- W-white, ja nie wiem, jak to się skończy... - jąkałem się, mimo, że obok mnie była tylko jedna wadera. Wadera, którą darzyłem miłością.
- Ja też nie... - wyszeptała. Dzieliło nas już zaledwie parę centymetrów. Po paru sekundach nasze nosy zetknęły się, tworząc pocałunek. Przymknąłem oczy, całkowicie oddając się tej chwili. Chciałem, by trwała wiecznie. Wydawało mi się, że świat zwolnił jeszcze bardziej. Nie martwiłem się tym. Mimowolnie rozłożyłem lekko skrzydła. Dotknąłem delikatnie jej łapy. Chwilę później skończyliśmy pocałunek. Spojrzałem w jej piękne, błękitne oczy. Promieniowały radością. Ja nadal przeżywałem tamtą chwilę. Piękną... mogłem nawet powiedzieć, że najpiękniejszą w życiu. Nie pamiętałem już o tych wszystkich okropnych wspomnień. Teraz liczyła się tylko White. Posłałem jej promienny uśmiech, pełen uczucia.
- White... - wziąłem głęboki wdech i zamknąłem na chwilę oczy. Coraz bardziej się rumieniłem i denerwowałem. - Ja... m-muszę ci coś powiedzieć.
- Tak?
- Kocham Cię, White. - powiedziałem. - Kocham Cię ponad życie.
White? <3