19 sierpnia 2017

Od Ciucia cd. Lumy

Ruszyliśmy, praktycznie ślepo przed siebie. Puchatek w odpowiedzi jedynie warknął i począł stąpać ku mojego boku w dosyć dużym odstępie.
- Wiecie, do Canterlotu będziecie musieli udać się pociągiem, bo na piechotę zajęłoby Wam to sporo czasu. – podgalopowała do nas fioletowa klacz.
Ja i Plusz zatrzymaliśmy się jak jeden mąż i odwróciliśmy się w stronę kucyka. Dopiero teraz to mówi? Co jeszcze musimy wiedzieć, a nam nie powiedziała? Jak tak dalej pójdzie zostaniemy tutaj na wieki.
- Więc, gdzie w końcu iść? – westchnęła chodząca żółć. – I czy jest coś jeszcze o czym nie wiemy?
Klacz machnęła głową na znak, aby iść za nią. Wyprzedziła nas i poprowadziła.
- Nie daliście mi dokończyć. Sami nie dacie rady ubłagać księżniczki. Jedynie ja, zaufana uczennica królewska może to zrobić. Chętnie Wam pomogę.
- Ja teeeeż! – wykrzyczał zbliżający się głos za nami.
Nie mógł być to nikt inny jak Balonówa. Po co ma zawracać sobie nami tą swoją pustą głowę. I tak nie jest do niczego potrzebna, zwłaszcza, że Puchatek już wystarczająco obniża poziom inteligencji w tym otoczeniu. Poza tym, mam niemałe wrażenie, że niejaka Twilight, ma dosyć duże mniemanie o sobie.
- Różowy, wesoły kucyku, nie chce być niegrzeczna ale jesteś tutaj niepotrzebna. – zwrócił się do niej Pluszak.
Na te słowa stanęła w miejscu ze smutną minką. Zaśmiała się smutno, mówiąc, że rozumie i idzie się zająć swoimi babeczkami które zostawiła w piekarniku. Oj Lumosku, ty niemiły konusie~ Twilight spojrzała ze współczuciem na odchodzącą przyjaciółkę.
- Oj nieładnie tak ranić uczuć innych Puchatku. – przystawiłem jej kopyto do czoła.
- Zabierz to coś, bo Ci to odgryzę! – odsunęła je swoim. – Zresztą, powiedziałam jedynie prawdę, nie ma się co obruszać.
~**~

- Więc to jest Canterlot… - szepnąłem do siebie.
Przyznam, że nigdy w życiu nie widziałem tak szykownego miejsca. Miejsca w których żyłem, były obrośnięte drzewami, trawą… ogólnie naturą…. Tutaj, wszędzie stępują dostojne kucyki, są sklepy, białe domy zdające się lśnić niczym porcelana.

- Możemy już iść? Straciliśmy strasznie dużo czasu na dojazd tutaj. Zamierasz go dalej marnować Ciutrok?
Pokręciłem głową i ruszyliśmy dalej. Mała, zołzowata trocina. W końcu przed nami ukazał się wielki zamek Canterlotu w którym mają mieszkać dwie nadziane księżniczki.
Podeszliśmy bliżej wrót bram, które po chwili otworzyły się ukazując wysokiego, śnieżnobiałego konia, bo kucykiem tego nazwać nie można, z latającą grzywą i ogonem.
- Księżniczko!
Fioletowa mądrala z płaskogrzywiem, podbiegła do księżniczki i przytuliła jej kopyto. Ta objęła ją czule kopytem. Więc, to jest ta księżniczka?
- Wasza wysokość, toż to wielki zaszczyt poznać. – ukłoniłem się niziutko.
Usłyszałem cichy chichot Puchatka. Trąciłem ją w bok, aby przestała ryć i się ukłoniła. Spiorunowała mnie spojrzeniem i ukłoniła się.
- Mnie również. – uśmiechnęła się serdecznie.

Puchatku? ;p

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template