowu i po chwili zrobiłam kilka kroków biegu, jednak zatrzymałam się, gdy dobiegł mnie jego głos.
- Czekaj, Dziecię Nocy!
Stanęłam jak wryta. Skąd wiedział? Czy coś mnie odróżnia wyraźnie od zwykłych wilków? Odwróciłam się w jego stronę i czekałam.
- Nie jesteś zwykłym wilkiem, prawda? - spytał z krzywym uśmiechem na twarzy. - Jesteś Dzieckiem Nocy.
Zrobiłam kilka kroków w jego stronę, nieco onieśmielona jego nieskrępowaniem i nagością. Nigdy wcześniej nie widziałam nagiego mężczyzny.
- Jesteś Dzieckiem Nocy - powtórzył. - Witaj, dzika bestio.
Zerknęłam na niego podejrzliwie. Skąd on wie?
- Odsłonisz przede mną swój sekret, dzika duszo? - spytał. Miał dość dziwny sposób wysławiania się, pewnie przez to, że długo przebywał samotnie w dziczy. 
- Pokaż przede mną swoje prawdziwe oblicze, Dziecię Nocy. Widzisz, jestem twoim bratem, wiec możesz mi zaufać. Też jestem Dzieckiem Nocy. To jest moja prawdziwa postać, ukażesz swoją?
Mam się zmienić w człowieka? Ale jak? A przede wszystkim, skąd on wie, że jestem inna od reszty wilków?


Ciąg dalszy wkrótce.

29 sierpnia 2015

Od Decimate CD Serafii


Mimo zakazu Taravii, ruszyłem za nią, nie zważając na ból w brzuchu i czaszce. Chyba nie jestem najlepszy w kuśtykaniu, bo co chwila się przewracałem. Mógłbym polecieć, lecz to doszczętnie by mnie wyczerpało. Obijając się o drzewa szedłem za jej zapachem. Kiedy w końcu zatrzymała się, wykrzykując imię siostry zamurowało mnie. To Serafina, znalazła się! Łowca nic jej nie zrobił!... Kamień z serca.


- ... Jest wyczerpany przez przemianę.- usłyszałem jej ostatnie słowa. Przemiana... Jednak to prawda.

- Taravia, musimy... Decimate!- krzyknęła Serafina, widząc mnie.
- Mówiłam ci coś, ośle!- syknęła Tar, razem z drugą Alfą podbiegając do mnie.
- Nic ci nie jest?- dopytywała się, oglądając mnie szczegółowo.- Bałam się, że stracimy Cię!
- Znamy się jeden dzień... Dlaczego... Bałaś... Się?- wymruczałem, kasłając krwią. Wadera spiorunowała mnie wzrokiem, lecz po chwili jej rysy złagodniały. Widocznie nie umie się na mnie gniewać, jak miło...
- No dawaj Serku!- zaśmiała się Taravia, po czym dostała kuksa w bok. Alfa uciszyła się, jednak nadal coś mruczała pod nosem.
- Polubiłam cię... Chyba. I dziękuję, że mnie uratowałeś razem z Tar, choć to twoja wina i... Po prostu dziękuję.- uśmiechnęła się ciepło.
- Mówiłem, że ze mną jest niebezpiecznie. Nadal chcesz, żebym był w watasze?- rzuciłem nagle.
- Potrzebujemy wojowników takich jak ty.- jej rysy złagodniały.
- Twój piękny pyszczek dopełnił swego. Zostaję.- odwzajemniłem gest i zamknąłem oczy. Byłem zmęczony, wyczerpanie wzięło górę... Łeb opadł bezwładnie, a oddech zrównał się z biciem serca.

~*~

- Huh...?- mruknąłem, podnosząc powieki. Nie byłem w swojej jaskini, miałem na sobie tonę bandaży a do pakietu dostarczyli mi jeszcze mięsko i zapach Serafiny. Wstałem z trudem, lecz łapy były jak z gąbki-padłem po kilku sekundach i syknąłem z bólu. Padłem akurat na ten bok, który został najbardziej pokiereszowany.
- D-Decimate!? Obudziłeś się!?- pisnął ktoś, stojąc u wrót jaskini. Była to Serafina. Podbiegła do mnie i pomogła mi wstać.
- Aj, wybawicielu... Może całusa w podzięce?- wybełkotałem. Znów krzywo myślę! Alfa spiorunowała mnie wzrokiem.
- Przyszłam zobaczyć, jak się czujesz. Widać, że w samą porę.- popatrzyła się na mnie dziwnie.- A skoro nic ci nie jest...
- Czekaj, nie dokańczaj. Dlaczego jestem tutaj?- rzuciłem nagle, co Serafinę trochę zdezorientowało.
- Za swoje zasługi... Zostałeś Betą. A to jest twoja nowa jaskinia.- odpowiedziała.- Nawet nie wiesz, jak ja się martwiłam... Znaczy...- tłumaczyła się.
- Oj, dobra, leć już jak musisz.- mruknąłem z krzywym uśmiechem.
- To... Hej.- szepnęła, kładąc mnie na legowisku i wybiegła, oglądając się za mną w progu.
Minęło kilka dni. Siedziałem w jamie, jedząc na leżąco. Wszystko właściwie robiłem w leżącej pozycji. Odwiedzała mnie Serafina oraz Taravia. Mówiłem, żeby dały mi święty spokój, ale cóż, one chciały inaczej.
Kiedy poczułem się odrobinę lepiej, postanowiłem wyjść na zewnątrz. Zapachniało liśćmi, deszczem... Słychać było trele ptaków, lecz już nie takie radosne. Uroki jesieni. Ach, jak ten czas szybko płynie. Miałem już pobiec w stronę najbliższej łąki, kiedy zobaczyłem Roniego i Serafinę. Roni zbliżył się do niej gwałtownie i... Pocałował ją. Odszedł po chwili, a zmieszana Serafia ruszyła w stronę centrum.
Poczułem ukłucie zazdrości. Czyżbym polubił Serafinę? Ale przecież ja nie potrafię kochać, jedynie zabijać...
Nie. Muszę do niej iść.
Obróciłem się na łapie i poprułem za waderą. I co z tego, że krzaki uderzały mnie gałęziami w pysk, a ja wpadałem w dziwne rzeczy. To nie ma znaczenia, muszę iść do Alfy. Parę minut później dotarłem do jaskini Alf. Zobaczyłem ją, siedziała w kącie, mrucząc coś pod nosem.
- S-Serafino?- spytałem nieśmiało, stojąc w progu. Odwróciła się, a na jej słodki pyszczek wpełzł uśmiech.
- Widziałeś to, prawda? Ja też jestem zaskoczona...- odezwała się po chwili. Wstała i podeszła do mnie.- Problem jest w tym, że... Że ja Ciebie... Też lubię... Roniego... Również...- wybełkotała.
- Ach, wiem, że to trudne.- przytuliłem ją lekko.- Ale ja... Ja będę się cieszyć, nieważne jaką decyzję podejmiesz.- szepnąłem jej na ucho.


Serafiooo? Romantik atmosfere~

Od Decimate CD Pasmo

Cóż, patrzyła się na mnie na tyle dziwnie, żebym się przestraszył. A po tym, jak powiedziałem że nikogo nie szukam widziałem gniew oraz smutek w jej oczach. O nie, nie chcę następnej nędznej miłości! A jeżeli polubiła mnie tylko dlatego, że jestem Betą?
- Aj! Co ze mną nie tak!? Jak nie chcę miłostek to zawsze musi się jakaś trafić!- bąkałem pod nosem. Dotarłem do jaskini, walnąłem się na legowisko i zawyłem w nie głośno.
- Ehm, Decimate? Wszystko OK?- usłyszałem znajomy głos. To Zero i chyba Taravia. Rozpoznałem ją po zapachu.
- Nie, nie jest!- wydarłem się, nadal w "poduszkę". Wilki weszły do jaskini i stanęły obok mnie.
- To co się dzieje?- spytała troskliwie Taravia.
- MIŁOSNY GALIMATIAS, KURDE!- odpowiedziałem krzykiem. Wstałem z "łoża" i otrzepałem się.
- Ach, Serafina...?- zaskomlała Tar, klepiąc mnie po plecach.
- Nie, ta nowa, Pasmo.- mruknąłem.
- Och, naprawdę wpadła Ci w oko?- zaśmiał się Zero. Zerknąłem na niego wzrokiem seryjnego mordercy, po czym uciszył się.
- Raczej ja w jej. Mam nadzieję, że nie będzie siniaka.- otarłem łapą pysk.- A teraz wybaczcie, muszę się zdrzemnąć...- dodałem, wyprowadzając ich "grzecznie".
- Co za maniery...- mruczeli i odeszli gdzieś, znikając w krzakach.

