Po chwili usłyszałem cichą, przyjemną melodię, trochę za wolną jak na mojego kochanego kankanka. Poczułem łapy Sierry, owijające mi się wokół szyi...domyśliłem co to oznacza.
- Miejmy to już za sobą.- Wyszeptała z grymasem na pyszczku, a gdy wszyscy ruszyli do tańca, ułożyła głowę na moim ramieniu. Przysunęła się jeszcze bliżej, jakby do przytulasa. Cóż, w sumie to niewiele się on od tego tańca różnił. Zero zasad, ustalonych kroków czy czegokolwiek zobowiązującego. Naprawdę odprężające.
- Hej, co jest?- Nie zamierzałem ignorować tego grymasu.- Nie jestem aż taki zły do tańca.
- Nie schlebiaj sobie.- Prychnęła, nadal skrępowania.- Ciekawa jestem, ile zostało do końca.
- Tańca? Jak dla mnie to nawet miłe.- Pokierowałem ją w stronę środka parkietu.
- Łau, pierwszy raz nie depczę wszystkich po łapach.- Mruknęła ironicznie. Musnąłem nosem w jej czarne futerko.
- Daj spokój, przecież dobrze wiem, że nie o łapy tu chodzi.- Mruknąłem jej do ucha. Zacięła się na parę sekund.- Hah, wiedziałem.
Tylko co z tego, skoro nie miałem pojęcia o co mogłoby chodzić.
- Ale ty jesteś mało domyślny...- Zaśmiała się, chyba znowu grzebała mi w głowie. A może to ja znowu za głośno myślę.
- Ja? Nie znasz nikogo bardziej przenikliwego.- Zawirowaliśmy na środku sali otoczeni innymi parami.- Tyle że wadery umieją się nieźle maskować.
- Baardzo śmieszne.- Wycedziła przez zęby i spojrzała mi w twarz. - No to dawaj, spróbuj mnie ,,przeniknąć''.
Jej mina była po prostu wyzywająca, więc i kusząca zarazem. Ja miałbym nie spróbować? Pff, nie byłbym sobą.
Jej turkusowe oczy skupiały na sobie całą uwagę, widocznie odcinały się od czerni futra. Nie mogłem się skupić, kiedy te badały mnie spojrzeniem. Aż przypomniała mi się jej dusza, tak samo lazurowa i lśniąca jak księżyc. Obraz spirytystyczny i rzeczywisty nałożyły się na siebie, a ja nie mogłem ich rozdzielić. Z jej oczu zaczęła ulatywać niebieskawa mgiełka, część tego duchowego obrazu, ale dzięki temu stały się jeszcze bardziej hipnotyzujące. Przypomniała mi się nawet ta jej osobista gorycz, jaką zostawiała na języku. Nie wiem dlaczego, ale w pewnym sensie to było uzależniające. Może tak tej jeden ostatni raz...?
Płomyki rozwiały się po niebieskiej kuli, gdy liznąłem je własną duszą. Czas zwolnił, posypał się srebrny pył, przymknąłem powieki z zadowoleniem. Nawet nie zauważyłem, jak tak pochylony spróbowałem również jej warg. Tych cielesnych, tak samo prawdziwych, jak i moich. Nawet nie myślałem co robię.
Czekaj, CO?!
Obraz dusz znowu się rozwiał, a czas zaczął płynąć swoim rytmem, a ja omal nie potknąłem się o własne nogi. Lampy zapaliły się agresywnie.
- JAKIM PRAWEM ci służący mają czelność z nami tańczyć?! - Wrzasnął rudy ptasznik, kolejny stary znajomy. Ten za to nie wyglądał na zadowolonego.- To królewski bal!
Staliśmy c e n t r a l n i e na środku sali, po prostu nie dało się nas nie zauważyć. Do tego chyba skradliśmy show pajęczemu królowi. Parę uzbrojonych po zęby strażników podniosło się spod ściany żeby nas usunąć, za to nasz pijany kolega cofnął się do cienia.
Stanąłem na czterech łapach, Sierra również, pomimo zdezorientowania. Spojrzałem na nią otwartymi na przestrzał oczami.
,,Chyba pora wiać''
Sierra? Zostawmy te tłumy