Zazwyczaj Akky, wchodząc do swojego ulubionego pokoju przeznaczonego do zabaw, automatycznie tracił resztki samokontroli, lecz tego dnia udało mu się zachować spokój. Oczywiście do czasu, gdyż jego dzisiejsza ofiara najwyraźniej bardzo chciała wyprowadzić swojego oprawcę z równowagi i była na dobrej drodze, by rzeczywiście to osiągnąć.
Mężczyzna przyłożył podeszwę glana do policzka dziewczyny, chcąc mieć pewność, że się nie wyrwie, a on będzie mógł podliczyć ile razów powinien jej wymierzyć.
- Hm... Przerwałaś mi zabawę ze szczeniakiem, nie odpowiedziałaś na pytanie i splunęłaś prosto w twarz. Trzydzieści pięć powinno wystarczyć - szepnął do siebie, po czym zamachnął się, tworząc na plecach białowłosej pierwszą, niezbyt szeroką pręgę.
Ta jedna, czerwona rana nie miała większego znaczenia, gdyż stanie się pięknym dziełem dopiero po wykonaniu całej kary, której koniec zbliżał się z każdym kolejnym razem.
Na samym początku Akkyachi wkładał w każde uderzenie sporo siły, lecz po dłuższej chwili ciszy, przerywanej jedynie przez świst bata, przestał się kontrolować. Następne baty spadały szybko i chaotycznie na plecy oraz pośladki zielonookiej, teraz syczącej cicho z bólu. To nie satysfakcjonowało mężczyzny, pragnął słyszeć wrzaski, błagania, a nie tylko ciche, tlumione jęki.
- Masz krzyczeć, szmato! - warknął wściekle, mocniej przyciskając ciało ofiary do podłogi.
Wykręcił rękę dziewczyny na plecach, owinął białe włosy wokół nadgarstka, a następnie pociągnął z całej siły, przez co nie mogła już hamować odgłosów płynących z jej gardła, które coraz bardziej przebierały na sile.
- Tak! Zdzieraj sobie głos! Błagaj o litość, nędzna suko! - zaraz po wywarczeniu owych słów odrzucił bat na drugą stronę pokoju, bowiem doliczył się liczby trzydzieści pięć. Oczywiście, koniec kary nie oznaczał końca całego spotkania.
Przyciągnął głowę Ariene do swojego torsu, z uśmiechem obserwując grymas na jej twarzy oraz kilka niewielkich łez, swobodnie płynących po zaróżowionych policzkach.
- Mogłaś wtedy przyjść, nie ignorować mnie! Nienawidzę być ignorowanym, a ty wkurwiasz mnie coraz bardziej - pełen zawiści wzrok wbijał się bezlitośnie w zielone oczy, a kościste palce ciągnęły następne kosmyki białych loków. - Próbowałem być miły - Akky najwyraźniej nie do końca znał pojęcie tego słowa, ale według siebie naprawdę był "miły", więc w tym przypadku nie można go winić.
Dziewczyna po raz kolejny została przyciśnięta twarzą do podłogi, by czarnowłosy mógł przejechać językiem po lekko krwiawiących ranach, zlizując strugi czerwonej posoki. Ciało Ariene zadrżało lekko, może z obrzydzenia, może z zimna.
- Jestem teraz twoim Panem, rozumiesz? To czy dożyjesz jutrzejszego ranka zależy wyłącznie ode mnie, twój los jest w moich rękach i mogę z nim zrobić co tylko zechcę. Dlatego należy mi się szacunek, posłuszeństwo. Jeśli jeszcze to do ciebie nie dotarło, to spiorę cię tak, że nie będziesz mogła chodzić! - mężczyzna bez trudu podniósł ofiarę, po czym rzucił ją na łóżko, ponownie przywiązując do jego ramy.
Usiadł między rozchylonymi nogami tancerki, błądząc dłońmi po jej wrażliwej skórze, błyskawicznie reagującej na ten chłodny, władzy dotyk. Gdy kościste palce dotarły do twarzy, sprawnie zdjęły knebel, który szybko wylądował na podłodze, tak jak bielizna zielonookiej.
- Zgwacić cię czy wolisz mi obciągnąć? - zapytał spokojnie Akky, sięgając do paska od swoich spodni, uważnie patrząc na nagie ciało dziewczyny.
Ariene? (: