- Dziękuję... - powiedziałem nie odrywając wzroku od blasku - Jest piękny... też coś dla ciebie mam.
Wyjąłem z jedwabnego woreczka naszyjnik. Złoty łańcuszek z drobnymi oczkami zalśnił małymi iskierkami. Zapiąłem jej go na szyi. Granatowy opal spoczął przy jej apaszce.
- Musiał być drogi. - powiedziała zachwycona patrząc na kamień szlachetny.
- Niekoniecznie. Mam znajomości tu i ówdzie. - uśmiechnąłem się szarmancko.
Mój wzrok błądził chwilę po jej czekoladowym futrze, aż w końcu wpadł w turkus oczu wadery.
- Tak na przeprosiny... musiałem odbyć walkę z myślami. Mam nadzieję, że rozu...
- Rozumiem. - przerwała mi posyłając słodki uśmiech.
Pierwszy raz od dłuższego czasu poczułem się wyjątkowo. Jakby wysyłała mi miłość za pomocą zwykłych gestów. Poczułem, jak serce bije mi mocniej. Byłem w stanie zatracić się w jej spojrzeniu. Nie wiedziałem, co było w nim wyjątkowego, jednak paraliżowało mnie na tyle, że nie byłem w stanie oderwać oczu.
- Lirio...
- Tak, Nicolay?
- Mów mi Nico, proszę.
Posłałem jej niepewny uśmiech. Już wiedziałem co znaczy kochać.
Liria?