17 sierpnia 2017

Od Niffelheima cd. Jenny

Ostatnimi czasy nie miałem za bardzo co robić w watasze. Czułem się bezużyteczny jako jej członek. Żaden z wilków nie skarżył się na "siły nieczyste", więc nie mogłem ot tak posprawdzać, czy przypadkiem nie zostali opętani przez łagodnego ducha. Nawet moi najlepsi przyjaciele z zaświatów coś dziwnie milczą, aż nudno. Me serce wypełniło się radością, kiedy w centrum usłyszałem, że gdzieś na naszych terenach pojawiło się widmo, które straszy przechodniów i powoli wyniszcza tamto miejsce. Byłem jeszcze bardziej zadowolony, kiedy Alfa zdecydowała się z tym coś zrobić i wybrała mnie do tego zadania. Egzorcyzmy mam we krwi, więc powinno być to łatwe zadanie. Macierzyński dla ojców już się skończył, więc bez wyrzutów sumienia mogłem opuścić jaskinię, zostawiając szczenięta same. Zresztą Layra mogłaby się nimi troszku pozajmować, jeden dzień jej przecież nie zaszkodzi i niech dowie się, jak to jest być matką na pełen etat.
Po kilkudziesięciu minutach dotarłem do celu. Powietrze w okolicy zrobiło się cięższe, a i atmosfera zrobiła się dziwnie podejrzana. Z każdym kolejnym krokiem czułem się, jakbym znalazł się w zupełnie innej rzeczywistości. Trawa pode mną miała szarawy odcień, a kiedy po niej stąpałem, zdawała się skrzypieć. Rozejrzałem się wokół. Większą uwagę zwróciłem na ptaka, który wydawał się śmiać pod nosem. Dziecięcy chichot... Czyżbym miał do czynienia z niespełnionym szczenięciem?
– GIŃ! – rozległ się piskliwy krzyk.
Przyjąłem pewniejszą pozycję, z której będę mógł się bronić, a teraz pozwala mi swobodnie śledzić ruch przeciwnika. Uczucie strachu? Nie, raczej niecierpliwość co do ataku. Byłem prawie pewny, że ktoś chce, bym tutaj zginął. Usłyszałem odgłos upadania, więc spojrzałem za siebie. Na ziemi leżał to ptaszysko, tyle że martwe... Z jego dziobu wydobywał się biały dym, który po chwili przyjął kształt wilka.
– Ktoś przyszedł, ktoś naprawdę przyszedł! – Skakał radośnie obok mnie. – Miałeś rację, ktoś przyszedł! Ne, panku... Pobawisz się ze mną? On już się ze mną bawił, ale wygląda na to, że mu się znudziło.
– Wybacz, nie wiem, kogo masz na myśli, ale nie możesz już dłużej się bawić w tym miejscu. Odeślę cię tam, gdzie jest twoje miejsce. Nie obawiaj się, twój nowy dom nie jest straszny i z pewnością będzie ci w nim lepiej, niż tutaj.
"Nieprawda!" – krzyczał i krzyczał, po czym zaczął tupać łapkami, powodując niemałe trzęsienie ziemi. Ktoś musiał mu pozwolić, żeby tutaj został. Musi ufać tej osobie bezgranicznie, skoro nie rusza się z miejsca i zaprasza każdego do zabawy. Był święcie przekonany, że nikt nie będzie mu w stanie zrobić krzywdy. Od kogoś to usłyszał, więc tego się trzyma i atakuje każdego, kto się napatoczy.
Zaraz cię uwolnię, musisz go czymś zająć, ale nie denerwuj go.
Rozbrzmiał w mojej głowie dziwnie znajomy głos. Którego już dawno nie słyszałem. Postanowiłem mu zaufać, nic złego nie może się stać, a w dodatku poczułem się pewniej, wiedząc, że jestem złapany w pułapkę umysłu. Szybkim ruchem uniosłem łapę w górę, czując, jakby coś mnie parzyło, coś od podłoża. Miałem wrażenie, że wdepnąłem nią w ogień.
Starałem się, ale nie dam rady.
Prychnąłem. Nie liczyłem na zbyt wiele, ale ta duszyczka zdecydowanie za szybko się poddała. Uśmiechnąłem się pod nosem, czując, jak spalona skóra schodzi mi z łapy i odsłania mleczne kości. Okropieństwo i w gratisie bolało jak diabli.