THE NEXT DAY

- Hallo hallo?- co tak wcześnie, nawet piętnastej nie ma! Ah. Zwlokłem się z legowiska i popatrzyłem nieprzytomnie przed siebie.
- Czemu... Czemu, dlaczemu?- wybełkotałem.- Dlaczemu teraz?- słowa chyba mi się nie kleiły.
- Oh, przepraszam. Myślałam, że nie śpisz. Chciałam Cię zaprosić na polowanie.- wzrok przyzwyczaił się do światła. Już nie widziałem tańczących plamek.
- P-Pasmo?...- wybełkotałem coś. Mój mózg nie funkcjonuje jeszcze na tyle, żeby zrozumiał cokolwiek.
- Tak.- uśmiechnęła się leciutko i podeszła do mnie.- To jak?
- Niech ci będzie...- bąknąłem i wyszedłem ze spuszczonym łbem z jaskini. Wyglądałem jak dziecko wojny... A Pasmo podążała za mną skocznym krokiem.


Pasmo? Przepraszam, nie mam weny i czasu.

28 sierpnia 2015

Od Pasmo

Szłam jak zwykle do Wodospadu Dimrill. Słuchałam śpiewu ptaków. Nagle, jak kilka miesięcy temu, szelest w krzakach. Odwróciłam się, ale nikogo tam nie było. Niespodziewanie ktoś skoczył na mnie. I mnie ogłuszył. Podejrzewałam, że to Siwy. Ocknęłam się. Dobrze sądziłam - to był Siwy.
- Znów się spotykamy. - mówił Siwy
Nic nie odpowiedziałam. Dobrze, że miałam swój medalion z nadajnikiem. Nagle wchodzi znajomy detektyw i woła:
- Gleba!
Zakuli go w dyby i został skazany na 5 lat pozbawienia wolności.

Od Roni'ego CD. Serafii

Jedynym moim problemem był Decimate. Założę się, że też podoba mu się Serafia, a jeśli ona woli go, to nie mam powodów, aby nadal tu przebywać. Idąc w stronę lasu rozmyślałem właśnie o tym, kiedy nagle zobaczyłem białą postać.
- Cheroke?
Biała postać zbliżyła się, a wtedy byłem już pewien, że to ona.
- Skąd się tu wzięłaś?
- Przyszłam.
- Sama? Przecież Taravia ma cię pilnować.
- Nooo...
- Uciekłaś jej?
- Nie, po prostu sobie poszłam.
- Och, Cheroke! Nie wolno tak robić, chodź, idziemy do Serafii.
Wadera smętnie spuściła głowę i ruszyła za mną w stronę watahy. Nie odezwała się ani słowem przez całą drogę.

Serafina? ZERO Weny, ale coś naskrobałem 

21 sierpnia 2015

Od Serafiny CD. Roni'ego

Pocałował mnie. O matko... To prawda lubię go, ale to? Zaskoczył mnie. Mimowolnie uśmiechnęłam się, gdy odchodził.
- Ja mu się podobam - powiedziałam cicho.
Te słowa krążyły w mojej głowie. To fakt Taravia jest młodsza, a jest z Zero. Ale ja? Ja chce być wolna, niezależna, choć od dawna widzę sygnały, że podobam się Roni'emu. Nawet Taravia mi to mówiła. Nie chce być wredna, widzę, że Roni się stara, ale ja nie jestem gotowa... W sumie nie jest brzydki, ale Activ też mi się podoba... Co mam robić?
- Ooooch, muszę poradzić się Taravii - powiedziałam sama do siebie i ruszyłam wolnym krokiem w stronę watahy.

Roni?

Pierwszy strażnik - Asha!

Obrazek wygasł

Przeznaczenie zazwyczaj czeka tuż za rogiem, jakby było kieszonkowcem, dziwką albo sprzedawcą losów na loterię. Do drzwi naszego domu nigdy nie zapuka. Trzeba za nim ruszyć.

Imię: Asha
Pseudonim: Brak.
Wiek: 7 lat i 2 miesiące
Płeć: Wadera
Charakter: Tajemnicza i nieufna, raczej nie ma bratniej duszy. Podczas nielicznych rozmów odpowiada krótko i konkretnie, pyta szczegółowo i uparcie. Cechuje ją pewna determinacja i dystans, lecz nie jest negatywnie nastawiona do świata. Można ją nazwać twardo stąpającą po ziemi realistką, nie wyznającą wiary w bogów ani jakiekolwiek ideały albo uczucia. Jest trudną osobą, podczas nielicznych konfliktów zachowuje spokój, wyrachowanie i nieustępliwość.
Wygląd: Jej wilcze wcielenie posiada czarne, grube, chroniące przed zimnem futro i mocne, grube łapy, choć ma szczupłą sylwetkę. Jest solidnie umięśniona i pewna swego ciała, choć nie miała wiele czasu, by się do niego przyzwyczaić. Jej postać młodej kobiety nie jest aż tak umięśniona, za to szczupła, zwinna i dość drobna. Jako człowiek potrafi niezwykle szybko uciekać przed zagrożeniem, natomiast wilcza postać służy jej bardziej do walki.
Stanowisko: Strażnik
Specjalizacja: Nieznana.
Rasa: Wilk Nocy
Żywioły: Noc.
Moce: Jeszcze nie miała okazji dać z siebie wszystkiego, jej standardowe umiejętności ograniczają się do uzdolnień przeciętnego wilka i człowieka, takie jak bieganie, skakanie oraz polowanie. Nie lubi bawić się magią, lecz każdej nocy odczuwa jej bardzo silny wpływ. Trudno wymienić jej moce, skoro nie nawykła do ich używania i doskonalenia.
Rodzina: Wychowywała ją zwykła, chłopska rodzina, lecz nie pamięta ich imion. Nie żyło im się dostatnie z powodu ogromnych podatków i słabej jakości upraw.
Partner: Brak.
Potomstwo: Brak.
Historia: Jak już wcześniej wspomniano w dziale "rodzina", wychowała się w prostej, chłopskiej rodzinie. Żyła jak normalna chłopka, była drobną dziewczyną, lecz posiadającą niewiarygodny upór. Dlatego też chodziła na polowania do pobliskich lasów, by jej rodzina nie głodowała przez wiele tygodni, czekając na zbiory lub wypłatę właściciela ziemskiego. Pewnego razu, w wieku dwudziestu ośmiu lat wybrała się o świcie do właśnie tych lasów, trzymając kusze i sztylety w pogotowiu. Był to jej najszczęśliwszy okres w życiu, gdyż zbliżały się jej zaślubiny z wybranym przez jej rodziców chłopakiem z sąsiedniej wsi. Teraz miała się wyprowadzić do lepszego domu, zostać matką i wychować własne dzieci. Jednak w miejscu, gdzie noc ustępowała wschodzącemu słońcu, zauważyła pewną postać. Nie miała ona konturów ani głosu, jednak zdołała przekazać Ashy, że pragnie zostać jej nauczycielem. Asha nie mogła oprzeć się pokusie i podążyła za postacią.
Tego dnia stała się dzieckiem Nocy.
Odrodziła się na nowo i wychowała się wśród wilków, które są dziećmi Nocy. Dziewczyna posiadła zdolność pierwszych wilczych przodków i stała się wilczycą nocy. Gdy zakończyła swe nauki u Nocy, wilki odprowadziły ją na skraj kniei, skąd ruszyła na poszukiwania normalnego życia. W czasie wędrówki odkryła, że nie straciła ludzkiej części swej duszy i może zmieniać swą postać. Po jakimś czasie dotarła do pierwszego stada, Watahy Smoczego Ostrza. I choć nie skrywała swej ludzkiej natury, zataiła fakt o swym nauczycielu i odrodzeniu. Do dziś stara się o nim zapomnieć i wieść życie pół-wilka, pół-człowieka.
Przedmioty: ---
Właściciel: lumino
Inne zdjęcia: <KLIK>
Ocena: 0/0

20 sierpnia 2015

Rozstrzygnięcie ankiety!

Chciałabym ogłosić, że ankieta została rozstrzygnięta!
Jak już pewnie zauważyliście, wygrało ułożenie wzg. stanowisk. Zabieram się do pracy, więc niedługo będziecie mogli obejrzeć efekty mojej pracy :D

Jeśli mielibyście jakiekolwiek zastrzeżenia co do takiego ułożenia, proszę pisać! (komentarze, Gmail, Howrse, chat).

Pozdrawiam,
Taravia

19 sierpnia 2015

Od Pasmo

Był piękny i słoneczny dzień. Szłam do Wodospadu Dimrill. Szłam do wodospadu, żeby potrenować eliksiry. Usłyszałam jakiś szelest. Myślałam, że ktoś jest za mną. Znów usłyszałam. Nagle ktoś wyskoczył. Złapał mnie i przyłożył mi chusteczkę ze środkiem nasennym. Uśpił mnie. Pociągnął mnie. Nie wiedziałam gdzie jestem. Jak się obudziłam to znalazłam się w jakieś jaskini. Zobaczyłam dobrze zbudowanego basiora. Powiedział do mnie:
- Cześć, Pasmo. Nie poznajesz mnie. To ja, Siwy.
- Co?! Siwy? Myślałam, że będziesz jeszcze rok w pace.
- Zwolnili mnie za dobre sprawowanie.
Miałam ze sobą torbę z eliksirami. Miałam w niej eliksir obezwładniający przeciwnika. Był w formie proszku, więc dmuchnęłam w proszek i uciekłam. Pobiegłam do najbliższego detektywa - policjanta. Ale w tej jaskini już nikogo nie było. Obiecałam sobie, że znajdę go.

C.D.N.

18 sierpnia 2015

Od Si CD. Ayr'y

- Ummm, no dobra. - powiedziałem. Trzymałem waderę przed sobą, myślę, że mogę jej zaufać. Chyba.
- Jestem Si. - powiedziałem. - Mów mi jak chcesz. - dokończyłem. Powoli wchodziliśmy w coraz głębszy las,.
- Na co polujemy? - powiedziała Ayra.
- Może na jelenie? - odpowiedziałem.
- Może być. - powiedziała. W krzakach nie byliśmy widoczni dla stad jeleni pasących się nieświadomie na łące, więc ruszyliśmy do ataku.

Ayra?

14 sierpnia 2015

Od Ayr'y do Si

Przechadzałam się po watasze, męczyły mnie straszne myśli. Zauważyłam nowego basiora, wiec pomyślałam 'czemu nie'? Zagadam go. Basior wydawał się troszkę rozkojarzony, kiedy do niego podeszłam.
- Hej - powiedziałam miłym głosem
- Cześć - rzekł basior
Nie bardzo wiedziałam co powiedzieć i on chyba też, ale zebrało mi się na odwagę i zapytałam.
- Jestem Ayra, jak chcesz możemy pójść razem na polowanie... Co ty na to?

Si?

Od Pasmo

Poszłam do detektywa-szpiega i zapytałam:
- Wie pan, moją przyjaciółkę porwali.
- Kiedy to było?
- Z godzinę temu.
- Jak to się stało?
- Ćwiczyliśmy zaklęcia pod Wodospadem Dimrill. Nagle słyszymy coś za krzakami. Poszliśmy, ale nikogo tam nie było. Rozdzieliłyśmy się. Nagle słychać krzyk mojej przyjaciółki. Jak tam doszłam nie było nikogo. Został tylko ten list - dałam mu tę wiadomość.
- Ciekawe, Siwy to jeden z niebezpiecznych złodziei i osobą, która handluje żywym towarem.
Zdziwiłam się, że moja przyjaciółka jest w takich tarapatach.
- O której ma pani przynieść pieniądze?
- Nie wiem. Może pójdziemy w to miejsce, gdzie znalazłam ten list.
- Dobrze.
Poszliśmy. Jak doszliśmy na miejsce to znaleźliśmy następną wiadomość, a brzmiała tak:
Zostaw pieniądze o 19.00 w umówionym miejscu. 
Siwy
- Dobra, zrobimy tak; włożymy do wora fałszywe pieniądze i włożymy pluskwę oraz podsłuch wsadzimy pani do ucha. Pani pójdzie w umówione miejsce z obstawą moich kumpli.
- OK.
Zbliżała się godzina spotkania. Było wszystko gotowe. Usłyszałam w uchu głos:
- Jeśli pani mnie słyszy, proszę pomachać skrzydłem.
Pomachałam.
- Wszyscy gotowi. Zaczynamy.
Zostawiłam okup we właściwym miejscu. Odeszłam w krzaki. Nagle ktoś wyłania się za drzew. Podchodzi do miejsca gdzie był okup. Niespodziewanie usłyszeliśmy:
- Gleba.
Wszyscy wyskoczyli. Złapali rabusia. Detektyw zawołał:
- Gdzie jest przyjaciółka tej pani, Siwy?
- Nigdy jej nie znajdziecie - oparł przestępca.
- Nie mów hop.
Po 4 godzina znaleźliśmy kryjówkę Siwego. Znajdowała się w Górach Menegroth. Nagle wskoczyliśmy do jaskini i śledczy zawołał:
- Gleba! wszyscy na glebę!
Był tylko jego kumpel zwany w policyjnym świecie "Zimny".
- Pasmo, czy to ty? - zapytała koleżanka.
- Tak. To ja - odparłam.
- Wiesz jak się bałam?
- Czuję to.
Potem powróciłyśmy do domów. Siwy za porwanie i szantaż został skazany na 5 lat pozbawienia wolności. Zimny za współudział w porwaniu i szantażu został skazany na 2 lata pozbawienia wolności.

Od Pasmo

Był ciepły i słoneczny dzień. Szłam właśnie nad Zatokę Błękitnych Mgieł. Po drodze napotkałam miłość swojego życia. To był dobrze zbudowany, wysoki basior. Podszedł do mnie i powiedział:
- Cześć. Jak masz na imię?
- Cześć, Pasmo, a ty?
- Decimate - odrzekł przystojniak i dodał - Zobaczyłem jak idziesz. Gdzie idziesz ślicznotko?
Zarumieniłam się. Chyba podobam się mu.
- Do wodospadu Drimrill. Pójdziesz ze mną? - zaproponowałam.
- Dobrze. Mogę iść, choć obowiązki Bety wzywają. - odpowiedział. Coraz bardziej mi się podoba.
Więc poszliśmy. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Powiedział mi o Serafinie... Mam konkurentkę?
- ... Choć na obecną chwilę nikogo nie szukam. - skończył mówić. To zdanie zasmuciło mnie.
- Co ci? Posmutniałaś. - zauważył.
- Nie, nic .- mruknęłam.
- Ja muszę się zbierać. Serafina pewnie się niecierpliwi. - rzucił nagle i odszedł.

Decimate?

Od Pasmo

Był piękny i słoneczny dzień. Ptaszki śpiewają. Wybrałam się z przyjaciółką do Wodospadu Dimrill, żeby trochę potrenować magię. Znamy się od szczenięcych lat. Władaliśmy tym samym żywiołem (powietrzem). Trenowaliśmy jedno z trudniejszych zaklęć. To było połączenie wielu zaklęć w jednym. Najpierw trzeba było wyczarować magiczny krąg. Następnie unieść się, później wyczarować 4 kule powietrza. Rzucić w przeciwnika wszystkimi kulami jednocześnie. Przeciwnik jest umieszczony w kopule antymagicznej i nie może się wydostać. Jedynie po opuszczeniu przez wilka, który rzucił zaklęcie, przeciwnik może się wydostać. Właśnie moja przyjaciółka miała być rzucającą zaklęcie, a ja miałam być wrogiem. Udało jej się. Potem była zmiana. Mi też się udało. I tak po kilka razy. Nagle poruszyło się coś zza krzaków. Moja przyjaciółka zapytała:
- Pasmo, co to?
- Nie wiem.
Zza krzaków jakieś ciało przeleciało. Pofrunęliśmy właśnie w to miejsce. Nikogo tam nie było.
Coś było za nami. Jakby ich było więcej. Rozdzieliłyśmy się w dwie strony. Nagle krzyknęła:
- Pasmo, ratuj!
Szybko pofrunęłam w to miejsce skąd usłyszałam głos przyjaciółki, ale jej tam nie było. Szukałam jakieś wskazówki. Znalazłam tylko... list.
Nie bój się o swoją koleżankę. Jest cała... na razie. Przygotuj 500000 L. Zostaw okup w zagłębieniu Gondolin. Bez żadnych świadków. 
Siwy
Zaskoczyłam się tym zdarzeniem. Moją jedyna przyjaciółkę uprowadzili. Nie wiem skąd mam wziąć taką kwotę.

