– Hej!
Nowa koleżanka odwróciła głowę w moją stronę i w tym samym czasie się przywitała. Zauważyłem, jak na jej szarawy pyszczek wykrzywia się w zawstydzonym grymasie. Uśmiechnąłem się do nich szeroko, przyjmując przy tym pewną, heroiczną pozę. Ukazując swój profil, spojrzałem w niebo.
– Spójrzcie! – Kątem oka zauważyłem, jak ich oczy bacznie obserwują moje następne ruchy. – Jestem Zeth, zapamiętajcie sobie to imię! Jestem wybrany przez bogów i reprezentuję przyszłe plemię Zetherycianek! Zdobędę cały harem wader, podbiję nieznane mi tereny, stanę się bohaterem przyszłych narodów. Jako najstarszy z braci i sióstr zdołam sobie podporządkować cały świat, używając przy tym jedynie zdolności swojego ciała i siły fizycznej, jaką mi dano. Generał Pączek aktualnie na urlopie, zazwyczaj służy swej Wojowniczej Księżniczce. Możecie podziwiać mój majestat z tej odległości, ponieważ jeszcze nie jestem sławny.
Moi znajomi chichrali się, ale ich oblicza stały się nieco poważniejsze, kiedy skarciłem ich wzrokiem. Następnie zaśmiałem się, utwierdzając ich w przekonaniu, że nie miałem zamiaru kreować się na tyrana, który w ciągu najbliższych lat będzie traktował ich jak zwykłe pachołki.
– Chcecie ze mną zbadać sprawę tajemniczej sowy? – zapytałem. Z entuzjazmem odpowiedzieli twierdząco, ich miny były wspaniałe! – Ale nie tak szybko! Nie możecie ot tak udać się ze mną.
– Dlaczego? – zapytał basiorek.
– Nie poznałem waszych imion, więc nie mogę was nazwać jeszcze moimi kompanami. Poza tym muszę was przeszkolić, w lesie jest naprawdę niebezpiecznie!
Autumn? Mikke?