- No, chyba zbiera się na słońce. - stwierdziłem, rozciągając się. Miałem rację. Po paru chwilach się rozpogodziło. Słońce przyjemnie grzało, a plucha miała się niedługo rozpuścić. Spojrzałem na siebie w małej kałuży i.... doszedłem do wniosku, że zostałem misiem. Moje futro po wysuszeniu wyglądało jak jakiś biszkoptowy puch, czy coś. Uśmiechnąłem się pod nosem i poszedłem przed siebie. Doszedłem do lasu i położyłem się pod drzewem. Zamknąłem oczy i zdrzemnąłem się. Gdy się obudziłem, było ciemno, lecz nie była noc. Burza. Pomyślałem.
Burza = Pioruny.
Wzdrygnąłem się. Nie przepadałem za piorunami.... nagle usłyszałem huk i trzask łamanych gałęzi. Zerwałem się do biegu i popędziłem do przodu. Za mną poczułem ciepło. Spojrzałem ukradkiem i zobaczyłem palącą się gałąź. Przeraziłem się nie na żarty. Podkuliłem ogon i uciekłem do pierwszej lepszej jaskini. Usłyszałem czyiś głos. Moim oczom ukazała się wadera.
- Nie bij, proszę. - powiedziałem. Mój głos nadal drżał, w końcu przed chwilą uciekałem przed spłonięciem. Ruchem łapy poprawiłem futro na głowie i uśmiechnąłem się, siadając przy ścianie obok wejścia.
- Hide jestem.
Jakaś wadera co przyjmie zabłąkanego Hidesia? xd