Moją pierwszą myślą był powrót do mieszkania po własnych śladach - o ile nie zacznie padać śnieg, nie powinienem się zgubić. Drugą - że zajmie mi to nawet kilka godzin, biorąc pod uwagę fakt, że przed dotarciem nad rzekę Valar długo spacerowałem. Trzecią - że mógłbym spróbować trafić do Centrum tak po prostu, idąc na przełaj przez las. No i tak właśnie zrobiłem.
Poniewczasie zorientowałem się, że to był jednak zły pomysł. Ściemniało się coraz bardziej, a ja nadal kluczyłem między ponurymi pniami, nie widząc ani znajomych elementów krajobrazu, ani nie czując żadnego zapachu, którego właściciel mógłby mi pomóc wrócić do domu. Perspektywa spędzenia drugiej nocy w watasze w ciemnym lesie podczas zimowej nocy nie była zbyt zachęcająca. I pomyśleć, że jeszcze sam się w to wpakowałem... Jak mogłem być taki głupi?
- Dobra, Pluviam, ogarnij się - zacząłem mówić do siebie. - Na pewno znajdziesz drogę do jaskini, to musi być gdzieś blisko.
Jednak po kolejnych kilkunastu minutach przestałem wierzyć, że tak będzie. Zapadły już niemal całkowite ciemności, a ja nawet nie zbliżyłem się do Centrum, a przynajmniej takie odnosiłem wrażenie. Las wyglądał wszędzie tak samo - odcinające się od przygaszonej w ciemności bieli śniegu ciemnoszare sylwetki pni drzew i krzaków. Moją jedyną nadzieją było spotkanie jakiegoś wilka, w przeciwnym razie musiałbym pogodzić się ze spędzeniem tej nocy poza ciepłą jaskinią.
I już się prawie z tym pogodziłem, gdy nagle dostrzegłem przed sobą jakiś ruch. Nie myśląc wiele, pobiegłem przed siebie. Szczęście mi sprzyjało - był to wilk. Zahamowałem z poślizgiem obok niego, wyrzucając śnieg w powietrze. Nieznajomy cofnął się o krok, chyba zaskoczony moim zachowaniem.
- Wybacz za tę akcję - powiedziałem nieco zmieszany. - Jestem Pluviam, nowy w watasze. Możesz mi pokazać, jak dojść do Centrum?
<Ktoś?>