próbowałem uspokoić swój oddech. Już dawno przyzwyczaiłem się do tego, gdyż znowu śnił mi się ten dzień.
Dzień, gdy straciłem swój najpiękniejszy skarb swojego życia. Moją wspaniałą waderę, Lyre.
Szybko wytarłem łzy i powoli wstałem z mojego legowiska. Nie mogłem przecież rozpaczać cały dzień, czyż nie?Wyjrzałem za jaskinie, żeby sprawdzić, czy już ranek zagościł u naszych próg. Było jeszcze ciemno, ale powoli niebo wypełniało kolorowe barwy, oznaczało to, że zbliżała się moja zmiana na warcie jako strażnik dzienny.
Porozciągałem się, po czym ubrałem moją zbroję i wziąłem wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy do torby.
Gdy Wyszedłem z jaskini, poczułem powiew zimnego, lecz świeżego wiatru. Od razu poczułem kopa Energi. Postanowiłem jeszcze wziąć sobie krótki spacer poprzez watahę, zanim zamelduje się do stanowiska, a na pewno dobrze mi to zrobi. Zapach lasu na pewno był relaksujący, a widok białego zimowego puchu obtaczający drzewa i całą powierzchnię lasu jest przecudowny. Jednak trudno było mi się na tym skupić. Dużo czasu minęło, ale ciągle myślę o niej. Nagle moje przemyślenia przerwało szelest za moimi plecami. Od razu zająłem pozycję obronną i obróciłem się, tylko po to, by zobaczyć obcą waderę.
- Hej. - Przywitała się, niegrzeczne byłoby mi nie odpowiedzieć.
- Dzień dobry, mam na imię Nova, a twoje imię jak brzmi? - zapytałem się
grzecznie. Nie wydawała mi się jakaś straszna, chyba mogę jej zaufać.
jakaś wadera? :>