C.D.N.

13 sierpnia 2015

Od Pasmo

Wadera opłakiwała ją bardzo długo. Poszła do Miejsca
Modlitwy. Codziennie chodziła w to miejsce, żeby pomodlić się o wieczny odpoczynek swojej córki. Jak wracała do jaskini napotkała swojego przyjaciela. Opowiedziała mu o zmarciu swojej jedynej córki. Rozmawiali, aż do jej jaskini. Pożegnali się i każdy poszedł w swoją stronę.
Wieczorem matka poszła tam, gdzie jej córka spotkała duszę ojca. Skąd ona to wiedziała? To proste. Wilczyca może cofnąć się w czasie. Zobaczyła jak jej córka rozmawia z ojcem. Potem ujrzała, że zza krzaków wyłania się jakiś wilk. Usłyszała, że ojciec woła:
- "Uciekaj stąd! Uciekaj'!"
Potem pobiegła za córką. Widziała na własne wilcze oczy, jak jej córka umiera. Następnie zobaczyła, jak ona ją znalazła. Wróciła do teraźniejszości. Ujrzała jak zza krzewów wyłania się jakaś dusza. Okazała się, że to jest jej córka.

Przetarła oczy i nie mogła uwierzyć, że to jej córa. Zapytała:
- Czy to ty?
- Tak, to ja, mamo.
Wilczyca zaczęła płakać. Córka ją pocieszała;
- Nie płacz,mamo. Będę zawsze przy tobie, ale w innej postaci.
- Obiecujesz, że nigdy mnie nie opuścisz?
- Tak, obiecuję - odrzekła córa.
Nagle za drzewa wyłania się jakaś inna dusza. To był mąż wadery.
- Mężuniu, to ty?-zapytała.
- Tak, we własnej osobie, żonko.
Niestety, było już bardzo późno. Wadera musiała iść spać, bo była bardzo śpiąca, ale obiecała, że jutro przyjdzie. Nie zauważyła, że przed nią była rzeka Valar. Utopiła się. Jej dusza poszła następnego dnia do rodziny i nie mogli uwierzyć, że to ona. Teraz ta rodzina żyje długo i szczęśliwie.

KONIEC :)

12 sierpnia 2015

Od Pasmo

Była ciemna i deszczowa noc, blisko Źródła Isildur. Podczas, gdy świecił blask księżyca, pojawia się teatr światła i cienia. Tańczą i rozrabiają. Zza drzew wyłaniają się dusze zmarłych wilków.
Nagle zjawia się jakaś wadera. Wyje do światła księżyca. Odwraca się. Patrzy, a tam dusza ojca. Podchodzi do niego i mówi:
- Ojcze?
- Tak, we własnej, wilczej osobie.
- Wiesz, jak się za Tobą stęskniłam?
- Wiem, byłem cały czas przy Tobie w niewidzialnej osobie.
- Nie wierzę! - odrzekła wilczyca.
Niespodziewanie słyszą jakiś szmer w krzakach. Patrzą, a tam bogini śmierci - Serir.
- Uciekaj stąd! - woła ojciec wadery. - Uciekaj!
Nie pożegnała się z ojcem. Była już za krzakami. Nie dobiegła do domu, padła. Jej matka wszędzie ją szukała, aż znalazła ją koło Rzeki Valar. Nie oddychała. Jej matka opłakiwała jej śmierć, bo to była jej jedyna córka.

C.D.N.

Od Sheedana

Po tym, jak moja siostrzyczka została odkryta, byłem z nią bardzo zżyty. Codziennie rozmawialiśmy ze sobą, opowiadaliśmy o swoim dzieciństwie i nawet mieszkaliśmy w tej samej jaskini. Ale były takie dni, kiedy naprawdę byliśmy blisko siebie. To był właśnie taki dzień.
Czarne chmury i grzmoty od rana. Czy to już koniec? Nie. Kolejne błyskawice.
- Lea? Jesteś tu?
- Jestem, mój braciszku.
- Czy boisz się burz?
- Niektóre nie są warte strachu, lecz śmiechu, ale ta burza budzi we mnie niepokój.
- Tak samo jak ja, Lea, tak samo jak ja.
- Ten dzień przypomina mi ten sam, kiedy mnie zabrano od ciebie.
- Jesteś głodna? Mógłbym upolować dla ciebie zająca.
- Dziękuję, zostanę tu.
- Dobrze. Pójdę teraz, a ty się nie bój. - I poszedłem. Ale w połowie coś mnie zatrzymało. Przeszywający ból. Błysk i krzyk. Lea!
- Siostrzyczko!
- Sheedan! Pomóż mi!!!! - Słyszałem jak krzyczała. Biegłem najszybciej, jak tylko mogłem. Lecz gdy przybiegłem, zastałem tylko... list?


Sheedanie,
Straciłeś po raz drugi swoją siostrę. Teraz, gdy ją odnajdziesz, zastanie cię niemiła niespodzianka....
*Wilcza łapa*

- Nie, nie, NIE!!!! - Wrzeszczałem na całą watahę. - Lea! Gdzie jesteś! Co ja zrobiłem?!!?! - Zalałem się łzami. Nigdy nie byłem aż tak wkurzony. Zacząłem jej szukać.
Stało się to, co by było spodziewane, znalazłem ją za jaskinią. Martwą. Ale nigdzie nie było śladów siniaków czy ran. O nie. Moja siostrzyczka. Nie, nie, NIE!!!!!!

Nowa wadera - Pasmo!!


autor nieznany

Wierzyć w siebie, nie poddawać się. 

Imię: Pasmo 
Pseudonim: Szpieg 
Wiek: 4 lata i 4 miesiące 
Płeć: Wadera 
Charakter: To cicha samica. Ona jest bardzo przyjazna. Wie czego chce. Pasmo jest sprytna. Jest bardzo inteligentna. 
Wygląd: To zgrabna wadera. Ma sierść biało-czarną. Posiada białe oczy. Ma piękne, duże skrzydła i ogon. Długie łapy ozdabiają jej tułów. 
Stanowisko: szpieg 
Specjalizacja: bieganie, latanie 
Rasa: Wilk Powietrza 
Żywioły: Powietrze 
Moce: 
~ rzucanie uroków, 
~ czytanie w myślach, 
~ opanowanie żywiołu powietrza, 
~ moce krystaliczne, 
~ moc uzdrowienia, 
~ lewitacja. 
Rodzina: Nie pamięta jej. 
Partner: brak 
Potomstwo: brak 
Historia: Rodzina ją zostawiła jak miała 5 miesięcy. Nie miała żadnego rodzeństwa. Dorastała samotnie. 
Przedmioty: brak 
Właściciel: asia678


Od Serafii do Decimate

Widziałam jak Decimate walczy z Łowczym. Był dzielny, lecz demon był silniejszy. Jednym ciosem przebił łapę basiora, potem trafił w brzuch, na koniec zostawił sobie głowę. Chciał, żeby Decimate cierpiał, chciał widzieć jego strach, jego ból. Zamknęłam oczy nie chciałam widzieć jak umiera. Nagle usłyszałam uderzenie - ktoś chyba trafił potwora, bo obraz zniknął. Magiczne lustro nie działało. Nie wiedziałam kto trafił potwora, ale nie wiedziałam też czy Decimate przeżył. Mimo, że był irytującym, sarkastycznym wilkiem, polubiłam go. Chyba przez to, że trochę przypominał mnie. 
- Nie mogę tu tak siedzieć - powiedziałam cicho - Musze sama się wydostać! 
Ale jak?! Nie ma tu najmniejszej szczeliny, chyba, że spróbuję wydrapać dziurę w ścianie (pomysł iście genialny, ale przypominam, że ściana przypomina drewno i liście). 

