- Czy jesteśmy przyjaciółmi? - zapytałem, unosząc lekko brew. Byłem ciekawy jej odpowiedzi.
- Przyjaciółmi... em... Dawno nie słyszałam tego słowa. - spojrzała na mnie, po czym lekko się zarumieniła. - Ja... Jeśli się kogoś bardzo lubi, to chyba można to nazwać przyjaźnią?
- Oczywiście, że można. - uśmiechnąłem się. Jesteśmy przyjaciółmi. Cieszyłem się z tego. Nawet bardzo.
- No, teraz ja. Pytanie czy wyzwanie? - powiedziała.
- A ja wezmę wyzwanie.
- No dobrze... to... - zastanawiała się. - Mam! Kup najdroższy kwiat w kwiaciarni i daj go dowolnej waderze.
- Dobrze. - powiedziałem, po czym zszedłem z kanapy, odstawiłem wino i wyszedłem z jaskini. Szybkim krokiem dotarłem do kwiaciarni. Rozejrzałem się. Najdroższy kwiat, najdroższy kwiat... w końcu uznałem, że najdroższy kosztuje 500L.
Kupiłem go i ruszyłem w drogę powrotną. Zamierzałem dać go White. W drodze spotkałem Rize. Była przygnębiona i... płakała?
- Rize? - zapytałem czułym głosem. - Co się stało?
Spojrzała na mnie swoimi szklistymi oczami. Wiedziałem, że stało się coś złego.
- Ojciec... on... - wadera spuściła wzrok, a po jej policzku spływało coraz więcej łez.domyślałem się, co się stało, ale to było... niemożliwe.
- Co się stało z tatą? Rize, powiedz mi! - potrząsnąłem lekko waderą. Spojrzała na mnie ponownie.
- Zefirze... on... nie żyje. - wykrztusiła i przytuliła się do mnie. Nie.... nie, nie, nie! Dlaczego?! Momentalnie po moich policzkach słynęły łzy. Rize odlepiła się ode mnie i poszła w swoją stroną. Spuściłem głowę i zacząłem iść. Coraz bardziej dochodziło do mnie, że tata umarł. Już nigdy nie zobaczę go żywego. Po paru minutach dotarłem do jaskini White.
- Co tak dłu... - przerwała, gdy zobaczyła moje łzy kapiące na podłogę. Położyłem kwiat na stoliku i usiadłem przy ścianie.
- Zefirze? Co się stało?
- Mój ojciec... nie żyje. - mój głos się załamał. Ja sam byłem załamany.
White?