po czym rozejżałam na prawo i lewo. Wszystko pokrywał świerzy, biały puch delikatny i rozpływający się pod stopą przy każdym kroku. Moja ukochana woda znikała gdzieniegdzie pod przezroczystą warstwą lodu. Rzeka była tylko w części zamarznięta lecz niestety, ponieważ trwała zima to spanie w wodzie tak jak przez reszte roku zupełnie odpadało z grafiku ze względu na jej niską temperaturę. Rozmasowałam sprawnie spięte ramiona. Zrobiłam trzy kroki i spostrzegłam... motylka! Piękny, ciemno granatowo różowy owad gryzł się z bladym otoczeniem. Zatoczył koło wokół mnie i usiadł mi na nosie, odrobinę go łaskocząc swoimi zgrabnymi odnużami. - Co tu robisz o tej porze przyjacielu? Nie powinieneś spać? - Szepnęłam zdziwiona. Zwierzak tylko drgnął na te słowa swoimi czułkami i podbił się znowu w górę. Przekręciłam głowę w lewo obserwując chwilę ten nietypowy widok. Niebo jakieś było dzisiaj bezchmurne. Zadecydowałam go gonić, potruchtałam za malutkim bytem z ciekawością, bo i tak już bym ponownie nie zasnęła. Poprowadził mnie w głąb ciemnego, iglastego lasu. Nigdy za takimi nie przepadałam. Co mogło przyciągnąć tam to niewinne stworzonko? Wtedy dostrzegłam szybki ruch i usłyszałam łamaną gałąź odrobinę na wschód ode mnie. Podskoczyłam przestraszona, równierz łamiąc przypadkiem gałąź, znieruchomiałam. Zapadła cisza. Wtedy dostrzegłam drugiego motylka, nieco większego, który wyfrunął spod pieńka po prawej stronie. Czyżby to dlatego ten mały tu przyleciał? Wesołe, już dwa motylki zaczęły krążyć nad moją głową. Zawiał mocny wiatr i nieco się zachwiałam.
- Uh, z-zimno. - Wymamrotałam.
- Umm. To może napiłabyś się mojej słynnej herbatki na rozgrzanie? - Usłyszałam nagle głos, a gdy wyprostowałam się dostrzegłam przed sobą szaro niebieskiego wilka z majestatycznymi skrzydłami. Nawet nie wiem kiedy zdążył się do mnie zbliżyć.
- J-ja... - Zarumieniłam się lekko. W sumie uwielbiam herbaty... - Bardzo chętnie. Jestem Flumina Taida, a ty? - Uśmiechnęłam się najcieplej jak potrafiłam do nieznajomego. Co ja robię? Co jeśli ma złe zamiary? - Piękne imię. Możesz mi mówić Chaster. Miło cię poznać Flumino Taido. - Ukłonił się teatralnie. Odwzajemnił szczerze uśmiech. Znowu zawiał wiatr, a moja szczęka zaczęła zgrzytać zębami o zęby jak automat.
- O raju, pośpieszmy się, to w te stronę, nie chciałbym abyś zamieniła się w kostkę lodu. - Odezwał się i... okrył mnie swoim pierzastym skrzydłem. Zdziwiłam się, ale od razu poczułam lepiej. Nie, on nie może być moim wrogiem, jest taki ciepły w obu tego słowa znaczeniach... Rumieniec rozlał mi się mocniej na twarz. Ruszyliśmy przodem, tajemnicze motylki gdzieś zniknęły. - Jeszcze kawałek. - Powtarzał wesoło co jakiś czas Chaster. Wyszliśmy szybciutko z lasu i skierowaliśmy się w stronę gór.
Chase? Mam nadzieję, że nie masz złych zamiarów<3