Moje oczy błądziły po sylwetkach dwóch wilków na tle białego puchu. Kątem oka zerknęłam na Aidena, który niepewnie patrzył przed siebie. Zefir zbliżył się do nieznanej mi wadery i lekko pocałował. Poczułam, jak serce roztrzaskuje mi się na jeszcze mniejsze kawałki, jednak nawet nie drgnęłam. Wypuściłam powoli powietrze. Zrobiłam kilka kroków w przód, by dać znać o swojej obecności. Wilk odwrócił się w moją stronę. Wyjęłam jedną słuchawkę z ucha. W drugim usłyszałam tylko Good goodbye, zanim muzyka przestała rozbrzmiewać w moim umyśle.
- Jak długo to trwa, Zefir? - powiedziałam mu półszeptem do ucha.
Zobaczyłam jak lekko zadrżał na to pytanie. W błękitnych tęczówkach basiora pojawiła się nutka niepewności. Byłam pewna, że czuje mój oddech na skórze. Obudziłam w nim iskierkę strachu. Zbliżyłam się powoli do białej wadery.
- Nawet nie wiesz jakie masz szczęście, że wybrał właśnie ciebie. - posłałam jej wymuszony uśmiech - Nie zmarnuj tego. - dodałam odrobinę ciszej.
Stanęłam tak, by widzieć oba wilki.
- Nie będę wam przeszkadzać, pójdę już.
Odwróciłam się na pięcie i poczłapałam wolnym krokiem dalej. Niemalże czułam na sobie spojrzenia obu wilków.
~ Jak ty to robisz? ~ zapytał duch doganiając mnie wolnym truchtem.
- Jak robię co?
~ Że jesteś jak skała, podczas gdy emocje rozsadzają cię od środka?
Westchnęłam.
- Chciałabym płakać. Po prostu już nie potrafię. - mruknęłam niechętnie patrząc w oczy towarzysza.
Ostatni raz odwróciłam się w ich stronę. Oboje dalej na mnie patrzyli.
- Miałeś rację Aiden, kiedy mówiłeś, że nie powinnam być z żadnym z nich, a z tobą...
Zefir? Pewnie spodziewałeś się ataku furii?