- Gdzie idziemy? - zapytałem. Mój głos był pozbawiony emocji. Po prostu parę pustych dźwięków.
- Nie wiem. - powiedziała patrząc przed siebie. Ja także nie wiedziałem, więc poszliśmy do przodu. Po paru minutach spędzonych w całkowitej ciszy doszliśmy do niewielkiego jeziorka. Mimo obecnej pory roku, mianowicie zimy drzewo nad nim nie wyglądało na zziębnięte. Wręcz przeciwnie. Pomimo mrozu kwitło. Jego kwiaty były delikatnie różowe, z nutką błękitu. Tak jakby nie miał zamiaru patrzeć na otaczający go świat, tak jakby było zamknięte we własnej czasoprzestrzeni.
- Niesamowite... - powiedzieliśmy jednocześnie. Usiedliśmy pod tym "cudem" natury i w milczeniu patrzyliśmy sobie w oczy. To dziwne, ale właśnie przez tą chwilę zapomniałem o wszystkich troskach i nieszczęściach. Parę kwiatów spadło z drzewa. Zlatywały ona jakby w zwolnionym tempie. Co się właśnie działo? Co działo się ze mną? Na mój pysk wpłyną uśmiech. Prawdziwy uśmiech. Szczery i ciepły, tak jak kiedyś. Wiedziałem, że okropne wspomnienia zaraz wrócą, ale starałem się o nich nie myśleć. Teraz cały świat zdawał się zwolnić tempo... oprócz nas. Razem trwaliśmy w tym nadzwyczajnym miejscu, patrząc sobie w oczy.
White?