- Po prostu nikt nie chce znać dziwnego, tajemniczego wilka - tłumaczył sobie - czego oczekujesz? - Z takimi ponurymi myślami Hiro spędzał dnie, tygodnie. Na popołudnie zaplanował sobie małe polowanie, wierzył iż dziś upoluje coś większego niż wychudzone zajączki. Z takimi myslami wybrał się wgłąb lasu. Oczywiście, dziś nie złapał nawet i długouchego.
- Cholerka! - Zaklął i o pustym żołądku wrócił z nieudanego polowania. Wieczorem siedział w ciszy, w cieniu zwalonego pnia. Od godziny drzemał cicho pośród bielutkiego puchu, nie otwierając oczu ani na moment. Nie chciał myśleć o nieudanym polowaniu. Pozostawał jednak czujny, aby nikt nie był w stanie podejść do niego niezauważenie, nasłuchiwał, będąc pogrążonym w lekkim śnie. Śnił o matce, widział jej jaśminowe futro, błękitne oczy i...głębką raną na jej piersi. Czerwona krew tryskałą z niej i kapała na śnieg u jej łap, skapywała na futro Hiro. A ONA wciąż się uśmiechała, szeroko. Jej oczy zapadły się nagle, jaśminowe futro zaczęło wypadać i...
- A! - Zakrzyknął basior, skacząc na równe łapy i ciężko dysząc. Mimo chłodu bijącego zewsząd było mu gorąco, był lekko spocony. Zaczął nerwowo przestąpywać z łapy na łapę. - To tylko sen, tylko sen... - powtarzał sobie.
- Skoro tylko sen, to dlaczego krzyknąłeś z przerażenia? - Usłyszał nagle zza pleców zaciekawiony głos. Głos należał do wadery. Hiro obrócił się nagle i sprężył lekko do skoku. Warknął ostrzegawczo w stronę głosu, który najpewniej doszedł go zza zwalonego pnia.
- Kimkolwiek jesteś, wyjdź i pokaż się. - Powiedział, aż kipiąc z ekscytacji i zdenerwowania zarazem.
Ktoś?