Męczyłam się z nią jakieś 20-30 minut. W końcu zrobiłam maleńką dziurę, niestety taką, że zmieścił mi się tylko pazur... Nagle mnie olśniło. Wewnętrzna warstwa była pokryta magioodporną mazią, lecz z zewnątrz jej nie było. Kamień spadł mi z serca. Nareszcie mogłam użyć magii. Wypaliłam większy otwór i wydostałam się jak najszybciej. Popatrzyłam na wiezienie, przypominało zwykłe drzewo. Nikt nie spodziewał się, że w środku będzie pułapka. 

Biegłam przez las, cały czas słyszałam dziwne dzięki, wycia i przeraźliwe krzyki. Szukałam miejsca walki. 
- Aaaa! Wszystko tu wygląd tak samo! - krzyczałam
- Serafia to ty?? - usłyszałam głos Taravii 
- Tara?! To ty? - krzyknęłam na cały głos - Jak dobrze cię widzieć! Martwiłam się o ciebie, nic ci się nie stało? Widziałam jak dzielnie walczyłaś. 
- Nie, nic, Decimate jest w gorszym stanie. Jest wyczerpany przez przemianę. 

Decimate? Jak tam żyjesz? 

STANOWISKO BETY

Jako, że wyniki konkursów już zostały opublikowane, teraz pozostaje nic innego jak ustalenie Bety.

Zero Black Fire, jako, że został partnerem Taravii, zapewne niedługo obejmie stanowisko alfy, więc zrezygnował z bycia Betą.

A więc...

       Betą zostaje...

GRATULACJE! ^^

WYNIKI KONKURSÓW!

W końcu się doczekaliście! Prace były tylko dwie, więc wygrały walkowerem. Oto wyniki konkursów:

KONKURS I
(OPOWIADANIE)


PRZEWIDYWANE NAGRODY:
1. miejsce - 1 000 L, Eliksir Żywiołu, MOŻLIWOŚĆ OBJĘCIA STANOWISKA BETY
2. miejsce - 700 L, Eliksir Żywiołu, Czerwona Fiolka Czasu (nieśmiertelność)
3. miejsce - 500 L, Eliksir Mocy, Zwierzęca Bransoleta
Pozostali uczestnicy - 200 L, Eliksir Szybkości

WYNIKI:
1. miejsce - ZERO BLACK FIRE


PRACE NA KONKURS:

Od Zero Black Fire - Konkurs

Dziś wstałem dosyć wcześnie. Słońce świeciło jasno, ani jednej chmurki na niebie. Oczywiście, ktoś musiał mi ten dzień zepsuć. Do jaskini wbiegła mała Cheroke.
- Panie Zero, czy mogę u pana się schować? - Zapytała.
O takiej rannej porze bawić się w chowanego? No cóż, nigdy nie zrozumiem szczeniaków.
- Jasne, tylko nic nie powywalaj! I nie grzeb mi nigdzie. - Mruknąłem.
- Spokojnie! Schowam się za pana plecami. Dobrze?
- No okej... - Burknąłem.
Chwilę potem do mojej jaskini znów wbiegł jakiś malec. Eskander. No jak nie Cheroke to on...
- Zero, nie wiesz gdzie Cheroke?
- Nie, nie wiem.
- Ok, to cześć!
Malec zwiał. Ja spokojnie wstałem i wymaszerowałem. Coś mi się w głowie poprzewracało. Gadam ze szczeniakami, które prawie wcale nie umieją mówić. No Eskander może już coś umie... Ale słyszałem, że Cheroke jeszcze z butelki pije! Mniejsza o to. Szedłem po terenach watahy. Krajobraz naszego terenu jest piękny... Nagle wpadłem na Taravię.
- Sorry. - Mruknąłem i miałem już iść, ale wadera mnie zatrzymała.
- Zero, mam dla ciebie misję. - Powiedziała dumnie.
- Jaką? - Zapytałem z nutką podekscytowania.
- Musisz udać się do świata zmarłych.
- CO?! - Krzyknąłem przestraszony.
- Haha, wielki kozak boi się piekła? No wiesz co? Jesteś demonem śmierci. Powinno ci się udać. - Zaczęła się śmiać.
- Wiesz, że mogę nie wrócić?
- I na to liczę. - Uśmiechnęła się.
- Aha, czyli mnie nie potrzebujesz? Dlatego wysyłasz mnie do piekła? Wolę sobie żyć i poukładać życie. Nie chcę reszty życia spędzić na diabelskim tronie.
- Nie no, żartuję. - Przekręciła łeb. - To jak?
Zacząłem rozmyślać. Mam poświęcić życie za jakiegoś wilczka zza światów?
- A co mam zrobić?
- Przywrócić do żywych Youdachi'ego.
- Kto to?
- Wilk, który władał wielką mocą. Był prawie nieśmiertelny, lecz moi rodzice go zabili. Dalej nie mogę Ci zdradzić, bo to tajemnica. Nawet połowy z niej nie wiem.
Przytaknąłem Taravii i postanowiłem wykonać swoje zadanie. Lecz jeszcze przed tym, poczułem coś... Czego nigdy nie czułem. Spojrzałem w dół, i dopiero w tedy zobaczyłem, że stoję tuż obok przepaści. Przewróciłem oczami i ruszyłem na przód z przekonaniem, że wykonam zadanie. Znów ten zapach?! Co do cholery to ma być? Obróciłem się, i tam stał jakiś czarny cień. Wiatr zawiał mocniej, a drzewo za mną się obaliło. Duch zaśmiał się szyderczo.
- To twój koniec niewolniku!!!!
- Jaki niewolniku?! To ty jesteś moim poddanym diable!!! Masz mi dawać pokłony!!!!
- Hahaha! W życiu. Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć... - Śmiał się i liczył do sześciu po każdej mojej odpowiedzi.
- Jak się nazywasz?!
- Normalnie... Jeden, dwa, trzy [...]
- JAK SIĘ NAZYWASZ PYTAM!!!
- LUCYFER!
W tej chwili niebo stało się czarne. Chmury burzowe były tuż nade mną.
- Jaki Lucyfer?
- Lucyfer... Diabeł we własnej osobie. - Jego uśmieszek mroził krew w żyłach.
Nagle, stało się tak ciemno że upadłem na ziemię. Co on mi zrobi? Dostałem czymś w plecy. Nie byłem w stanie czegokolwiek powiedzieć, bo... zemdlałem z bólu.

*Obudziłem się w...* 

Obudziłem się w jakimś dziwnym miejscu. Dookoła domy, wysokie wieżowce i ...Samochód jadący wprost na mnie?!
Moje najśmielsze obawy się spełniły. Jestem w wymiarze, w którym mieszkają te dwunogi?! Szybko uciekłem z ulicy. Obejrzałem się i wbiegłem na ślepą uliczkę. Stało tam lustro. Gdy się w nie spojrzałem, zamarłem. Widzę siebie. ALE JAKO PSA?!


Wystraszyłem się na max'a. Zacząłem uciekać, biec przez ulicę, aż przewróciłem się zahaczając o jakiegoś innego psa.


