16 sierpnia 2017

Od Misi cd. Humphrey'a

Do rzeki nie było aż tak daleko. Mogło się udać. Skoczyłam na niego. Przewrócił się i poturlaliśmy się kilka metrów. Pobiegłam, a on za mną. Rzekę było już widać. Siłą umysłu uniosłam basiora nad wodę, po czym puściłam. Wpadł do wody, rozbryzgując ją na wszystkie strony, przez co moje futro też stało się mokre. Po kilku minutach, Humphrey wydostał się z rzeki. Wypluł trochę wody.
- No wiesz co!- oburzył się
- Mówiłam- zaśmiałam się- Jest trochę słońca, wysuszy się
Choć zaczęła się zima, ten dzień był nieco wiosenno- jesienny, śnieg jeszcze nie padał. Wyłożyłam się na trawie, podobnie jak basior.
- Masz jakiś pseudonim, skrót?- spytałam- Twoje imię jest takie... długawe
Zastanowił się.
- Niektórzy mówią na mnie Białas- stwierdził
- Eeee... wolę już pełne imię- uśmiechnęłam się
Właśnie w tej chwili tą sielankową scenkę zakłócił deszcz.
- Chodźmy do mnie- zaproponowałam- Jest bliżej.
Ruszyłam biegiem w stronę mojego mieszkanka, nie patrząc nawet czy Humphrey robi to samo. W końcu dotarłam tam, basior też. Deszcz przeobraził się w burzę. Wyjęłam kilka owoców i mięsa.
- Chcesz?- zapytałam, a on ochoczo pokiwał głową
Zapasów było niewiele, szybko zostały zjedzone. Siedliśmy w milczeniu. Spojrzałam basiorowi w oczy, po czym spuściłam wzrok i niewiarygodnie cicho zapytałam:
- Humphrey... Czy Ty...czy masz rodzinę?

Humphrey? Przepraszam, że tak długo...

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template