10 września 2017

Od Neytiri cd. Alpina

- No bo widzisz, ja... - zaczęłam, niepewnie. - Tak jakby.. Eheheh... Przestraszyłam się myszy..? - zaśmiałam się nerwowo, czując wypieki na policzkach.
- Myszy..? - głos Alpina przybrał zdziwioną, ale lekko rozbawioną barwę.
- N-no.. Tak... - wzięłam głęboki oddech, gotowa do krótkiej historyjki. - Leżałam sobie na wełnie i poczułam uszczypnięcie w nos.. Z automatu wytworzyłam "barierę obronną"... - spuściłam jeszcze niżej łeb, zawstydzona. Zamiast jakiejkolwiek krytyki, czy obelgi kierowanej w moją stronę, usłyszałam śmiech. Uniosłam głowę, trochę wybita z tropu.
- Nie martw się, mysz nic ci nie zrobi.. - zachichotał.
- Wieeem... - powiedziałam półszeptem, przeciągając słowo.
Uśmiechnęłam się, prawie niewidocznie. Alpin posiadał przez dłuższy czas rozbawioną aurę, lecz chwilowo zastąpiła ją trochę zmartwiona, później pogodna.
- Tak właściwie.. Może byś mi coś zagrała, hmm? - zapytał, na co klapnęłam uszy.
- J-ja.. Nigdy nie grałam przy kimś... - odparłam, nieśmiało.
- No weź, dlaczego nie? Kiedyś musi być ten pierwszy raz - odpowiedział. Miałam wrażenie, że puścił mi oczko.
- Ech.. ja... - nie dokończyłam, ponieważ zagłuszył mnie hałas dobiegający z dworu.
Zaciekawiona, wyjrzałam z jaskini. Poczułam, jak Alpin staje obok mnie. Nie widziałam, co się dzieje, ale czułam zaniepokojoną aurę Alpina. Coś musiało się stać. Alpin wyszedł z jaskini, a ja za nim. Uniosłam pyszczek do góry, starając się wyłapać zapach jakiegoś dymu, oznaki katastrofy. Zamiast tego, wyczułam odór. I to nie byle jaki, a potężnej kreatury. Emanowała z niej silna aura, stworzenie nie kierowało się rozsądkiem, czy rozumem. Potwór. Zaczęłam się cofać, gdy nagle usłyszałam ryk na tyle potężny, że aż nas chwilowo on ogłuszył. Usłyszałam warczenie i wycie niejednego wilka, co znaczy, że potwór nie był jakimś małym stworkiem, a nie lada zagrożeniem. Uchyliłam lekko pyszczek, chcąc coś powiedzieć, ale zamiast słów wydobyło się coś, przypominające niezrozumiały bełkot.
- Co..? - wymamrotał Alpin, a po chwili słychać było krzyk.
Mój krzyk.
Sufit jaskini oberwał potężną kulą energii, zawalając się przy tym. Część głazów spadła za nas, a część przed. Jeden z nich zleciał prosto na mnie, a dokładniej na moją tylną łapę. Pisnęłam z bólu, skomląc o pomoc. Nie miałam czucia w łapie, tylko ból. Okropny, roznoszący się po całym ciele. Chwilę później, zaś było słychać ryk...

Alpin? Co teraz będzie?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template