29 sierpnia 2017

Od Jeffrey'a cd. Nathing

Odwróciłem się energicznie, bo wpadłbym w drzewo. Byłem w lesie w ciemną noc. Ostatnimi czasy coraz częściej zdarzają mi się takie przechadzki. Gorętszą porą roku zawsze żyję w nocy, bo dzień jest nie do zniesienia. Natomiast nocne spacery wśród śniegu niewątpliwie mają swój urok. Szkoda jedynie, że nie ma z kim się zabawić w mroczną bitwę na śnieżki. Nie zwlekając, ruszyłem przed siebie, jednocześnie ćwicząc moc przy omijaniu drzew. Nie pamiętam momentu w życiu, w którym nie była ona przydatna. W powietrzu unosiła się przyjemna i tak dobrze mi znana woń świerków w śniegu. Niby śnieg nie ma zapachu, ale świerki w lecie pachną zupełnie inaczej niż pod puszystą białą pierzynką.
„Białe” rozmyślania przypomniały mi o tej jednej rzeczy, dla której tu trafiłem. Zastanawiające jest to, że siedzę w tej watasze dobry miesiąc, a nie widziałem nikogo bardziej białego niż szary. Dziwna sprawa. Może to jednak jakaś pułapka?
Słysząc łamany patyk, zmieniłem odrobinę tor ruchu i mam wrażenie, że przyspieszyłem. Nie dojrzałem z tej strony nic. Podejrzewam, że to ze względu na panujący wokół mrok, ale moja moc też nic nie wykryła. Może żyjątko było zbyt daleko.
Wróciłem do swojej ścieżki i zatrzymując się, beznamiętnie spojrzałem w niebo. Ciemne zarysy drzew zasłaniały mi widok. Kiedyś każdy najmniejszy element ciemnej kopuły mnie zachwycał. Teraz… jest piękne. Nocne niebo zawsze było i będzie jedną z najpiękniejszych rzeczy na tej ziemi. Choć północny nieboskłon dużo lepiej się prezentuje.
Nacieszywszy się widokiem, ruszyłem dalej w bezcelową podróż. Biały puch cudownie skrzypiał pod łapami, przypominając życie na dalekiej północy. Nadal nie wiem, dlaczego ruszyłem na południe. No tak. Dlatego, że na północy wszystko już zwiedziłem.
Dotarłem do skraju lasu nadzwyczaj prędko. Nie, to jedynie mała łąka. Miejsca takie są bardzo przyjemne, zazwyczaj były dla mnie obowiązkowym miejscem wytchnienia. Pokryte śniegiem są jeszcze lepsze! Wniknąłem więc w krzaki, które zawsze obrastają granice lasów i zamierzałem wyjść na łące. Podniosłem głowę i zauważyłem szare, błyszczące ślepia, zatrzymałem się więc wpół kroku. Wytężyłem wzrok i dojrzałem biel. Biel z oczami. Jeśli mam szczęście to ponadto wilk, a nawet i wadera. Nie zaszkodzi spróbować.
Pochyliłem łeb i wyszedłem z krzaków. Z moimi ślepiami i czarną sierścią od razu zostanę dojrzany. Jednak z początku się nie spieszyłem. Trzeba najpierw poznać ofiarę. Na pierwszy rzut oka, mogłem stwierdzić, że to szczeniak. Zawahałem się na tę myśl, ale zauważyłem, że ma proporcje dojrzałego wilka. Zdziwiło mnie to. Po chwili zastanowienia ruszyłem dalej, powolnym krokiem. Umięśnione tylne nogi wskazują na szybkość, a także prawdopodobnie zwinność. Muszę więc się bardzo zbliżyć, aby dać jej radę. Snułem się, do wadery, która albo nie spodziewała się mojego ataku, albo była na niego zbyt dobrze przygotowana. Wolałbym tę pierwszą opcję. Oj, bardzo.
Ruszyłem więc trzema susami w jej stronę, a ona o dziwo nie zdążyła uciec. Opadła z cichym sapnięciem na śnieg, w którym można by powiedzieć, że znikła, a ja przygniotłem ją moim czarnym ciałem. Sprytna ugryzła mnie w łapę, w której kumulowałem moc, więc skupienie szlag strzelił. Ponadto dało jej to pole do wyślizgnięcia się. Jednak nie skorzystała i postanowiła kontratakować. Rzuciła się na mnie, gryząc w ucho. Natychmiast wpadłem na pomysł wybicia tam kości, co trochę poluźniło uścisk. Niestety nie puściła mnie i zmuszony byłem do upadnięcia razem z nią, aby się wadery pozbyć. Udało mi się na szczęście ponownie ją przybić i łapa zbliżała się już do jej klatki piersiowej.
Ujrzałem niesamowite, srebrne oczy, z przerażonym wyrazem. Nie bałem się, jak zawsze. Rozłożyłem palce i zamykając oczy, aby nie zrezygnować, przyłożyłem łapę do życiodajnego punktu. Poczułem puls, który wypełnił mój umysł swoim przyspieszonym, ale równym tempem.
Gdy otworzyłem oczy, ona nadal na mnie patrzyła w ten sam sposób. Nic się nie stało. Nie skumulowałem mocy. Rozproszyła mnie.
Zabrałem łapę z jej ciała, ale nie uciekłem. Wciąż przyglądałem jej się, gdy przechyliła się na bok, rozprostowując wcześniej podwinięte łapy. Odetchnęła ciężko, choć nie mogła wiedzieć, czego uniknęła. Właściwie, taka śmierć to sama przyjemność.
- Ja. - zmarszczyłem brwi z niesmakiem na myśl o wydźwięku moich słów. - Widzisz, jestem najemnikiem.
Spojrzała znów na mnie zdezorientowana. Tym razem to ja odetchnąłem.
- Robię wszystko, co dobrze wycenią. Cóż, twoje życie było drogie.
Tym razem wystawiła zęby i warknęła. Cofnąłem się trochę, ale nadal trzymając ją w ryzach. Chyba nie spodobał jej się pozytywizm.
- Nie rozumiem twojej postawy - krzyknąłem zrezygnowany. Przerzuć winę na ofiarę, to ma sens! - Ktoś pragnie twojej śmierci! Prędzej czy później przyszedłby po ciebie inny 'mojego pokroju' i zabrał z tego świata. Że byłem to ja, czysty przypadek i nie masz mnie za co winić. Jak ja cię nawet jeszcze nie zabiłem.

<Nathing?>

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template