Była piękna. Długowłosa... ALE CO JA MÓWIĘ? Wilk ogląda się za psami z innego wymiaru.
- Przepraszam panią... Piękną. - Powiedziałem .
- Nic się nie stało. Przystojniaku. - Uśmiechnęła się.
- Miło mi, jestem Zero Black Fire. Dla znajomych Zero. - Odwzajemniłem uśmiech.
- Nie wiesz, gdzie jest Dog World Centrum?
- Nie, bo ty swoją pięknością zasłaniasz mi cały świat.
- Och przestań... - Zarumieniła się (yhy O_o to psy się rumienią? xd) .
- A ty jak się nazywasz? - Zapytałem.
- Taravia.
Cooooooo?! Jakim cudem ona... O fuuuuu! Jak mogłem ją nazwać pięknością? Co Taravia na to? Zabije mnie. Co sobie pomyśli? "Co za debil".
- Ja... Muszę iść. - Powiedziałem i uciekłem. - Tu żyć nie będę!
Utworzyłem portal, do piekła. Tam spotkałem demony - moich jedynych przyjaciół.
- Cześć, macie tu Youdachi'ego?
- No, tak. - Powiedzieli chórem.
- To dawać mi go! - Krzyknąłem. Wszystkie demony na rozkaz zaczęły szukać wilka. Mój doradca, Feytso przyprowadził go najszybciej.
- Dziękuję Fay, a teraz WON! - Krzyknąłem i nikogo na sali nie było.
Wilk zmierzył mnie swym martwym spojrzeniem. Nie boję się go, bo nic mi tu nie zrobi.
- Youdachi, tak?
- A co? - Mruknął.
- Znasz Taravię i Serafinę. Prawda?! - Warknąłem i zacząłem chodzić wokół niego.
- Znam.
- Wiesz, że skrywając tajemnicę przed najsilniejszym demonem możesz zginąć, nigdy nie pojawiając się już w ŻADNYM świecie?
- Tak, wiem.
- Zostałeś powiadomiony o tym, że Taravia cię potrzebuje?
- Tak.
- To dobrze. Ale wyjaw mi tajemnicę którą skrywasz.
- Nie. Nie mogę tego zrobić. Przysięgałem sobie i jej rodzinie... Nikt o tym nie wie, nie może, nie będzie wiedział. - Mruknął.
- Sprzeciwiasz się mi?! - Krzyknąłem, aż świątynia zadrżała.
- Tak.
- Albo wyjawisz tajemnicę, albo zostaniesz ukarany powrotem na ziemię!!!
- Nie wyjawię. To nie twoja sprawa.
- A od kiedy my na TY? - Burknąłem i podniosłem go, trzymając za gardło.
- Przepraszam... - Wydusił z siebie.

*Po powrocie* 

- Mam go. - Powiedziałem.
- Dzięki.
- Widziałem Cię w ludzkim świecie, wiesz?
- O, na serio? - Zaczęła sarkastycznie.
- Tak.
- Dawaj...
- Powiedziałem do ciebie piękna, a ty do mnie przystojniaku. - Wzruszyłem do góry i do dołu brwiami.
Taravia przewróciła oczami i dała mi z "liścia".
- Dobra, zasada jest taka - Nie spuszczasz go z oka. Śmierć nie będzie długo czekać. Ma tu być. Jutro przyjdzie po niego Hades, więc niech szybko załatwia sprawy tutaj. Obiecałem mojemu "Ojcu", że dotrzymam słowa i wilk nie ucieknie.
- Ok, nic się nie stanie.

*Nad ranem* 

Wstałem ociężale i poszedłem coś upolować. Był to porządny jeleń. Ze smakiem go zjadłem po czym ruszyłem do jaskini Taravii. Ta stała wystraszona, a przed nią... HADES?!
- ZERO BLACK FIRE, OBIECAŁEŚ MI !!!! - Krzyknął.
- Tak, wiem... Ojcze, wybacz mi... - Ukłoniłem się.
- WYBACZAM. ALE JEŚLI NIE ZNAJDZIESZ YOUDACHI'EGO PRZED ZACHODEM SŁOŃCA, ZABIERAM JĄ . - Wskazał łapą na Taravię. Ta stała nadal w bezruchu, spoglądając na mnie prosząco i bezlitośnie.
- Nie pozwolę Ci na to. Taravia jest najgorszą karą jaką mi dasz... Wtedy i ja postaram się o odejście ze świata żywych. Do demonów też nie wrócę. Stanę się ANIOŁEM. - Warknąłem.
- Nie zrobisz tego, synu Śmierci i Cienia. Jesteś złem. Nic Cię nie obchodzi. Czyjeś marne życie także.
- Obchodzi! Nie jestem taki jak Ty!
- Jesteś. Wszystkie demony, diabły składają Ci hołd. Tylko Ja i Lucyfer, jesteśmy jedynymi "lepszymi" od ciebie.
- Ale to się zmieni. - Warknąłem. Wokół mnie i Taravii pojawiło się pole elektromagnetyczne. Była to kula, odgradzająca nas od wszystkich mocy. Nawet Hades nie jest w stanie tego zniszczyć.
- Słuchaj, Taravia. Nie to, że mi na tobie zależy, czy coś, ale nie chcę stracić alfy watahy, bo moim zdaniem królujesz lepiej niż Serafina.
- Och, na prawdę? To czemu mnie bronisz? "Taravia to najgorsza kara".
- Mniejsza o to. - Pacnąłem się w łeb. Ten pusty łeb! Youdachi jest trochę drogi stąd. Zmierza właśnie do "raju". Wiecznego życia w bogactwie. Wszyscy są alfami.
- Po co mu to? - Zapytała.
- Nie wiem, ale ty idziesz ze mną. - Powiedziałem wrzucając ją sobie na plecy.

*Znaleźliśmy go! xd* 

- Chodź tu, patałachu! - Warknąłem i złapałem za kark wilka.
- Zostaw mnie!
- Youdachi, uspokój się. - Taravia powiedziała spokojnie, a wilk się uspokoił.
- Macie jakieś sprawy, to załatwiać teraz, bo nie ma czasu. - Powiedziałem.
- No dobra. Youdachi był przyjacielem rodziny. Bliskim, wytrwałym i wiernym. Do czasu, gdy nie zjawił się twój głupi brat. Był już demonem. Youdachi spokojnie polował na zająca, a twój brat za jednym, bolesnym ciosem wbił swoje pazury w czaszkę Youdachi'ego.
- To ta tajemnica? - Zapytałem.
- Nie... Tajemnicą jest to... Że JESTEM TWOIM PRAWDZIWYM OJCEM!! Wilkiem o niezwykłej sile... Mogłem władać wszystkim. Nawet Hades oddawał mi pokłony! A twój brat zniszczył mi życie. Od tamtej pory wasza matka popadła w schizofrenię i męczyła cię - Zero. Dlatego jesteś wredny, bezlitosny i chamski. To przez demonicę Rose Angel! - Wykrzyczał jej imię.
- Skąd ty to... Na pewno nie jesteś moim ojcem! Nie znał rodziny Taravii, nie znałem ich!
- Jako szczeniak mieszkałem w jej watasze. Ale twój brat to zniszczył i teraz chcę się zemścić na...TOBIE! - Warknął.
- Ty nie masz ze mną szans!
- No jak nie... To patrz!!
Nagle pojawił się sam Hades. Wielki, czarny wilk stanął naprzeciw mnie.
- I co, łyso ci? - Warknął.
- Nie! Mi nigdy nie łyso! - Krzyknąłem i wbiłem pazury w oko Hadesa. Zaczął zwijać się bólu, aż się wykrwawił i wrócił do świata demonów. Teraz kolej na Youdachi'ego.
- Zginiesz marnie, Youdachi!! - Warknąłem i rzuciłem się na niego. Ten położył się na plecy i wystawił pazury. Mój brzuch wbił się w ostre szpony przeciwnika. Podniosłem martwo łeb. Wyszczerzyłem kły i zerknąłem ledwo na wilczycę obok.
- Przepraszam... Za wszystko. - Wydusiłem z siebie i opadłem martwy na podłogę. Youdachi'ego łączyła ze mną jakaś cząstka. Gdy ja umieram, on też. Ale z ożywieniem nie jest tak samo. Zmarł. Leżał nieprzytomny na ziemi. Jego serce rozdarło się na kawałki, a moje zostało rozszarpane. Jako duch, widziałem wszystko z góry. Taravia zaczęła płakać, ale nie ze smutku. Tylko z widoku wykrwawiającego się mordercy i pół boga. To koniec. Nie mam powodów, by wracać na ziemię. Zagadka odkryta, wszystko skończone. Ale zaraz, co ona robi? Bierze moje ciało i teleportuje się do lekarza? Tam miałem operację. Moje serce, które zamarzło 20 min temu było prawie kostką lodu. Spojrzałem w głąb mojego "nowego" serca. Były tam wady, jak i zalety. Nadal będę niezależny, wredny i chamski. Ale to, czego nigdy nie miałem to uczucia. Będę czuł potrzebę miłości... W końcu coś nowego. Nagle się obudziłem. Przerażony zeskoczyłem z łóżka.
- Gdzie ja jestem? - Zapytałem.
- W jaskini alf. Twoja jaskinia się zawaliła. Dostaniesz nową. - Mruknęła trochę weselej Taravia. - Wróciłeś do żywych!
- Widzę... Po to to? Chciałem odejść. Tak bez słowa. No cóż, spróbuję innym razem. - Uśmiechnąłem się.
- Dobra, teraz odpocznij.

