- Wiesz, Core, przyjaciół też można kochać. Kochać szczerze i mocno nie trzeba tylko takich wilków, na widok których masz motyle w brzuchu i rumienisz się. Przyjaciele są tak samo ważni. I cię kochają. Nawet jeśli ci tego nie mówili. - odsunąłem lekko Corners, by spojrzeć w jej szmaragdowe oczy. Miałem zamiar otrzeć jej łzy i powiedzieć tę parę słów. Zdziwiłem się, gdy spostrzegłem, że jej pyszczek jest suchy. Słowa które wypowiedziała były przepełnione smutkiem, ale ona nie płakała. Teraz jednak nie było to ważne. - Dlatego, że jesteśmy przyjaciółmi mogę powiedzieć ci te dwa słowa, które tak bardzo pragniesz usłyszeć. Kocham cię, Core. - powiedziałem, posyłając jej uśmiech dodający otuchy. Corners zamrugała kilkakrotnie i uśmiechnęłam się lekko.
- Dziękuję Hide. - wyszeptała. Domyślałem się, że Cre chciałaby coś więcej. Chciałaby miłości gorącej i pełnej uczucia. Niestety nie umiem jej tego zapewnić. Nie czuje do niej takiego uczucia. Z Corners łączą mnie jedynie silne więzi przyjaźni, nic więcej. Wziąłem w płuca powietrze, po czym wypuściłem je z cichym świstem. Uśmiechnąłem się szeroko i spojrzałem na sarnę leżącą niedaleko mnie.
- Jadałaś już śniadanie? - zapytałem. Pokręciła przecząco głową. - To może byśmy zjedli? - wzrokiem pokazałem martwe zwierzę.
Corners?