Delikatny, aczkolwiek chłodny wiatr muskał moje ciało, kiedy po uwolnieniu się od mamy w końcu mogłem iść do lasu magicznych roślin. Niby ta magia to kupa problemów i konfliktów, jednak ten las jakoś... nie budził we mnie negatywnych emocji. Nie lubiłem magii. Zawsze powtarzałem sobie, że osłanianie się tym jest nieuczciwe, choć niektórym to kiedyś mogło uratować skórę. O tej porze roku las wyglądał cudownie. Wszędzie latały kolorowe światełka, po dokładnych oględzinach okazujące się zimowymi świetlikami. Dziwny widok. Świetliki spotyka się latem. Kiedy uderzałem łapami o śnieg w górę wzbijały się obłoki z białego puchu. Tylko to miejsce dawało mi poczucie spokoju, bo nikt się tu nie szwendał. W końcu zatrzymałem się zmęczony truchtem. W końcu ktoś, kto lubi jedynie siedzieć i gapić się w przestrzeń nic nie jest w stanie poradzić na szybkie zmęczenie. Potem doczłapałem się nad mały stawek w gąszczu drzew, ukryte na tyle dobrze, że nikt nie mógł mnie zza krzaków zasadniczo widzieć. W końcu dałem się ponieść relaksującemu klimatowi i zapadłem w głęboki i dość barwny sen. Z drzemki wyrwał mnie dźwięk łamanej gałęzi i szybkie cofanie się w przeciwną stronę do mojej.
- Ech, skoro już postanowiłeś się zdradzić, to nie licz na to, że tak po prostu sobie pójdziesz. - rzuciłem bez emocji starając się opanować rozbawienie. Na serio świetny "szpieg".
- Nie jestem chłopakiem. - odezwał się obrażony głosik. Po chwili z plątaniny krzewów wyłoniła się waderka. Miała naburmuszony wyraz twarzy i rozeźlone oczy.
- Skąd miałem to wiedzieć? Poza tym, to czemu mnie szpiegowałaś?
- Co? Że niby ja kogoś szpiegować. - ostatnie zdanie nie było chyba pytaniem.
- No to zastanawia mnie, dlaczego tak szybko chciałaś sobie iść, kiedy mnie zobaczyłaś.
Kio? Sorka, że krótkie, ale dalszą część wolałabym zobaczyć w twoim wydaniu :>