– Wiesz, moja rodzina... Zginęła w płomieniach. Ja zdążyłem się uratować i doczołgać do starszyzny, ale wiesz, co mi powiedzieli? Powiedzieli, że tak musi być. Obejrzałem się za siebie, ciała najbliższych płonęły, a za mną ciągnął się ślad spalenizny i krwi. Wiesz, co zrobiłem po śmierci? SPALIŁEM ICH WSZYSTKICH! Ciebie też spalę!
Widziałem, że mocno to nim wstrząsnęło. Jego uczucia były niestabilne, nic dziwnego, że nie potrafił się powstrzymać i skończył, gdzie skończył. Nie mogłem jednak pozwolić na to, by uśmiercał okolicę. Żyje tutaj naprawdę wiele gatunków roślin i zwierząt, które nie mogą ot tak się przesiedlić. Jeśli pozwolę mu kontrolować siebie, dam mu znać, że innych również może.
– Twoja rodzina... Myślę, że oni tego nie chcą. Oni pragną, byś do nich dołączył. To nie jest twoje miejsce, a twój czas już się skończył. Powinieneś odejść, nim zrobisz jeszcze więcej głupstw.
Zauważyłem to... Rodzina jest jego słabym punktem. Chce się bawić z innymi, ale nic nie wypełni pustki po stracie najbliższych. W końcu się uspokoił, jednak nie przestał robić mi krzywdy. Jeśli wyjdę z jego iluzji i ta rana przejdzie na świat realny, to cóż... Będę musiał zrezygnować z zabaw z własnymi młodymi. Duszek tłumaczył, że dla niego nie ma już ratunku i tam nie czeka go spokój, a kara za jego czyny. Rozgniewał bogów, ponieważ zza grobu uśmiercił żywych. Westchnąłem. Tak naprawdę nie wiem, czy dusze, które odsyłam, od razu trafiają do miejsca, o którym mówię. Przeżycie swojego życia to i tak wystarczająca kara dla każdego śmiertelnika. Gdzie się nie obejrzysz tam ból i cierpienie, rzadziej spotyka się zrozumienie, przyjaźń i miłość. Domyśliłem się, że szczeniak teraz miota się we własnych myślach. Poczułem, że to sytuacja idealna. Rozstawiłem szeroko łapy, przygotowując się na najgorsze.
– Chcę – rzucił krótko, po czym przestałem widzieć cokolwiek.
– Em... Hej.
Powoli otworzyłem oczy i przed sobą ujrzałem las w brązowych i żółtych odcieniach. Przeniosłem wzrok na łapę. Wszystko było w porządku, choć trochę bolała... Odetchnąłem z ulgą i odwróciłem łeb w kierunku łagodnego, nieco sztucznego głosu. Ukazała mi się czyjaś dusza ozdobiona srebrną zbroją w kształcie wilka. Jej tęczowa grzywa z ogonem falowały na wietrze, gdy ten tylko mocniej zawiał.
– "Chcę"... – powtórzyłem na głos, co zdziwiło waderę (chyba tak mogę ją określić).
– Chcesz? Nic dla ciebie nie mam – powiedziała. – Czym to było? Bawiłeś się z tym?
Czy ona jest nienormalna? Bawić się? Czy ja wyglądam na kogoś, kto po prostu się bawi? Dobra, zrozumiałbym to pytanie, gdybym był ze szczeniakami... Chwila. Widziała to? Widziała tę duszę, stąd to stwierdzenie. Jednak... Coś z nią jest nie tak. Nie wie, jak wygląda zabawa? Nie... To nie to.
– Przepraszam. Nie przejmuj się tym. Zanim odpowiem na twoje pytania... Odpowiedz na moje. Jak się nazywasz?
– Jenny.
Jenny? Gdzieś już to słyszałem... No tak, ona jest tym wynalazkiem od Issue. Z tego, co kojarzę, jest w stanie funkcjonować przez zamkniętą w jej ciele duszę. Tak, wyczuwam ją. Nie przybrała oryginalnego kształtu, ale tam jest. No, nasz rzemieślnik nieźle się postarał. Nie pomyślałbym, że końcowy efekt będzie, aż tak bardzo widowiskowy, tak bardzo niesamowity.
– To była dusza, którą powinienem odesłać do zaświatów.
– Nie powinieneś jej gonić? – Posłałem jej pytające spojrzenie. – Berek. Bawicie się w berka?
– Nie. Raczej coś w rodzaju chowanego. Chcesz pomóc mi jej szukać?

Jenny?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template