- Nie możemy tak sobie teraz odejść, od razu wyczai, że chcemy nawiać.- Wyszeptałem jej do ucha. Przy okazji dyskretnie podpatrywałem ruchy pajęczaków, wystarczyło tylko robić to, co oni i będzie cacy.- Swoją drogą, chodziłaś kiedyś na dwóch łapach?
Jej kroki były nieporadne i lekko niepewne, nie wiedziała jak utrzymać równowagę. Ja robiłem to już tyle razy, że nie odczuwałem różnicy, może będę na tyle dobrym podparciem, że nie runiemy na środku sali w połowie tańca. Daj się tylko poprowadzić.
- Podaj łapę.- Wysunąłem swoją w jej kierunku, wierzchem do góry.- Drugą połóż mi na ramieniu.
Sierra szła za wskazówkami, a my zaczynaliśmy wyglądać, jakbyśmy wiedzieli, co właściwie robimy. Wszystkie pary ustawiły się w wielkim okręgu okalającym środek parkietu, było ich naprawdę sporo- to chyba jeden z ich ulubionych tańców. Pośród nich dostrzegłem ogromnego pająka albinosa z koroną pośród siwych, ale bujnych loków, który stał w parze z naszą starą, dobrą znajomą. Wydawała się być zachwycona.
Czy wszystkie kobiety tak reagują? Kiedy ubiorą się w balową kieckę i dostaną w ręce swojego księcia z bajki wydają się być istnym gejzerem szczęścia i słodkości. Skoro ,,to'' było dla nich szczytem spełnienia, to ja nie mam więcej pytań. Większość pajęczych dam wachlowało się po białych jak ściana twarzyczkach i chichotały zawstydzone, kiedy różowe rumieńce przebijały ich parocentymetrowe warstwy pudru. Panowie za to udawali, że nie zauważali tych ,,dyskretnych'' gestów godowych, jednak nie byli z tego powodu mniej uśmiechnięci. Wręcz przeciwnie. Dzięki tej grze, w którą najwidoczniej pograli, bawili się świetnie.
Objąłem Sierrę w pasie i przyciągnąłem ją bliżej siebie. Heh, długie nogi robiły swoje- w pionie byłem od niej o głowę wyższy.
- Coś cię śmieszy?- Uniosła jedną brew, ale nie udało jej się zamaskować stresu, jaki nastroszył jej sierść na karku.
- To nic takiego.- Jak słodko było kłamać. Do góry pofrunął tylko jeden kącik, a ja wyprostowałem się jak należy.
Biały pająk dał znak, instrumenty zagrały głośniej, a wszyscy ruszyli do tańca.
*Tak, żeby się można było wczuć trochu*
My i tak mamy łatwiej, nie wyobrażam sobie sterować naraz osioma łapami i z taką gracją sunąć po parkiecie. O ile prowadziłem, wadera nie musiała się bać o pomyłki. Jeśli da się prowadzić, nikt nawet nie zauważy, że na ich bal wtargnęli nie-pajęczy goście.
Szerokie uszy nasłuchiwały muzyki, łapy próbowały iść za jej rozkazami. To było nawet przyjemne, być w takiej harmonii z dźwiękami. Mogło się zdawać, że wszyscy tu tańczący stali się jej nieodłączną częścią. Jak marionetki, robiące dokładnie to, co słyszą spod strun i klawiszy instrumentów. Ja mogłem się zadowolić jedynie tym skromnym poczuciem kontroli nad swoją partnerką. Kiedyś nie dawałaby tego zrobić nikomu, zawsze silna i brutalna- teraz rozlała się w moich łapach tak grzecznie, że nie wychylaliśmy się zbytnio ponad szereg tancerzy. Tak dla zabawy pozwoliłem sobie ją z dwa razy obrócić między krokami. Taka mała improwizacja raczej jej się nie spodoba, hehe.
Sierra? Issuś tylko korzysta z okazji xd