- Wiem, czego potrzebujecie – rzekoma księżniczka skinęła pyskiem i kazała iść nam za nią. Bez słowa sprzeciwu ruszyliśmy. Skoro chciała nam dać, to po co przyszliśmy bez żadnego ale, to po co dyskutować? Nawet ja nie widziałam sensu, żeby się kłócić.
Szliśmy przez gigantyczny budynek. Całość była wyjątkowo przestronna i aż kipiała od złota, brokatu, brylantów i innych dziadostw. Jak w ogóle można w czymś takim mieszkać? Oszalałabym na ich miejscu, o ile najpierw bym nie oślepła. Nagle zatrzymaliśmy się przed masywnymi drzwiami. Podejrzewałam, że to była biblioteka. Już wyobrażałam sobie jak olbrzymie regały, uginały się pod natłokiem ksiąg.
- To jest królewska biblioteka. Niestety nie mogę was tam wpuścić. Zwłaszcza że wiem, po co przyszliście. Nie mam pojęcia, skąd wiecie o tej księdze, ani po co wam ona i nie chcę w to wnikać. To wasza sprawa. Jednak mimo iż bardzo bym chciała, nie mogę wam pomóc – jak to jest, że ona nawet jak odmawia, to robi to z taką uprzejmością, że normalnie nie umiem być na nią wściekła? A powody to ja mam i to duże. Bo przez nią będziemy musieli kombinować, by nie zostać w tym lukrowanym horrorze, na dodatek z jakże „cudownym” towarzystwem. Te różowe, kopytne stworzenia jakoś bym jeszcze ścierpiała, ale Ciutroka, władcę idiotów i naczelnego klauna watahy wolałabym sobie darować. Podczas moich rozmyślań cała tutejsza banda odeszła gdzieś, pod drzwiami zostałam tylko ja i ten pajac Ciućmok. Nie wiem, czy te konie są tak głupie, że zostawiają nas tu samych czy mimo poprzednich słów postanowiły nam pomóc. Rzuciłam ostatni raz na znikające za rogiem księżniczkę i jej wierną świtę. Tak, zdecydowanie są na tyle głupie. Działać należy natychmiast.
- Plan jest taki, ty rób to, w czym jesteś najlepszy, czyli nie przeszkadzaj. Ewentualnie możesz dalej bajerować ten różowy cyrk, w sumie to nie robi mi to różnicy – podeszłam do wielkich drzwi z zamiarem ich otwarcia, ale nagle przypomniałam sobie jeszcze jedną ważną rzecz. Odwróciłam się z cwaniackim uśmieszkiem. – Gdybyś jednak zechciał mnie uszczęśliwić i zostać w tej cukrowej zarazie dłużej niż planowaliśmy, wcale się nie obrażę. Z godnością odejdę i jakoś to przeżyję – wyszczerzyłam się i popchnęłam wrota. Tak jak myślałam, biblioteka była ogromna więc znalezienie jednej książki wśród tego zbioru, może zająć wieki.
- Hmmm. Gdybym chciała ukryć książkę tak, by nikt nie miał do niej dostępu, gdzie bym ją schowała – mruczałam sama do siebie.
- Tam – usłyszałam kpiący zaraz obok ucha. Aż podskoczyłam, nie spodziewałam się tego. Odwróciłam się i gdyby mój wzrok potrafił zabijać, to Ciućmok byłby już trupem.
- Kiedyś cię zabiję – syknęłam do niego, ale udałam się we wskazanym kierunku.
Ciutroczku? ;3