- Uch.... Jestem... Dari..? - przekrzywiła łeb, nadal lustrując mnie dziwnym spojrzeniem.
- Ej, no weź, nie patrz tak na mnie! - jęknąłem i wygramoliłem się, jakoś, z kolczastej pułapki. Wytrzepałem się, wyrzucając kujących intruzów z futra i z uśmiechem przeniosłem wzrok na nadal zdziwioną waderę.
- Mogłabym zapytać, jeśli można, co ty robiłeś w tych krzakach..? - zapytała, na co przekręciłem oczami.
- No jak to, co? Jagódki były! - odparłem, na co ta zareagowała miną mówiącą "trzymajcie mnie".
- O rany.. - mruknęła, kręcąc głową ze zrezygnowaniem.
- A tak właściwie, to chyba ci w czymś przeszkodziłem, nie mylę się? - dodałem, przez co lawendowe tęczówki wadery zetknęły się z moimi.
- No, tak, właśnie miałam spożyć swoje śniadanie.. - ponownie mruknęła, a jej brzuch zabrał głos. - Tja...
- A więc, moja droga, oferuję ci śniadanko u boku najwspanialszego basiora, jakiego kiedykolwiek spotkałaś, czyli mnie! - wyszczerzyłem się, na co tym razem wadera przekręciła oczami, jednak uśmiechnęła się lekko.
- Jesteś mi to winien - uśmiechnęła się szeroko.
- No to, proszę za mną! - machnąłem łapą i zacząłem kierować się w zupełnie losowy kierunek...
Dari? :>