Stanęłam przed nim, nie do końca wiedząc co mam w takiej sytuacji uczynić. Nigdy wcześniej nie widziałam płaczącego basiora, żyłam w przekonaniu że wszyscy mają serca ze stali i nie potrafią okazywać uczuć ani emocji. Owszem, również poczułam się trochę smutno słysząc że jego ojciec nie żyje, pomimo tego iż nigdy nie widziałam go na oczy. Doskonale wiedziałam jak to jest stracić bliską osobę i wiedziałam też, jak musi się czuć mój przyjaciel. Wzięłam głęboki wdech. Wiedziałam że później będę się bić z własnymi myślami, ale coś mnie zmusiło do zrobienia tego. Zbliżyłam się do niego i przytuliłam go mocno do siebie. Teraz jego łzy spływały po moim ramieniu. Czułam się trochę lepiej, przynajmniej nie musiałam patrzeć jak bardzo boli go ta informacja. Przełknęłam ślinę i westchnęłam cicho.
- Przykro mi, Zefir. Bardzo mi przykro...- poklepałam go lekko po plecach. Nie miałam pojęcia jak mogę jeszcze mu pomóc. Chciałam sprawić by przestał płakać, ale moja głowa stała się totalnie pusta. Jakby wszystkie myśli z niej uciekły, i została tylko ta jedna - o śmierci ojca Zefira. Lecz w pewnym momencie, coś mi zaświtało.
- Pójdźmy na spacer. - puściłam go i spojrzałam w jego oczy błagalnie. Uśmiechnął się lekko, mimowolnie. Jednak ten uśmiech nie był już tak samo promienny i szczery jak zawsze. Tym razem był pozbawiony wszelkich emocji, jedynie uniesienie kącików ust aby jako tako wyglądało to na "uśmieszek". Nie zareagowałam na to, chwyciłam go za łapę i poprowadziłam w stronę wyjścia.
Zefirku?