Niby przez przypadek dowiedziałam się o całym zajściu, jednak muszę przyznać, zainteresowała mnie ta rozmowa. Śmierć? Sąd? Siostry Żywiołów? O co tu biega? Z każdym pytaniem nasuwającym mi się na myśl, coraz to bardziej pragnęłam znać odpowiedź.
Spojrzałam na basiora wyczekującym wzrokiem. Widać było, że jest zdenerwowany tym, że się dowiedziałam o czymś, o czym wiedzieć nie powinnam. Spokojnie można by wyczytać niepokój z jego oczu.
– Nie powinno Cię to interesować... – warknął, patrząc na mnie.
– A widzisz, jednak mnie to interesuje. No gadaj, noo. Co to było? – Zmrużyłam lekko oczy. – Masz jakieś nielegalne interesy, czy co..? – Z każdym słowem przeze mnie wypowiadanym robiłam krok w stronę basiora. On natomiast, z każdym krokiem z mojej strony cofał się coraz bardziej, nerwowo zerkając w różne strony.
– Nic Ci nie powiem. Najlepiej, jakbyś sobie stąd poszła i zapomniała o wszystkim, co tu widziałaś, i słyszałaś. – odparł, chcąc mnie wyminąć.
Ja jednak nie dawałam za wygraną i zagrodziłam mu drogę swoją osobą. Mnie samą dziwiło to, że zrobiłam się nagle taka ciekawska względem innych. Basior ponownie spróbował mnie wyminąć, bez skutku. Zaczynało mnie to bawić. Wyraz pyska basiora mieszał się z zakłopotaniem, gniewem i irytacją.
– No to powiesz, czy nie? – zapytałam, uśmiechając się pod nosem.
– Ech... Niech ci będzie. Ale jeśli komuś wygadasz, to przysięgam ci, że osobiście przerobię cię na dywan i rozłożę go w swojej jaskini. I będziesz służyć jako wycieraczka. – warknął, na co prychnęłam.
– No, to zamieniam się w słuch. – Usiadłam na trawie, która momentalnie na mój dotyk pociemniała. Basior spojrzał na to zjawisko, lekko zdziwiony, jednak zaraz powrócił do swojej dawnej, podirytowanej postury.
Usiadł na trawie, przedtem ugniatając ją sobie na wygodne posłanie, i zaczął opowiadać. Nie mówił jakimiś, nie wiadomo jakimi zagadkami, czy łamigłówkami. Szczegółów również pozwolił sobie ominąć, a streścić.
Słuchałam wszystkiego uważnie, co jakiś czas przytakując. Połowy z tego nie rozumiałam. Jak ktoś może zabić kogoś, bez najmniejszego cienia winy? Cóż, w tych czasach, wilki to niezbyt przyjemne, czy normalne typy. Przekonałam się o tym na własnej skórze. Z jednej strony, nawet współczułam tym całym Siostrom, a z drugiej mało co mnie w tym obchodziło, a ciekawiło, co ON ma z tym wspólnego.
Przerywałam mu kilka razy wypowiedź, pytając się o jego osobę w całej tej sprawie. Odpowiedzi były ciągle te same; "Zaraz do tego dojdę", aż w końcu nie doszedł.
Po tym, jak opowiedział całą historię, wstał z trawy, otrzepując się i zbierał się do wyjścia. Ja również wstałam. Podeszłam do niego na bezpieczną odległość i zabrałam głos.
– Nie powiedziałeś mi, co TY masz w tej sprawie do roboty, a to również mnie interesuje. – Spojrzałam na niego wyczekująco.
Alpin?