– Nie trzeba dziękować. – Uśmiechnęła się łagodnie. – To moja praca, którą lubię, więc chyba powinnam podziękować innym wilkom za to, że tworzą rodziny, przez co mam zajęcie. Które szczenięta są twoje? Pójdę po nie.
– Katastrofa, Generał Pączek i Chmurkowa Księżniczka – odpowiedziałem chłodno. Posłała mi pytające spojrzenie. – Rammstein, Zeth i kochana córeczka Amulette Talismane.
– Ale po tą trójkę ktoś już przyszedł, chyba pańska żona... Jakieś potajemne odbieranie szczeniąt?
Przystanąłem chwilę w bezruchu, zastanawiając się, kto miał aktualnie się nimi zajmować. Jak nic, dziś była moja kolej na zajmowanie się młodymi, więc dlaczego ich wzięła? O nie, pewnie chce mnie wrobić w opiekę, kiedy jej się odechce, a ja nie będę mógł... Szczwana wilczyca niczym lis.
– Halo, panie egzorcysto! – Pomachała mi łapą przed pyskiem, na który wdarł się wykrzyw znany jako "lekki uśmiech". – Coś się stało?
– Nie, przepraszam... Myślałem nad tym, dlaczego ich zabrała, nic mi o tym nie mówiąc.
– Może pomyślała o tym, że masz ciężki dzień i odrobinę cię odciąży, ale spokojna głowa. Jeśli kocha, nie ucieknie z twoimi szczeniętami! – Zaśmiała się dość nieśmiało, co mogło świadczyć, że jeszcze nie do końca wie, jak się do mnie odnosić. Pozwolić sobie na mniej oficjalny ton czy dalej brnąć w "pana".
– Chyba mam powody do obaw... Widzisz, nie mam żony, nawet nie miałem narzeczonej. Myślę, że nic głębszego do mnie nie czuje, a trzy małe kulki sprawiają, że utrzymujemy ze sobą stały kontakt.
– Wataha niby jedna wielka rodzina, a i tak nie wiemy, co i jak. Czasem nawet nie znamy swoich imion, prawda? – Odwróciła wzrok, wbijając go w podłogę. Czyżby wspominała rodzinę z traumatycznymi przeżyciami? – Właściwie, to basior powinien zabiegać o względy wadery!
Ta nasza opiekunka to całkiem miłe wilczysko. Przynajmniej nie odstrasza w rozmowie i nie próbuje jakoś dopiec czy dowalić. Wilki z miłym uosobieniem zawsze skarbiły sobie moje łaski, ponieważ moja natura stawała się dla nich cieniem i nie próbowały na siłę przebywać w moim towarzystwie. Samotnik, co? Własna rodzina jednak potrafi zmienić wilka...
– Nie, jeśli basior nie jest pewny swojego uczucia.
– Mówisz od rzeczy! Przepraszam, ale muszę o coś zapytać. Wiem, że jesteś egzorcystą, ale imię zupełnie wypadło mi z głowy, a raczej mylą mi się... Jesteś Neronem czy może Niffelheimem?
– Niffelheim.
– Ja jestem Taiyō, jeśli by cię to interesowało...
Opiekunka poprosiła mnie, bym opuścił jaskinię, a jeśli mam zamiar kontynuować z nią rozmowę, muszę na nią poczekać na zewnątrz. Nie potrafiłem tego określić, ale poczułem zainteresowanie waderą. Może nie w sensie, żebym zaraz miał latać za nią i prosić o łapę, ale raczej czysta ciekawość pochodzenia. Wygląda dość nietypowo, poza tym wilki o ciepłym serduszku potrafią nieźle zaskoczyć, a nie wypada od razu wypytywać...
– W twoich stronach dba się o własne tradycję i tworzy odrębną kulturę? – zagadnąłem, widząc jak rdzawa postać zbliża się do mnie.
– Można tak powiedzieć, a dlaczego pytasz?
– W moich stronach jest podobnie, jeśli dalej rozmawiamy o tym. Mogę coś usłyszeć o twoim pochodzeniu? Może nie konkretnie o tobie, a o okolicach i społeczności, w której się wychowywałaś... Wykluczam to, że urodziłaś się w watasze i wychowywałaś się w niej od początku.
Taiyō? Trochę słabo, ale ja długo się rozkręcam xd
Więcej w tym dialogu, ale starałam się, żeby nie były to jednozdaniowe wypowiedzi c: