- A ja mam na imię Mikke. - powiedział mój brat i zaczął się zastanawiać co dalej o sobie powiedzieć. Na widok jego miny ja i Zeth się roześmialiśmy. Mikuś spojrzał na nas podirytowany, po czym za sobą usłyszeliśmy grzmot. Nie powiem, lekko się zlękłam, bo przecież było jasno. Zeth też się przestraszył. Mój braciszek tylko się roześmiał.
- Mikke! - jęknęłam. Zeth roześmiał się cicho.
- Zeth, znasz jakieś moce? - zapytał brat, który przymierzał się by ponownie wykorzystać swoje moce. Widziałam to w jego oczach. Nowopoznany basiorek pokręcił przecząco głową. Wydawał się lekko zawstydzony. Miał coś powiedzieć, ale ja byłam szybsza.
- Nie martw się. ja też nie znam swoich mocy, ale na pewno kiedyś je odkryjemy. Tego jestem pewna. - wyszczerzyłam ząbki w szczerym i szerokim uśmiechu. Nagle usłyszałam coś niepokojącego. Jakby świst powiązany z szumem. Coś tu leciało. Z ogromną prędkością. Odwróciłam się w tamtą stronę. Paręnaście metrów przed sobą dostrzegłam sporą kulę energii lecącą w naszą stronę. Widocznie coś na nas polowało i chciało ukatrupić. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, wspięłam się na tylne łapy, a przednie wystawiłam do przodu, przygotowując się do obrony. W jednej chwili złoto-szkarłatna kula wpadła w moje łapy. Czułam jej energię całym ciałem. Bałam się, że zaraz eksploduje, zabijając nas wszystkich. Poczułam napływającą energię do mojej prawej łapy. Po chwili zaczęła świecić własnym światłem, tworząc świetlne okręgi wokół kuli. Kątem oka dostrzegłam basiorków patrzących z przerażeniem na to co się właśnie działo. Siła pocisku cofnęła mnie do tyłu. Krzyczałam coś do siebie, ale i tak nie było tego słychać. Ognista kula powoli malała, a na końcu, tak jak się spodziewałam, eksplodowała. Jej wybuch nie był w stanie nas pozabijać, lecz siła eksplozji wyrzuciła mnie parę metrów w tył, prosto na drzewo. Przez chwilę leżałam nieruchomo, dochodząc do siebie po uderzeniu. Mikke i Zeth podbiegli do mnie. Nie zdążyli zareagować wtedy, gdy ich broniła, ponieważ to wszystko działo się za szybko. Ja sama nie wiedziałam, co się stało.
- Nic ci nie jest? - zapytał Mikke. Gdy upewnili się, że jednak nic mi nie jest oprócz niewielkiego guza z tyłu głowy, oczy basiorków zaczęły promieniować ciekawością. Lecz ja nadal byłam czujna. Ktoś, kto nas zaatakował może to powtórzyć.
- Tu nie jest bezpiecznie... - powiedziałam, powoli wstając.
Zeth? Mikke? Buch!