- To jest konieczne? - mruknęłam, podrzucając łapą kamień znaleziony pod moimi nogami.
- Skoro ja opowiedziałem, to teraz czas na Ciebie - zaśmiał się, a na jego pysku widać było lekkie rozbawienie. Podniosłam oczy i cicho westchnęłam. Kurcze, jak ja nie lubię o sobie opowiadać. Co jest ciekawego w tym, że od zawsze byłam uważana za dziwoląga? Czy to powód do przechwałek lub jakichkolwiek opowiadań? Nie wydaje mi się.
- Moje życie od zawsze było usłane różami - parsknęłam ironicznym śmiechem. Basior domyślił się, że to nie jest prawda i popatrzył na mnie krzywo, oczekując naprostowania.
- Zawsze byłam odrzucana przez to - wskazałam łapą na białe oko. Przeklęta ślepota!
- Rodzice mieli mnie w poważaniu. Dla rodzeństwa byłam chodzącym workiem treningowym. Kiedy uciekłam, nawet nikt się nie zorientował. Taka moja cudowna życiowa historia - szepnęłam cicho, spuszczając głowę.
- Współczuje Ci - westchnął smutny. Eh, każdy tak mówi. To taka głupia śpiewka, by nie wyjść na gbura, bo nie powiesz w s p ó ł c z u c i e.
To słowo już dawno straciło na swoim znaczeniu.
- Co ja tu w ogóle robię? Jestem szpiegiem, do tego się nadaję - przekręciłam nożyk między palcami u łapy.
- Interesujące prawda? - zapytałam z ironią, a na moim pysku pojawił się szyderczy uśmieszek.
- Wiem, że nie, nic nie musisz mówić - popatrzyła na niego przenikliwymi oczami.
Pluviam?