Biały zimny puch, pokrywający wszystko naokoło mnie, skutecznie utrudniał odnalezienie większości występujących w tej okolicy roślin, potrzebnych do produkcji eliksirów. No trudno, będę musiała się pofatygować trochę bardziej niż zwykle. Wyskoczyłam w powietrze, całym ciężarem uderzając w warstwę śniegu. Niesiona siłą rozpędu, przebiłam śnieżną barierę, dostając się tym samym do dotychczas ukrytych, nieco lichych i bardziej wysuszonych niż zwykle, niedobitków drobnych ziół. Złapałam w zęby kilka wystających korzonków i już, już miałam wyrwać je z ziemi, gdy do mych uszu dobiegł czyjś niezbyt sympatyczny śmiech. Zaskoczyło mnie to, ponieważ gdy rozpoczynałam pracę, byłam przekonana, że w pobliżu nie było nikogo z wyjątkiem mnie. Błyskawicznie wyciągnęłam łeb ze śnieżnej zaspy, rozglądając się na boki w poszukiwaniu tego, kto przed chwilą przeszkodził mi w zdobywaniu cennych o tej porze roku korzeni. Po krótkim przeczesywaniu wzrokiem zimowego krajobrazu, mym oczom ukazał się basior o szaro-fioletowej sierści. Przekrzywiłam w zamyśleniu głowę, obserwując nieznajomego spod zmarszczonych brwi. Po chwili zreflektowałam się, przybierając mój typowy, protekcjonalny wyraz pyska.
- Mogę wiedzieć, dlaczego nurkujesz w śniegu? - jego ton wyrażał rozbawienie - Chociaż w sumie nie bardzo mnie to obchodzi, w każdym razie zabawnie to wyglądało.
- Cieszę się, że mogłam poprawić ci humor - rzuciłam pobłażliwie - Ale jeśli pozwolisz, wrócę już do pracy. Idź gdzieś i zajmij swoimi sprawami. No tak, wybacz, zapomniałam, że zapewne nie masz nic ciekawego do roboty, skoro postanowiłeś przeszkadzać w pracy dorosłym - celowo podkreśliłam ostanie słowo - Co się stało, zapodziałeś się gdzieś swoim rodzicom? Na pewno się o ciebie martwią - beztrosko szydziłam sobie z basiora.
Nicolay? Jaką masz ripostę?