31 sierpnia 2017

Od Ingreed cd. HG

Siedziałam naprzeciwko Leloo, słuchając o ostatnim jego treningu z moim przyszłym - prawdopodobnie - mężem. Z uśmiechem wtrącałam krótkie komentarze, napawając się jego obecnością.
Wstałam i uniosłam lekko łeb, kiedy do jaskini weszła moja matka. Skinęła łbem na powitanie, a my odwzajemniliśmy to tym samym. 
- Gdzie Harbinger? - odezwałam się jako pierwsza, mając nadzieję, że zaraz wyłoni się zza Taravii i będę mieć pewność, że jest bezpieczny.
- Stwierdził, że musi coś załatwić - odparła spokojnie i przeszła w głąb jaskini, chlapiąc całe podłoże. 
- Mhm, załatwić - syknęłam. W mojej głowie aż zakotłowało się od wyobrażeń, co on chce tam załatwiać. Czyżby wytropić fungę? - Pójdę za nim. 
- Nie musisz - Leloo spojrzał na mnie rozbawionym wzrokiem - nie jesteś jego matką. Da sobie radę. 
- Czyżby? - uniosłam brew. - Ostatnim razem, kiedy zostaliście sami, pozabijaliście się wszyscy. Wątpię, że da sobie radę ze stadem fung, skoro nie dał sobie z tobą. 
- To było co in...
- Cicho. Nie będę ożywiać was drugi raz. 
Nareszcie się przymknął, więc posłałam mu triumfujące spojrzenie. Taravia podeszła do mnie, kładąc łapę na moim wilgotnym jeszcze karku.
- Idę z tobą. 
- Nie, matko - wywinęłam się i cofnęłam o krok. - Nie trzeba, zaraz go znajdę i przywlokę. 
- Chcę wiedzieć, gdzie są fungi. Poza tym... - zamilkła, lecz ja wiedziałam co chciała powiedzieć. Nie mogłaby mnie stracić. A Raiden uświadomił jej, że nie jesteśmy nietykalni.
- Oj, przestań - uśmiechnęłam się łagodnie. - Zaraz wracam, a funga była tylko jedna. Pewnie się zgubiła, czy coś. Teraz i tak jest schowana, nie lubi wody. Przecież wiesz.
Westchnęła i skinęła łbem, wyraźnie wyczuwając, że chcę iść sama. Jeszcze raz posłałam jej uśmiech i pożegnałam się z Leloo ruchem łapy. 
Wybiegłam z jaskini, prosto w strugę deszczu, dopiero teraz pozwalając sobie na ujawnienie przerażenia. 

- Harbinger! Harbingeeeer! - wołałam, lawirując pomiędzy drzewami. Doskonale zdawałam sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie na siebie ściągam, jednak chwilowo nie zwracałam na to uwagi. Będę się martwić później.
Przyspieszyłam i mimowolnie zaczęłam rozglądać się nerwowo na boki. Miażdżący deszcz wbijał moje łapy w rozmokłą ziemię, utrudniając marsz. Ślizgałam się i nie widziałam praktycznie nic przez rozciągającą się przede mną ścianą deszczu. Próbowałam wspiąć się na niewielkie wzgórze, jednak ślizgałam się niezmiernie. Przeklęłam w duchu, kolejny raz zjeżdżając w dół. 
Wyciągnięta w moją stronę, uwalona błotem łapa wywołała na moim pysku szeroki uśmiech. 
- Właśnie zastanawiałem się, czy przyjdziesz - uśmiechnął się, kiedy wdrapałam się na górę z jego pomocą. 
Kątem oka zlustrowałam martwą fungę wolno ześlizgującą się ze wzgórza. 
- No i jestem - omiotłam wzrokiem ociekającą wodą kupę futra. Moją kupę futra. - Mam pytanie.
- Wal śmiało - delikatnie szturchnął mnie, przenosząc potem wzrok na odległy punkt na horyzoncie. 
- Możemy już przestań przejmować się sprawami watahy i wreszcie zająć sobą?

Harbinger?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template