11 sierpnia 2017

Od Gryfny

Z uśmiechem na pyszczku, bawiłam się z wiatrem na polanie. Raz ja goniłam, a raz on. Czasem nasyłał na mnie motylki, a czasem liście na oczy, bym go tylko nie złapała! Ciągle próbował mnie rozproszyć, ale ja, o nie. Nie dam się tak łatwo, wietrzyku! Wskoczyłam na kamień, który był naprzeciw mnie, i wyskoczyłam bardzo wysoko! Można by rzec, że prawie poleciałam! Już miałam go chwycić łapką, kiedy zaczęłam spadać. Spadłam na ziemię i przeturlałam się po trawie parę metrów od skały. Wstałam, wytrzepując się z trawy w moim futrze. Zdmuchnęłam grzywkę opadającą mi na oczy, i zaczęłam dalej gonić. Na polanie donośnie roznosił się mój śmiech. I znowu, już prawie go miałam, ale mi uciekł! Kurczaczki, chyba nigdy go nie złapię. Opadłam ciężko na trawę, dysząc. Czułam, jak wiatr prowokuje mnie, łaskocząc mnie po grzbiecie. Zachichotałam. Chciałam wstać, ale moją uwagę przykuł śliczny kwiat wyrastający tuż obok mojego noska. Zaczęłam go wąchać, tak ślicznie pachniał! Dotknęłam go delikatnie łapką. Był taki mięciusi, prawie w ogóle nie było go czuć! Nagle, na moim nosie wylądowała biedronka. Wstałam, patrząc na biedronkę. Pewnie musiałam śmiesznie wyglądać, robiąc zeza. Biedronka, chodząc mi po nosie, zaczęła mnie łaskotać. Kichnęłam, strącając ją na kwiatek. Chwilę jeszcze pooglądałam biedronkę, i powróciłam do zabawy z wiatrem. Tym razem to on gonił mnie. Pędziłam przez polanę, ile miałam sił w łapkach. Co chwilę oglądałam się za siebie, śmiejąc się i krzycząc „Nie złapiesz mnie!”. Wystarczyła tylko chwila nieuwagi, a wpadłam na kogoś. Przeturlaliśmy się z osobą parę metrów, zatrzymując się dopiero pod drzewem. Wylądowałam nad osobą.
– O jejciu, jejuniu! Tak bardzo Cię przepraszam! – Zeszłam z waderki, na którą wpadłam, i zaczęłam ją zasypywać przeprosinami. – Powinnam była bardziej uważać. Kurczaczki, na pewno wszystko dobrze? – Na moim pyszczku malowało się zmartwienie.
– T-tak, wszystko okej, spokojnie.. – Odpowiedziała cicho, zakłopotana. Odetchnęłam z ulgą, ocierając się łapką o czoło.
– Skoro już na siebie wpadłyśmy, to może powiesz mi, jak się nazywasz, co? – Uśmiechnęłam się do niej, zachęcająco.
– Bajka, lub po prostu Baj. – Również się uśmiechnęła. – A Ty? – Zapytała, przechylając trochę łebek.
– Jestem Gryfny, waderka bawiąca się z wiatrem! – Wypięłam dumnie pierś, a Bajka spojrzała na mnie dziwnie.
– Jak to, bawiłaś się z wiatrem..? – Nie rozumiała, o co chodzi.
– No normalnie, raz ja goniłam wiatr, a raz on mnie. Gdy ja go gonię, to się muszę nieźle namęczyć, wierz mi na słowo! Muszę biegnąć tak szybko, o tak! – Zaczęłam biegać w kółko, jak najszybciej potrafię. – I nigdy nie mogę go dogonić! To nie fair. A gdy on mnie goni, to nie mam praktycznie szans! Widziałaś, z jaką petarda na Ciebie wpadłam, prawda? No, to muszę tak szybko przed nim zmiatać! – Gestykulowałam łapkami na wszystkie strony, przez co rozbawiłam Bajkę.
Po tej pagadance, Baj zaproponowała mi wspólną zabawę, na co od razu się zgodziłam! Nudziło mi się już, samej z wiatrem, bawić się w to samo od dwóch godzin. Baj nauczyła mnie grać w łapki. Gra polega na tym, że gdy Bajka wyciągnie naprzeciwko mnie łapki, ja muszę jej przybić piątkę dwa razy. Łapki układamy na przemian, i tak cały czas, wymyślając różne kombinacje. Bardzo mi się spodobało! Dowiedziałam się, że Baj jest ode mnie o rok starsza, ale powiedziała, że nie przeszkadza jej nasz wiek, i że możemy się przyjaźnić bezwzględnie, co mnie bardzo ucieszyło! Podczas gry w łapki, mogłam bardziej przyjrzeć się wyglądowi Baj. Jej futerko było żółciutkie, a na brzuszku i pyszczku białe. Z grzywki wystawały jej dwie, słodkie czułki, jak u motylka! Sama miała piękne, fioletowo-niebieskie skrzydełka, które wyglądały jak diamenciki. Baj wytłumaczyła mi, że jeszcze nie potrafi nimi latać, ale będzie się uczyć. Opowiadała mi też o tym, jak brutalnie zginęła jej mama. Popłakała się lekko, ale ja ją przytuliłam. Mówiła też, że ma Moc Snu. Ja też nie byłam jej dłużna, i również opowiedziałam o sobie dużo rzeczy. Po skończonej paplaninie, pobawiłyśmy się w ganianego, chowanego, a także w inne, fajne zabawy. Po godzinie rozrywki, padłyśmy na trawę na plecy, zdyszane. Resztę czasu spędziłyśmy patrząc w chmurki, zgadując, jaki dana chmurka ma kształt, i co przypomina. Bardzo polubiłam Bajkę i mam nadzieję, że ona mnie też. Kiedy już zaczęło się ściemniać, Baj zaproponowała mi Pijama Party. Przez chwilę wahałam się, czy moja opiekunka mi pozwoli, ale cóż. Żyć, nie umierać! Zgodziłam się, a Baj wzięła mnie pod łapkę i zaprowadziła do swojej jaskini, gdzie zjadłyśmy naszą obiado-kolację. W jaskini robiłyśmy przeróżne rzeczy, a gdy nastała już czarna noc, wymyśliłam opowiadanie strasznych historii. Baj opowiadała mi legendy o Serir, Bogini Śmierci. Przy niektórych fragmentach, jak to Senrir wykańczała biedne wilki, Bajka specjalnie mnie straszyła, przez co wiele razy piszczałam. I do tego ta ciemność. Ughh... Kiedy było już naprawdę późno, a my nadal się śmiałyśmy i wygłupiałyśmy, Alfa przyszła do nas, z zamiarem oryczenia nas. Uciekłyśmy, na szczęście, i się schowałyśmy. Zasnęłyśmy przytulone do siebie, głównie z tego powodu, że oby dwie bałyśmy się zasnąć po strasznych historiach...

Bajka? :3

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template