dla mojej matki, ale także dla basiora, który się zwał mym ojcem.
Udawałam, kim nie byłam, by ich uszczęśliwić, no ale po prostu mi
to nie wychodziło, to nie byłam prawdziwa ja. Kiedy zostałam wygnana,
Byłam przesmutna, ale również nadmiernie szczęśliwa. Mogłam być w
końcu sobą. Spojrzałam w górę na basiora, widać było, że cierpiał.
Do kącików oczów napływały mu najszczersze łzy. Przytuliłam go,
nie wiem dlaczego, chciałam go po prostu pocieszyć. Po chwili ciszy
Odezwałam się do wilka.
-Neron... Przepraszam... - Czułam się winna, nie chciałam go zranić,
a na pewno nie go, w końcu jest moim pierwszym przyjacielem tutaj.
- Przepraszasz? Za co niby? - Fałszywy uśmiech zagościł na jego twarzy,
ale jego oczy nadal pozostawały smutne.
-To, że poruszyłam ten temat! Nie powinnam, jest mi tak przykro. —
Głośno oznajmiłam moje uczucia.
- Bez powodu się zamartwiasz, to nie twoja wina Gwen. - Drżącym głosem
próbował mnie uspokoić. Złapałam go po obuch stronach pyszczka i
przetarłam jego łzy.
-Wiedz, że nie ważne co się stanie, zawsze będę z tobą. Szanuje twój wybór i wiedz ze wszystko się ułoży. - Dałam mu pocieszający uśmiech, który
odwzajemnił.
- Dziękuje Gwen. - Przytulił mnie z powrotem, a ja odwzajemniłam gest.
- Nie ma za co Neron — Po dłuższej chwili tulenia, oderwaliśmy się od siebie
i wstaliśmy.
-Wiesz co mnie zawsze pociesza? Zabawa! Chodź Neron! Wyścig do lasu,
na miejscu upolujemy sobie coś do zjedzenia. Na pewno jesteś tak samo
głodny, jak ja. - Powiedziałam optymistycznie.
< Neron? >