Pająki nie próżnowały- na środku komory uplotły coś jakby ogromną, białą, bezkształtną budowę z własnej sieci. Była wielkości ludzkiego pałacu i chyba taką funkcję miała spełniać.
Wystarczyło tylko odprowadzić naszą czarną wdowę do drzwi i mogliśmy się zmywać.
Im bliżej byliśmy kokonu, tym więcej pająkołaków mijaliśmy na swojej drodze. Były ubrane jak za czasów rewolucji przemysłowej, niektóre nosiły cylindry i czarne fraki, inne meloniki i monokle wraz z elegancją laseczką, kobiety zaś stroiły się w bufiaste suknie pełne koronek i motywów roślinnych. Każda z osobna delikatnie kłaniała się przed naszą pajęczycą, dodając krótkie ,,Witam, Madame.
Za każdym takim razem kobieta śmiała się do wachlarza i również kiwała głową na znak ukłonu.
- Milady Muffet.- Jeden z pająków w końcu przełamał żelazną zasadę i powiedział coś innego niż wszyscy.- Jakże promiennie dziś panienka wygląda.
Był nieco bardziej kosmaty i krępy od czarnej wdowy: strzelałbym, że to ptasznik. Nawet rude akcenty na odwłoku się zgadzają (Poza tym rude to nie były tylko akcenty). Młodzieniec przeczesał ognistą czuprynę, która idealnie współgrała z jego niebieskimi oczami. Chociaż dwudniowy, rudy zarost nieco go postarzał, nie dałbym mu więcej niż 25 lat.
- Ty również, Ludwiku.- Pajęczyca pozwoliła, by ów gość dotrzymał jej kroku.- Jak się sprawy mają?
- Na zamku? Szkoda gadać, cały pałac szaleje przed balem koronacyjnym. Książę biega jak szalony, załatwiając niekończące się formalności. Jednak obiecał, że pojawi się na samym przyjęciu, chociaż na godzinkę.
- Cudownie...- Lady Muffet powachlowała się uwodzicielsko, jakby było jej coraz goręcej.- Książę rzadko łamie swoje obietnice.
- A Panienka wie o tym najlepiej. - Zaczęli się śmiać z żartu, którego za nic nie rozumieliśmy.
- Ludwiku?
- Tak, milady?- Pająk poprawił białe rękawiczki.
- Mógłbyś zaprowadzić moją służbę do pokoju dla personelu? Chciałabym nieco odpocząć przed balem.
Rudy ptasznik spuścił wzrok na ,,personel''. Cała zgraja małych, czarnych pajączków i para wilków wśród nich musiała robić ciekawe wrażenie.
- Z przyjemnością.- Mruknął nieco zniesmaczony, ale Muffet już zdążyła się oddalić.
Rudzielec podrapał się w głowę i obejrzał nas od stóp do głów.
- Jakim cudem nasza milady zatrudniła takie niedorozwinięte poczwarki...
Mogę mu przywalić?
- Dla panienki nie liczy się gatunek, ale kompetencje pracowników.- Odparłem z powagą.
- Oraz ich niewyparzona gęba.- Wtrącił mi się w słowo.- Ale nie mi to oceniać. Chodźcie, bo przegapię bal.
Ptasznik obszedł kokon i wprowadził nas tylnym wejściem. Małe pajączki popędziły tabunem do wnętrza pajęczego pałacu, jak tsunami niosąc nas ze sobą. Ptasznik zakleił otwór pajęczyną jak kotarą. No tak, ciemny i stęchły kokon to jedno, ale ciągłe przeciągi to drugie. Muszą o to zadbać, inaczej nasz książulo złapie katar...o ile jest coś takiego jak pajęcza grypa.
Sierra? Sorka, że tak długo