- Powiedz mi jeszcze, czy mogę mówić na ciebie Taida? - zagadnąłem, wychodząc z salonu i kierując się do kuchni. Wydawało mi się, że usłyszałem ciche "tak", ale nie byłem pewny. Ach, zapomniałem wspomnieć że wreszcie zmieniłem jaskinię? Nowa była znacznie większa i miała pięć pokojów; śpiżarnię, dwie sypialnie (moją i pokój gościnny), kuchnię i salon. Trochę za dużo dla mnie, prawda? Jednak wolę mieć wygodnie, a wygoda oznacza przestrzeń.
Weszłem do kuchni i rozpaliłem ogień na piecyku. Złapałem wiaderko i wyszedłem z nim na dwór, po czym nabrałem śniegu do dzbanka. Wróciłem do kuchni i cierpliwie czekałem, aż zimny puch zacznie się rozpuszczać. Gdy był już wystarczająco płynny, wlałem go do czajnika i ustawiłem na rozżarzonym niemalże do białości piecyku. Po kilku minutach czajniczek zagwizdał. Ugasiłem ogień, zdjąłem go z ogniska i rozpocząłem skomplikowaną procedurę robienia pysznej, rozgrzewającej herbaty.
*po kilku minutach*
Sapnąłem i zabrałem do salonu drewnianą tacę, na której znajdował się dzbanek z herbatką. Usadowiłem się na kanapie obok Taidy, i przez chwilę zapadła cisza przerywana chlupotem korzennej czarnej herbatki z dodatkiem pomarańczy, mandarynki, goździków i jeszcze jakiegoś zielska, co do którego nie miałem zielonego pojęcia. Po wypiciu mniej więcej połowy filiżanki zagadnąłem moją nową znajomą:
- Może pogadamy?
Taida? Trochę o niczym to opko ale nie można mieć wszystkiego c: