- Dzięki - rzuciłem krótko, co było nietypowe dla mnie. Basior uśmiechnął się.
- Nie ma sprawy - powiedział. Zlustrowałem go wzrokiem. Czerń. Sama czerń. Trochę przygnębiające. Jego żółte oczy wpatrywały się w mnie czujnie. Każdy fragment jego ciała wydawał się być czujny.. hehe, niezłe mam skojarzenia. Wlepiłem w niego wzrok jeszcze bardziej. A i..
- Czy ty.. Ty chodzisz po wodzie? - wymknęło mi się. Basior westchnął cicho, jakby się tego spodziewał. Naprawdę?
- Tak. - Jedno słowo? JEDNO? Och, pomyślałem, czemu tutaj wszyscy, bez wyjątku, są tacy cisi? Och, błagam. Chciałem z kimś naprawdę pogadać. Cóż, raczej tego nie zrobię. Nie teraz. Basior spojrzał na mnie.
- Mogę już iść? - westchnął.
- Zaczekaj! - poderwałem się z pozycji półstojącej i zatrzymałem się tuż przed nosem basiora. - Nawet nie znam twojego imienia!
- Skoro już chcesz je znać, to jestem Jeffrey - powiedział ten drugi. Wyszczerzyłem się od ucha do ucha.
- A zatem, Jeffrey, w ramach podziękowań zapraszam cię na herbatę - powiedziałem z rozbrajającą szczerością. Jeffrey spojrzał na mnie tak, jakbym chciał dosypać truciznę do jego herbaty.
- Nie, tym razem podziękuję - trzy słowa i już zmierzał w przeciwnym kierunku. Nie pozwolę na to.
- Noo, proszę! - Zastąpiłem mu drogę. - Robię najlepszą herbatę tutaj! - Basior znowu cicho westchnął.
- Skoro chcesz, to pójdziemy..
*kilkanaście minut póżniej, całą długą rozmowę dalej*
- To którą herbatę chcesz?
Jeffrey?