~*~

KONKURS II
(RYSUNEK)


PRZEWIDYWANE NAGRODY:
1. miejsce - 1 000 L, Eliksir Żywiołu, MOŻLIWOŚĆ OBJĘCIA STANOWISKA BETY
2. miejsce - 700 L, Eliksir Żywiołu, Czerwona Fiolka Czasu (nieśmiertelność)
3. miejsce - 500 L, Eliksir Mocy, Zwierzęca Bransoleta
Pozostali uczestnicy - 200 L, Eliksir Szybkości


WYNIKI:
1. miejsce - DECIMATE


PRACE NA KONKURS:

    Decimate, KONKURS II (obr. 1)
   Decimate, KONKURS II (obr. 2)

11 sierpnia 2015

Od Roni'ego CD. Serafiny

Serafina wstała aby się napić.
- Piękna jesteś, wiesz?
Zakrztusiła się, kiedy to powiedziałem.
- Co?!
- Nikt Ci tego wcześniej nie powiedział?
- Powiedział, ale nie spodziewałam się tego od takiego basiora.
- Jakiego basiora? Starego?
- Nie, takiego, hmm... dojrzałego?
- Chyba wychodzi na to samo?
- Nie, moim zdaniem jesteś w odpowiednim wieku.
- Niby tak, dzieli nas tylko sześć lat.
Po tych słowach obróciłem się na plecy i patrzyłem na Serafinę do góry nogami.
Jej lśniące futro smagał jesienny, ciepły wiatr. Wpatrywałem się w nią, aż w końcu zauważyła mnie i podeszła. Usiadła obok i zaczęła machać ogonem. Wielokrotnie trafiała w mój pysk i wiem, że wszystko to było celowe. Pozwalałem jej na to, ale po pewnym czasie mi się znudziło. Wstałem.
- Chyba muszę już iść, obowiązki wzywają.
- Nie mów mi, że zostawiasz mnie tylko dlatego, że musisz kogoś zabić.
- Nie powiem, ale tak jest.
Widziałem, że wadera nie jest tym zachwycona, więc szybko do niej podbiegłem i ją pocałowałem w policzek. Nie widziałem jej miny, ale wiem, że to zdarzenie wywołało u niej uśmiech. Pobiegłem.

Serafino???

10 sierpnia 2015

Ogłoszenia

Chciałabym ogłosić trzy rzeczy;

Po pierwsze, postanowiłam, że pod każdym obrazkiem, filmem i rysunkiem na blogu dawać jego źródło, tj. link do strony jego autora. Jak już pewnie zauważyliście, nie chciałam Was kłopotać i sama zajęłam się głównymi - bo 'innych zdjęć' nie trzeba - zdjęciami naszych wilków - lecz od teraz, kiedy będziecie dodawać do opowiadania film lub obrazek, będziecie musieli podać jego autora (można również napisać 'autor nieznany', w przypadku braku o nim informacji).

Wszystko to dlatego, że uznałam, iż gdyby ów linków nie było, mogłoby to być nie fair wobec autorów, którzy niekoniecznie chcieliby widzieć tu swoje prace. W ten oto sposób pokazujemy, że w żaden sposób nie przywłaszczamy sobie prac.

Po drugie, stworzyłam ankietę na ułożenie wilków w zakładkach 'BASIORY' i 'WADERY'. Przy okazji zahaczy też o to zakładka 'POSTACIE'. Chodzi tu o trzy warianty (Pokażę je na przykładzie trzech wilków o przypadkowych imionach - Adea, Ciev, Valed);


  • Chronologiczny - aktualny - względem dołączenia, np.:
       
    Ciev (dołączył np. 30.05.2015r.)
    *
    Valed (dołączył np. 17.06.2015r.)
    *
    Adea (dołączyła np. 24.06.2015r.)


  • Alfabetyczny - względem pierwszej litery imienia, np.:


    A
     Adea
    B
    C
    Ciev
    ...
    V
    Valed

  • Względem hierarchii - a dokładnie stanowiska, np.:


    Alfy:
    ...
    Bety:
    ...
    Wojownicy:
    Valed,
    Ciev
    Biali Magowie:
    ...
    Czarni Magowie:
    Adea


Po trzecie, na rozstrzygnięcie konkursu będziecie musieli poczekać, ale to już niedługo. Jak już tam kiedyś wspominałam, zawiedliście nas ilością prac - może przy następnych konkursach będzie lepiej....


Pozdrawiam,
Taravia.

9 sierpnia 2015

A najwięcej opowiadań w tym miesiącu napisał...

Po raz kolejny,

Zero Black Fire! (7 opowiadań)

Gratuluję! Na Twoje konto wpływa 500 L!

Wynik troszkę spóźniony, a to wszystko przez wyjazd. Jeszcze raz przepraszamy :)

Od Taravii CD. Zero

Z uśmiechem pożegnałam się z basiorem. Czułam się dziwnie, jak jeszcze nigdy. Kiedy weszłam do jaskini, mój wzrok od razu powędrował na porozrzucane po kątach księgi do Czarnej Magii. Zdziwiona, zaczęłam rozglądać się po pokoju. Podeszłam do ksiąg i zaczęłam je zbierać z ziemi, kiedy to poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciłam się, ale nikogo nie ujrzałam. Próbowałam złapać trop owego czegoś, ale nic nie czułam. Stałam na środku jaskini, zdezorientowana i lekko przestraszona. Wyjrzałam przed jaskinię, ale jedyne, co się zmieniło, to pogoda. Wiatr wiał coraz mocniej, niebo pokryło się szarymi chmurami.
- Zanosi się na deszcz. - mruknęłam pod nosem.
Kiedy tylko skończyłam zdanie, pierwsze krople wody wylądowały na ziemi, która już po chwili była nasączona deszczem. Coś było inaczej, lecz postanowiłam to zignorować. Skryłam się w jaskini i ułożyłam wygodnie, zwijając się w kącie. Zapadła ciemność, zamknęłam oczy.

Obudziłam się nagle, wyrwana ze snu. Byłam zlana potem, wycieńczona, a moim ciałem wstrząsały dreszcze. Coś jest nie tak. Ilekroć sięgałam pamięcią wstecz, nie widziałam nic. Zasnęłam, potem była pustka. Kiedy otworzyłam oczy, wszystko zniknęło, prysło jak mydlana bańka. Spojrzałam na wyjście jaskini, połowicznie zasłonięte płachtą. Środek nocy, chłód powoli oplatał moje ciało, przez co znów zadrżałam. Za oknem unosiła się mgła, a burza szalała, zsyłając przy okazji deszcz i grad. Wiatr wiał, nosząc ze sobą najróżniejsze odłamki. Spojrzałam na półkę, która zawsze wypełniona była księgami. Teraz stała pusta. Księgi znów były porozrzucane na ziemi, a dałabym głowę, że je posprzątałam.
Zmrużyłam oczy i wstałam, znów się rozglądając. Tak jak poprzednio, ani śladu innego wilka.
- A może jednak je tak zostawiłam? - szepnęłam, wzdychając. - Przez to wszystko niczego pewna nie jestem.
- A ja tak.
Głos zabrzmiał za mną, cichy, głęboki i chrypliwy, jakby należący do starca. Dopiero teraz poczułam oddech na karku. Zdezorientowana, obróciłam się.

Tyle, że za mną nikogo nie było. Poczułam na szyi dłoń. Dłoń człowieka, a może czegoś innego. Chudą, białą, bez grama mięśni, obdartą ze skóry. Zacisnęła się, zaczynając mnie dusić. Nie poddałam się lękowi. Skoczyłam do przodu, przekręcając się i kopiąc w obcego. Niestety moje łapy trafiły w pustkę, samo powietrze, przez co zachwiałam się, ale wciąż utrzymałam równowagę, lądując lekko kilka metrów dalej. Mój wzrok wędrował po całej jaskini, lecz niczego nie zdołałam dostrzec. Wiatr wdarł się do niej, jeszcze bardziej rozrzucając ciężkie księgi. Po chwili chaosu, ściskającego gardło chaosu, wszystko ustało. Serce waliło mi jak młot, a oddech stał się szybki.

