- Kesame, jesteś pewna, że to od niej? - zapytałam, patrząc na szarą waderę. Pokiwała twierdząco głową. Ostrożnie otworzyłam pakunek, przedtem odsuwając od niego szczenięta. Znajdowały się w nim trzy identyczne zabawki dla szczeniąt i mały liścik. Rozłożyłam go i zaczęłam czytać.
Przykro mi, z powodu straty męża, Will. Naprawdę mi przykro. Słyszałam od matki, że nie chcesz mnie widzieć, więc przekazałam pakunek Kesame. Mam nadzieję, że maluchom spodobają się zabawki, a ty będziesz miała chwilę wytchnienia, gdy się nimi zajmą.
Lodedia
Od tego listu po prostu było kłamstwem. Przykro jej? JEJ? Mocniej zacisnęłam zęby.
- Co napisała? - zapytała Kesame, przyglądając się listowi przez moje ramię. Wręczyłam jej liścik, po czym spróbowałam wstać. Przez chwilę chwiałam się na nogach, i gdyby nie to, że obok mnie stała Kesame, już dawno bym upadła, więc położyłam się z powrotem.
- Powinnaś coś zjeść. - powiedziała wadera, pomagając mi się z powrotem położyć. Skinęłam głową, a Kesame podsunęła mi pod nos królika. Wzięłam kęs, po czym popatrzyłam na Kesame. - Nie zjesz? - zapytałam.
- Nie, już jadłam. - Kesame uśmiechnęła się. Wiedziałam, że jeszcze nie jadła, ale uważała, że mi te króliki bardziej się przydadzą. Po paru długich chwilach w końcu zjadłam dwa króliki, a trzeciego zostawiłam na później.
- Kesame, pomożesz mi wstać? - zapytałam, patrząc na nią błagalnym wzrokiem. Podeszła do mnie i zrobiła to, o co ją poprosiłam. Zrobiłam parę chwiejnych kroków, a później szłam prawie normalnie.... tylko szła obok mnie wadera, podpierając mnie, żebym nie upadła. Po chwili położyłam łapy na zimnym śniegu. Uśmiechnęłam się. Ciężko jest wstać, gdy prawie nic nie jesz. W oddali zobaczyłam Taravię.
Kesame? Taravia? Co się stanie?