- Przepraszam, jeżeli Cię nastraszyłem - uśmiechnąłem się ciepło, podchodząc bliżej do dość dziwnego legowiska, na którym wadera odpoczywała. Bardzo mocno, aż nienaturalnie naciągnięta gałąź, idealnie trzymająca się ziemi, jakby przykuta gwoździem.
- Nie, spokojnie - odparła cichutko, kierując na mnie oczy.
- Nazywam się Neron - podałem waderze łapę na znak powitania, równocześnie obdarowywując ją delikatnym uśmieszkiem.
- Gwendolyn - na jej pysku dostrzec można było lekko podniesiony prawy kącik ust. Nadal ciekawiło mnie, jak Gwendolyn była w stanie zrobić takie legowisko.
- Jak ty to...? - spytałem zdziwiony, wskazując łapą na wymyślne posłanie.
- A, to. To tylko magia - szepnęła, podnosząc łapki do góry. W tym samym momencie gałąź wróciła na swoje miejsce, a po legowisku nie został nawet ślad.
- Fajne - parsknąłem, nadal wpatrzony w to, co się stało.
- Chyba miałaś zrobić sobie drzemkę, ale ja chce Cię wyciągnąć na spacerek - podniosłem łapę odwróconą wewnętrzną stroną, by Gwendolyn dała się porwać na spacer.
Gwendolyn? :)