- No wiesz co!- oburzył się
- Mówiłam- zaśmiałam się- Jest trochę słońca, wysuszy się
Choć zaczęła się zima, ten dzień był nieco wiosenno- jesienny, śnieg jeszcze nie padał. Wyłożyłam się na trawie, podobnie jak basior.
- Masz jakiś pseudonim, skrót?- spytałam- Twoje imię jest takie... długawe
Zastanowił się.
- Niektórzy mówią na mnie Białas- stwierdził
- Eeee... wolę już pełne imię- uśmiechnęłam się
Właśnie w tej chwili tą sielankową scenkę zakłócił deszcz.
- Chodźmy do mnie- zaproponowałam- Jest bliżej.
Ruszyłam biegiem w stronę mojego mieszkanka, nie patrząc nawet czy Humphrey robi to samo. W końcu dotarłam tam, basior też. Deszcz przeobraził się w burzę. Wyjęłam kilka owoców i mięsa.
- Chcesz?- zapytałam, a on ochoczo pokiwał głową
Zapasów było niewiele, szybko zostały zjedzone. Siedliśmy w milczeniu. Spojrzałam basiorowi w oczy, po czym spuściłam wzrok i niewiarygodnie cicho zapytałam:
- Humphrey... Czy Ty...czy masz rodzinę?
Humphrey? Przepraszam, że tak długo...