Nagle otworzyłam oczy, a nade mną stał Zero. Była noc, za oknem wciąż szalała burza, a ta sama mgła ciągle spowijała ziemię. Starałam się zapanować nad oddechem. Zero przyglądał mi się, zaniepokojony.
- Co się stało, Taravia? - zapytał z lekką troską.
- Coś... Coś tu było... - wydusiłam z siebie. - Nie, nie coś. Ktoś.
- Kto?
Opowiedziałam mu wszystko, co zapamiętałam; rozrzucone księgi, chrapliwy głos, burzę i mgłę, szalejący wiatr. I wreszcie dłoń, która ujęła mą szyję delikatnie, by wreszcie zacisnąć się na niej, nie dając mi możliwości oddechu.
- Taravia, masz gorączkę. - mruknął, biorąc łapę z mojego czoła. Dziwne, wcześniej nawet nie zauważyłam, że ją tam trzymał.
- Nie wierzysz mi? Zero, to stało się naprawdę, jestem pewna.
Widziałam, jak zacisnął zęby, a mięśnie na jego torsie napięły się.
- To musiał być sen.
- Skąd się tu wziąłeś? - zapytałam, podnosząc się i siadając.
- Usłyszałem Twój krzyk.
- Krzyk? Jaki krzyk? - spojrzałam na niego jak na kosmitę. - Ja nie krzyczałam, a poza tym, gdybym nawet krzyknęła, zapewne zleciała by się tu połowa watahy.
- Hm... - zamyślił się. - Jakby tak na to spojrzeć masz rację. Dziwne, bardzo dziwne. Może śpią?
- Mieszkasz po przeciwnej stronie. Jeśli Ty to usłyszałeś, jestem pewna, że i inni by się obudzili.
- Racja. Ale teraz się nad tym nie zastanawiajmy. - wbił pazury w ziemię, a mięśnie napięły się jeszcze bardziej.
- Zero, czy Ty coś ukrywasz? - zapytałam, unosząc brew.
Przełknął ślinę. Zwykle lepiej udawał.
- Zero. - ponagliłam go ostro. Jeśli coś wie, niech lepiej zaraz mi to powie.

Moje oczy rozszerzyły się, a w gardle urosła gula.
- Z... Ze... Zero... - wybełkotałam. Basior uniósł brew w geście zdziwienia.

Za nim, jakby spod ziemi, wyrosła dłoń, która tej nocy oplotła moją szyję. Taka sama, chuda, przerażająco biała. Wystawała teraz z ciemności, widoczna jedynie dzięki białej barwie. Odnosiłam wrażenie, jakby wisiała w powietrzu, czyhając na odpowiedni moment.

Moment, w którym będzie mogła zacisnąć się na szyi Zero, żeby już nigdy nie puścić.

Zero? Może być? :D

Od Si

Pierwszy raz przybyłem tu kilka dni wcześniej, pierwszy raz stanąłem łapami na tej ziemi, pierwszy raz zaczerpnąłem powietrza z tego klimatu. Rozpadał się deszcz, mokra grzywka zasłaniała mi oczy, więc poszedłem do swojej jaskini na oślep, powoli zacząłem się wyziębiać.
- Jeszcze kilka metrów. - mruknąłem do siebie.
Poczułem, że kropelki deszczu nie padają już na mój grzbiet. Strzepnąłem z siebie wodę i siadłem obok wejścia do jaskini, czekając na koniec deszczu. Raczej w mojej jaskini cieplej nie było. No tak, leżałem na gładkiej ziemi, zapomniałem ocieplić jaskinie. Do tego żołądek skręcał mi się z głodu. Jak ja nienawidzę deszczu. A jednak pobiegłem do najbliższej puszczy, zobaczyłem pięknego jelenia, pasł się na małej polance po środku z trzema innymi jeleniami. Wiatr sprzyjał do dobrego skradania się, chwyciłem trujący sztylet w zęby, jeleń w tej samej chwili podniósł głowę. Zaczęła się zabawa w ganianego, posłałem wreszcie sztylet dokładnie w oko zwierzęcia, padło. Podszedłem do jelenia i czekałem aż wreszcie skończy się jego życie. Wyjąłem sztylet z oka zwierzęcia i wplątałem go w ogon tak by był niewidoczny. Powlokłem resztki do jaskini i razem z resztkami posiłku wzbiłem się w powietrze, ale wpadłem na jakąś czerwono-czarną waderę. Oboje wylądowaliśmy.

Lunja?

Odchodzą!

Z przykrością informuję, że Destiny i Silver odchodzą.
Powód: Decyzja właściciela.


http://snow-body.deviantart.com

Życie jest po to by go wykorzystywać w szalony sposób.


http://safiru.deviantart.com

But now you can’t tell the false from the real. 

Powitajmy Si!

C: I'M FLUFFEH AND I KNOW IT (+speed paint) by Snow-Body
http://snow-body.deviantart.com

Będziemy na tyle silni, na ile będziemy zjednoczeni, i na tyle słabi, na ile będziemy podzieleni. 

Imię: Si
Pseudonim: Shun, Char
Wiek: 3 i 2 miesiące lata
Płeć: Basior (samiec)
Charakter: Jest on romantykiem, lecz jest bardzo nieśmiały. Czasami, gdy się go pozna, jest dość miły, lecz często używa sarkazmu. Czasem potrafi być wręcz chamski. Jeśli zdobędzie się jego zaufanie, potrafi być niezłym, lojalnym przyjacielem. Czasem ma też napady furii, w których potrafi walić łbem w kamień kilka razy. Nie umie czasem nad sobą panować.
Wygląd: Jest to biały basior z licznymi paskami na ciele, ma też bujną grzywę, która zasłania mu uszy i bardzo krótki ogon. Jest to basior chudy i wysoki, ma dziwne ubarwienie wokół oczu, nosi naszyjnik z krzyżem.
Stanowisko: Posłaniec
Specjalizacja: Atak,wspinanie się na drzewach, skakanie.
Rasa: Wilk Chaosu
Żywioły: Chaos, śmierć.
Moce: Latanie, zabójczy krzyk, stalowe pazury, spowodowanie chwilowej ślepoty, wyginanie swojego ciała w niesamowity sposób, przywoływanie duchów zmarłych.
Rodzina: Jedyny żyjący brat to Charless.
Partnerka: Zauroczyła go jedna z wader...
Potomstwo: Nie ma. Może kiedyś.
Historia: Był wilkiem samotnikiem często napadanych przez całe watahy, wpakował się w dość duże tarapaty, gdy zabił przypadkowo pewnego szczeniaka z pewnej watahy. Podróżuje między watahami, opłakiwał szczeniaka, którego zabił, posyłając sztylet bezmyślnie w krzaki, stąd jego dziwne czarne wzory u oczach. Włóczył się koło jeziora i spotkał Serafinę. Niezbyt miła rozmowa zakończyła się przyjęciem do watahy.
Przedmioty: Zatruty sztylet.
Właściciel: sonia
Inne zdjęcia: 
Jako wilkołak:   <KLIK>
Jeden z jego gorszych dni:   <KLIK>
Po walce po jednym z napadów na niego:   <KLIK>
Kiedyś jako szczeniak:   <KLIK>
Kiedy był troszkę młodszy:   <KLIK>

Powrót!

Powracamy! Od dzisiaj postaramy się poprawić stan watahy, która - nie oszukujmy się - została przez nasz zapuszczona. Proszę o przesłanie opowiadań. Już niedługo wyniki konkursu, a nie ukrywam, że trochę nas zawiedliście - Dostałyśmy zaledwie kilka prac. Popracujemy również nad aktywnością ;)

Pewnie zauważyliście również, że zmieniony został nagłówek watahy - podoba się? Za tę pracę dziękuję mojej przyjaciółce, Soni, która włożyła pracę w wygląd bloga.

Tak więc na koniec chciałabym życzyć Wam miłego wypoczynku, bo wakacje dobiegają końca (Wiem, pesymistyczne podejście, ale co ja poradzę?).
Dziękuję też za wszystko, bo wataha na początku była naprawdę świetna, lecz z czasem aktywność zmalała do takiego stopnia, że praktycznie nie funkcjonuje. Mam nadzieję, że uda nam się ją rozruszać.

Wasza alfa, Taravia.

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template