- Stało się coś?
- Tak i nie, mogę wejść?
- Tak. Czy coś z Ingreed?
- Nie. Po prostu, kiedy wracałem z lasu, widziałem fungę. Żywą.
Zaśmiała się. Nerwowo, z nutką strachu.
- To niemożliwe.
- A jednak.
Obróciła na chwilę łeb, a następnie spojrzała mi prosto w oczy.
- Musisz mnie tam zaprowadzić, rozumiesz?
- Teraz?
- Idziemy.
Wyminęła mnie i wyszła na zewnątrz. Po sekundzie była całą przemoczona.
- Gdzie teraz?
- Za mną,
Truchtem zmierzałem do pobliskiego gaju. Później krajobraz się przerzedzał. Drzewa był martwe, leżały na drodze. Ciężko było coś zobaczyć. Słyszałem tylko ciągły szum wody. W końcu dotarliśmy do doliny.
Tara krzyczała.
- Musi gdzieś być! Skoro pada...
- Nie ma jej. Nie teraz. Musiała znaleźć schronienie, gdzieś.
- Najbliższa, duża jaskinia?
- Skąd mam wiedzieć. - Warknąłem. - Wracajmy, dziś nic nie zdziałamy.
Alfa zaczęła się buntować, ale w końcu udało mi się ją przekonać, do powrotu.
***
- Możesz mi łaskawie powiedzieć, gdzie mnie wywlokłeś?Prychnąłem.
- Widzę, że już nie posługujemy się formalnym językiem?
- Nie. Chcę w końcu wejść gdzieś, gdzie jest sucho i ciepło.
- Idziemy.
Jeszcze jakiś czas szliśmy przez las, kiedy moim oczom ukazała się znajoma rzeka. Bez oporu do niej wszedłem, Taravia zrobiła, to o co prosiłem bez zająknięcia.
Przeszliśmy na drugą stronę. Stanąłem i wziąłem głęboki wdech. Wyczułem sosny oraz ogień. Byliśmy już blisko. Zacząłem biec. Moja towarzyszka wydłużyła krok i zrównała się ze mną. Nagle się zatrzymałem, a ta wpadła prosto na mnie. Nadal padało. Jej złote futro było teraz niewyraźne i bardzo brudne.
- Przepraszam.
- Niezdara. Widzisz to światło? Idź, tam właśnie będzie sucho i ciepło, a ja muszę jeszcze coś zrobić.
Skinęła głową i poszła do mojej jaskini. W środku pewnie był już Leloo i rozmawiał In. Stałem i nasłuchiwałem. Są wszyscy. Spojrzałem na niebo. Przejaśniało się. Idealna pogoda na wędrówkę w góry.
Ingreed? Mało tutaj ciebie, ale masz pole do popisu.