- Nie będzie. - mruknęłam i ugryzłam pierwszy kawałek.
Był miękki i soczysty. Hide natrafił na wyjątkową sztukę. Tak dobre mięso nie trafia się codziennie. Przynajmniej nie mi.
Chwilę błądziłam wzrokiem po trawie. Zatrzymałam się na drobnej stokrotce z różowymi końcówkami płatków. Dalej było ich tylko więcej.
Gdy z sarny zostały same kości, zaczęłam zrywać białe kwiatki. Z małą pomocą wydłużyłam ich łodyżki. Każdą z nich splatałam starannie uważając na nawet najmniejszy szczegół.
- Robisz wianek? - zapytał basior człapiąc w moją stronę.
Przytaknęłam lekko głową. Nie odpowiedziałam, ponieważ mój pyszczek zajął się trzymaniem białych kwiatków. Przymierzyłam do. Pasował. Zerwałam długie źdźbło trawy i związałam go. Biszkoptowy wilk uśmiechnął się, a ja zmarkotniałam.
- Co jest?
- Czegoś mi w nim brakuje. - stwierdziłam, zdejmując kwiaty z głowy - No tak, już wiem!
Nabrałam powietrza w płuca, by skupić się na płynącej we mnie magi. Zaczęłam tworzyć niewielkie, amarantowe różyczki. Ostrożnie usunęłam z nich kolce i wplotłam między stokrotki.
- Teraz jest idealnie.
Założyłam go ponownie.
- Pójdziesz ze mną do świata ludzi? - zapytałam.
Zmieniłam się w ludzką postać i poprawiłam wianek. Wyczarowałam małe lusterko. Gdy zobaczyłam w nim swoje odbicie westchnęłam ciężko.
- Dlaczego zawsze wychodzi mi bez szminki... - mruknęłam sama do siebie i pomalowałam sobie usta ostrożnie omijając kolczyk w wardze.
- Skończyły mi się fajki. - powiedziałam do Hide nie odrywając wzroku od swoich ust.
Hidewaldzie? Co ty na to? c: