Otworzyłam oczy i wstałam z mojego legowiska. Słyszałam równe oddechy śpiących Kio, Mikke i Will. Spojrzałam na mamę i pomyślałam chwilę. Niedługo moje urodziny. Będę miała 2 lata i wyprowadzę się od matki. Z wielkim bólem będę ją opuszczać, ale nie mogę mieszkać z nią całe życie. Zrobiłam parę cichych kroków, tak, by nie obudzić Will i mojego rodzeństwa. Chwyciłam mój niewielki plecak zrobiony z najwytrwalszych liści które znam i zapakowałam do niego śniadanie. Poszłam dalej. Gdy znalazłam się parę metrów przed jaskinią puściłam się biegiem do lasu. Nie bałam się, że mama będzie się o mnie martwić, bo zostawiłam kawałek kory na którym napisałam, gdzie będę... chociaż w sumie i tak by się domyśliła. Z biegu przeszłam w trucht, gdy byłam już niedaleko miejsca moich treningów. Uśmiechnęłam się pod nosem, widząc kłodę wiszącą na mocnym sznurze zrobionym z wielu związanych ze sobą lian. W jej zawieszeniu pomogła mi siostra używając mocy związanych z grawitacją. Bardzo jestem jej za to wdzięczna. Położyłam moją torbę pod drzewem i podeszła do kłody. Jeśli chcę się nauczyć obrony, muszę zatrzymać tą kłodę. Wspięłam się na tylne łapy i rozbujałam "kłodę treningową". Następnie odskoczyłam parę kroków w tył i ponownie wspięłam się na tylne łapy i wystawiłam przednie tak, by kłoda wleciała prosto w nie. Za pierwszym razem kłoda uderzyła we mnie z taką siłą, że wybiła mnie w powietrze. Wstałam z ziemi i otrzepałam się. Bolał mnie grzbiet, ale po za tym czułam się dobrze. Powtórzyłam to parę i razy i w końcu, w końcu mi się udało! Zatrzymałam tą kłodę! Co z tego, że cała byłam poobijana. Moja radość nie miała granic. Podskoczyłam wysoko w powietrze ze szczęścia. Za sobą usłyszałam szelest liści. Gwałtownie obróciłam się i poruszyłam uszami. Z krzaków wyłonił się nieznany mi basior. Miał białe futro oraz potężne skrzydła tego samego koloru.
Valkoinen?