28 sierpnia 2017

Od Taiyō Dihibatan

Dziś w watasze wielki dzień. Pranie dla szczeniaków. Zatarłam łapy i wzięłam się do roboty. Jakoś trzeba ogarnąć towarzystwo.
- Zbiórka drużyno! - zakomendowałam, stając w progu jaskini szczeniaków.
Maluchy natychmiast utworzyły szereg. Co prawda był on niezbyt imponujący, bo składał się wyłącznie z Firi i Alshi, ale zapewne mogło być gorzej. Na przykład gdybym zawołała: ,,W dwuszeregu zbiórka!"
Zazwyczaj pod opieką miałam jeszcze parę szczeniąt urodzonych w watasze, gdy rodzice mieli jeszcze obawy przed zostawieniem ich samych, ale tym razem były jedynie te dwie. I dobrze, przecież tylko im miałam zrobić pranie.
- Dzisiaj robimy pranie! - zawołałam, próbując zarazić waderki swoim optymizmem.
Alshi jęknęła.
- Musimy w tym uczestniczyć?
- Nie. Ale uprzedzam, kto nie spróbuje będzie żałować.
Pokiwała głową z miną ,,tak, tak, oczywiście" po czym upewniła się:
- A kto nie chce może robić co chce?
Westchnęłam w duchu.
- Może.
Po czym ruszyłam z Firi w odpowiednią stronę.
- Jak będziesz grzeczna, to zabiorę cię nad rzekę Valar - mrugnęłam do niej.
Tak jak się spodziewałam, zachęta podziałała. Ognista Kulka szła obok mnie wesoło, to o coś pytając, to podskakując, ale nie zbaczała zbytnio z kursu i pilnowała się, jak tylko mogła. Co z tego, że tak czy siak zamierzałam zrobić pranie nad rzeką Valar. Ważne, że będzie grzeczna i dzięki temu obędzie się bez akcji ratunkowych.
Nabrałam do balii (którą niosłam przez całą drogę) trochę wody i dolałam do niej płynu do  prania
(także przytachanego przeze mnie).
- Mogę także wejść do rzeki? - zapytała mała, widząc, jak brodzę po kostki w wodzie.
- Nie trzeba. Mogę ci powiedzieć, że jest looodowata - powiedziałam, trzęsąc się, żeby zaznaczyć jak jest zimno, po czym wypchnęłam misę na brzeg. - Za to jak chcesz możesz mi pomóc wyciągnąć ten statek głębiej na ląd - zachęciłam ją, zniżając ton by brzmieć niczym udawany kapitan, gdy wypchnęłam już naczynie na mniej śliski piach. Firi zaśmiała się i pociągnęła za ,,burtę". Nie miała siły by mi jakkolwiek pomóc, nawet bardziej się zmachałam starając się jej nie ochlapać, ale niech ma radochę.
Gdy balia stała była już na stabilnym gruncie, nadal grając wilka morskiego przeszkoliłam mojego majtka co robić, by wszystko zostało porządnie uprane, po czym zabrałyśmy się do roboty, także pełnej żartów i śmiechu. Kiedy wszystko było już czyste i wyżmnięte powiesiłyśmy je na przygotowanym przeze mnie wcześniej sznurku w odpowiednim, przewiewnym miejscu.
Ruszyłyśmy w drogę powrotną, a rzeczy zostawiłyśmy, żeby wyschły. Firi zaoferowała się nieść butelkę z płynem do prania.
Szłyśmy żartując ze sobą, więc wróciłyśmy do jaskini wesołe, roześmiane. Alshi spojrzała na nas znad kartki, na której coś rysowała.
- Byłyśmy nad rzeką Valar! - oznajmiła moja towarzyszka.
- Naprawdę? - Alshi spojrzała na nas z zaskoczeniem.
- Naprawdę! I było super fajnie!
Wytarłam do sucha łapki Firi (w końcu szczenię zawsze skorzysta z okazji by się ochlapać) i wysłałam dziewczyny na obiad, a sama ległam na moje ,,robocze" posłanie. Używałam go kiedy było trzeba nocować w jaskini.
Obudziłam się dopiero późnym popołudniem. Waderki siedziały w balii, a Ognista Kulka udawała kapitana.
- Idziemy ściągać pranie - oznajmiłam bezwzględnie, a Firi przerwała zabawę i ruszyła za mną.
Zdążyło się ściemnić, zanim obładowane dotarłyśmy do jaskini. Zarządziłam wesołe prasowanie - oczywiście wciąż czuwając nad bezpieczeństwem małej.
Biała waderka wciąż zerkała na nas znad swoich zabawek, jakby uważała nasze zajęcie za o wiele ciekawsze.
Kazałam Firi wejść do poszewki, żeby nawlec ją na poduchę (poszwę, absolutnie nie Fari)*. Kiedy obie wlazłyśmy do poszew i zaczęłyśmy udawać duchy, w końcu Alshi nie wytrzymała.
- Dobra, dosyć! Też chcę robić pranie!
- Jeszcze możesz dołączyć - powiedziałam na chwilę wysuwając łeb spod powłoki i uśmiechnęłam się, rzucając w małą prześcieradłem, po czym znów schowałam się pod materiał i rzuciłam się na waderki z przerażającym okrzykiem ducha.
I właśnie w takiej sytuacji, jako trzy szamocące się pod pościelą zjawy, zobaczył nas przechodzący obok Ranzatsu. Chyba nawet nim musiał wstrząsnąć ten widok.


* 121. Porada od Taiyō: Aby prościej nawlec poszwę na kołdrę lub poduszkę należy przewrócić poszewkę na lewą stronę i zetknąć ze sobą rogi poszwy i kołdry, po czym samemu wejść do poszwy i przerzucić ją na prawą stronę , równocześnie nakładając ją na kołdrę.

Ranzatsu? Już myślałam, że będę musiała pisać do szczeniaków (; >

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template